Profesor Marcin Matczak mówił w "Tak jest" o wymianie Izby Dyscyplinarnej na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. - Podstawową kością niezgody pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem jest niezrozumienie, że w prawie nie chodzi o zmianę tabliczki - zwracał uwagę. Matczak odniósł się także do słów polityków PO, którzy zapowiadają, że po dojściu do władzy odsuną od stanowiska między innymi szefa NBP Adama Glapińskiego. - Ja bym chciał przestrzec przed tym, żeby nie leczyć dżumy cholerą - powiedział.
W piątek - na mocy nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym - kwestionowana jako niezależny organ Izba Dyscyplinarna przeszła do historii. Na jej miejsce powołana została Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Wciąż niewiadome jest, czy ustawa o Sądzie Najwyższym osiągnie tak zwane kamienie milowe, które gwarantują wypłatę unijnych środków dla naszego kraju.
Czytaj więcej: Nieuznawana Izba Dyscyplinarna przestała istnieć. Działalność rozpoczyna Izba Odpowiedzialności Zawodowej
Unijny Trybunał Sprawiedliwości latem 2021 roku zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów odnoszących się do uprawnień Izby w kwestiach m.in. uchylania immunitetów sędziowskich. Za niewykonanie tego postanowienia TSUE nałożył na Polskę karę miliona euro dziennie. W piątek licznik tej kary wynosił ponad 253 miliony euro.
Matczak o "podstawowej kości niezgody" między Komisją Europejską a rządem
Czy wobec tych zmian Bruksela powinna przestać naliczać kary w sprawie izby Dyscyplinarnej? O to pytany był w piątkowym wydaniu "Tak jest" w TVN24 profesor Marcin Matczak, konstytucjonalista z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
- Problem jest w tym, że Komisja Europejska patrzy na to, jak funkcjonuje nasze sądownictwo, z punktu widzenia jego funkcji i efektu, a nasza władza patrzy bardzo formalistycznie. Wydaje się jej, że jeśli zmieni nazwę, ale nadal pozwoli ludziom, którzy sędziami tak naprawdę nie są, bo zostali powołani w sposób wadliwy albo cały system tak został stworzony, żeby móc powołać ludzi, którzy nie gwarantują niezależności, to wtedy mimo że nazwa się zmieniła, to problem się nie zmieni - komentował Matczak.
Dodał, że jego zdaniem "podstawową kością niezgody pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem" jest "niezrozumienie, że w prawie nie chodzi o zmianę tabliczki, tylko taki, jaki jest tego efekt".
Matczak: chciałbym przestrzec, żeby nie leczyć dżumy cholerą
W rozmowie poruszono także temat zapowiedzi czołowych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy mówili, że gdy dojdą do władzy, to odsuną od stanowiska między innymi prezesa NBP Adama Glapińskiego. Donald Tusk sygnalizował też, że istnieją przeszkody prawne związane z ponownym wyborem Glapińskiego na drugą kadencję w NBP, na które uwagę zwracali eksperci Kancelarii Prezydenta. - Ja nie znam tych opinii, wiem, że jakaś rzeczywiście się pojawiła u pana prezydenta, ona została przynajmniej w części udostępniona - zastrzegł Matczak.
- Ja bym był bardzo ostrożny z takimi działaniami. Historia uczy nas, że jeżeli ktoś chce znaleźć powód formalny dla odwołania sędziego czy urzędnika, to to zrobi. Przypomnę, że pan Zbigniew Ziobro w pewnym momencie zarzucił trzem sędziom Trybunału Konstytucyjnego, absolutnie legalnie wybranym, że oni nie są sędziami, bo Sejm jak na nich głosował, to głosował na jednej kartce, a nie na trzech. To jest absurd, dlatego że jeżeli będziemy bawili się w takie sytuacje, w których będziemy - na podstawie opinii prawnej - próbowali odwołać urzędników, których niezależność jest chroniona konstytucyjnie, to jak przyjdzie nowa władza, to ona zrobi dokładnie to samo i sądy i NBP zamienią się w nowe spółki Skarbu Państwa - zaznaczył.
Matczak zaznaczył, że mówi to mimo jego "krytycznego stosunku" do prezesa Adama Glapińskiego, jak i wobec "ludzi, którzy siedzą w Trybunale Konstytucyjnym".
- Ja bym chciał przestrzec przed tym, żeby nie leczyć dżumy cholerą, dlatego że jeżeli teraz Platforma Obywatelska zacznie myśleć, jak znaleźć podstawy, żeby odwołać tych ludzi, to w pewnym sensie wytworzy się u nas precedens, że jak zmienia się władza, to szuka się formalnych powodów, żeby wysadzić z siodła wszystkich, którzy byli wcześniej - zwracał uwagę. - Niestety, nawet jak nie lubimy niektórych ludzi, którzy są w Trybunale Konstytucyjnym, nie możemy powiedzieć, że oni zostali całkowicie nielegalnie powołani. Mówię to mimo że jestem absolutnie krytyczny do tego, co oni robią - zaznaczał.
Matczak tłumaczył, że "tu nie chodzi o to, żeby wymieniać ludzi, bo w instytucjach nie chodzi o ludzi, tylko żeby pokazać szacunek dla tej instytucji".
- Jeszcze raz przestrzegam: to wahadło kiedyś wróci, za rok, za dwa, za trzy czy cztery, jeżeli w Polsce wytworzy się precedens, że nowa władza jest miotłą, która wymiata wszystkich i mianuje swoich, to to będzie koniec demokracji, koniec praworządności - podsumował.
Matczak w programie pytany był także o zapowiedź swojego syna Michała, znanego jako Mata, który ogłosił w tym tygodniu, że będzie chciał w przyszłości kandydować na prezydenta.
Więcej w materiale wideo:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24