Wiceminister Marcin Horała pytany był w "Jeden na jeden" o problemy części Polaków, którzy już teraz mierzą się z podwyżkami za dostawy energii. - Ja bym coś powiedział spółdzielniom mieszkaniowym i zarządom budynków komunalnych, którzy ludzi straszą takimi taryfami. Nie ma jeszcze sezonu grzewczego. Będzie rozwiązanie, które umożliwi, żeby skala podwyżek była znacznie mniejsza - mówił. Wiceminister w rozmowie mówił także o niewypłaconych dotąd środkach w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Gościem Radomira Wita w piątkowym wydaniu "Jeden na jeden" w TVN24 był wiceminister funduszy i polityki regionalnej oraz pełnomocnik rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Marcin Horała (PiS). Pytany był między innymi o brak wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy z unijnych funduszy. Jest ona ściśle uzależniona od spełnienia określonych wymagań, tak zwanych kamieni milowych. Dopiero po weryfikacji, że zrealizowane zostały wskazane warunki, uruchamiane będą kolejne transze unijnych pieniędzy dla Polski.
Na początku rozmowy Horała dopytywany był, czy nie żałuje każdego dnia bez środków z KPO. - Tak, żal i bardzo żałuję, że Komisja Europejska zachowuje się tak, jak się zachowuje, bo te środki powinny już dawno trafić do Polski - powiedział.
Na przypomnienie o konieczności spełnienia warunków zawartych w kamieniach milowych, Horała odparł: - Wykonaliśmy naszą część zadania domowego, co potwierdziła sama Komisja, zatwierdzając KPO, kolegium komisarzy, Rada Europejska zatwierdziła, po czym obecnie w fazie, w na szczęście na razie tylko deklaratywnej, ale to deklaracje przewodniczącej Komisji Europejskiej i trzeba je poważnie traktować, są nowe żądania - powiedział.
Prowadzący rozmowę Radomir Wit zwrócił uwagę, że w traktatach europejskich zgodziliśmy się na niezależny wymiar sprawiedliwości. Poseł Horała odpowiedział, że "on jest w Polsce niezależny, natomiast Komisja Europejska nie została powołana do badania tego, nie ma do tego kompetencji, a poczuła się władna".
- Mimo to, w duchu realizmu politycznego, siedliśmy, zawarliśmy pewien kompromis, Polska się z tego wywiązała, Komisja Europejska stawia nowe warunki. Tylko to jest wymiar deklaratywny. Na szczęście fakty są takie, że KPO jest zatwierdzony, przygotujemy wniosek o wypłatę pierwszej transzy i powinniśmy te pieniądze otrzymać - ocenił.
Prowadzący przypominał, że Polska zgodziła się na proponowane przez KE kamienie milowe. - W ramach kompromisu, w ramach tego, że już wykonaliśmy krok w tył, którego nie musieliśmy wykonywać - powiedział Horała.
- Mam nadzieję, że to, o czym mówimy, to sfera deklaratywna, a zadziała sfera faktów, takie jakie one są do tej pory i gdzieś na przełomie roku, bo wtedy mniej więcej będziemy gotowi, żeby wniosek o pierwszą płatność pod koniec tego roku lub z początkiem przyszłego złożymy, i te pieniądze wpłyną - dodał wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Horała: nie każdą cenę opłaca się zapłacić
Horała w rozmowie przyznał, że "zastrzyk pieniędzy zawsze by się przydał, tylko tak jak wszystko w gospodarce, ma to swoją cenę". - Nie każdą cenę opłaca się, za określone wartości i korzyści, zapłacić. Jeżeli tą ceną miałoby być uznanie nieskończonej i nieograniczonej traktatem kompetencji Komisji Europejskiej, to taki stan faktyczny bardzo szybko bardzo zaszkodziłby również polskim interesom gospodarczym - ocenił.
Przekonywał przy tym, żeby nie podejmować tu działań "za wszelką cenę", po czym wyjaśnił swoją myśl, nawiązując do motoryzacji. - Mercedes to jest bardzo fajny samochód i pewnie wiele osób by chciało go mieć, ale nie za każdą cenę. Ma swoją wartość, ma swoją cenę, którą warto zapłacić, a jest i cena, której nie warto płacić - mówił.
- Jeszcze raz powtórzę, że zapłacenie takiej ceny, że uznajemy taką oto sytuację, że Komisja Europejska może nam stawiać kolejne i kolejne, i kolejne, i kolejne żądania, i musimy je po prostu spełniać bez względu na polskie prawo i bez względu na traktaty europejskie, stanowi poważne zagrożenie dla polskich interesów gospodarczych - dodał. Nie odniósł się do uwagi prowadzącego, że kamienie milowe pozostają niezmienne.
Horała: ja bym coś powiedział tym spółdzielniom mieszkaniowym
Gość "Jeden na jeden" pytany był także o pomysł skrócenia wakacji parlamentarnych i przyśpieszonego posiedzenia Sejmu. - To jest pomysł, który w każde wakacje sejmowe ktoś zgłasza, choć powiedzmy ściślej, że wakacje sejmowe to oznacza brak posiedzeń Sejmu, to nie oznacza, że posłowie nie mają żadnych obowiązków - odpowiedział.
- Jeżeli będzie realna potrzeba, rzeczywista potrzeba, to znaczy, że dzięki temu będzie można szybciej przyjąć jakieś rozwiązania, które są szybciej potrzebne, to my wszyscy jesteśmy gotowi i takie posiedzenie będzie - oświadczył.
Na zwrócenie uwagi przez prowadzącego, że połowa września (czyli wtedy, na kiedy zaplanowane jest pierwsze powakacyjne posiedzenie) to późny termin, jeżeli chodzi o przyjmowanie ważnych dla Polaków rozwiązań, między innymi tych dotyczących sezonu grzewczego, Horała odparł: - To nadal jest znacząco przed sezonem grzewczym.
Dopytywany, czy on sam nie wolałby już teraz zaplanować sobie budżet w tym zakresie, poseł Prawa i Sprawiedliwości odparł, że "każdy by wolał".
Na pytanie, co powiedziałby osobom, które dostają większe rachunki i po ich opłaceniu zostaje im kilka lub kilkanaście złotych w portfelu, wiceminister odpowiedział: - Ja bym coś powiedział tym spółdzielniom mieszkaniowym i zarządom budynków komunalnych, którzy ludzi straszą takimi taryfami. Nie ma jeszcze sezonu grzewczego. Będzie rozwiązanie, które umożliwi, żeby skala podwyżek była znacznie mniejsza, więc gorąca prośba, żeby na razie ludzi nie straszyć, poczekać na rozwiązania i wprowadzić te taryfy. Teraz jeszcze jest lato.
Pytany, co w takim wypadku mają zrobić ludzie, Horała stwierdził, że "to pytanie nawet poniżej poziomu stacji TVN".
CZYTAJ WIĘCEJ: Horała o wywłaszczeniach pod CPK: jeżeli wtedy zasady nie były strasznie złe, to teraz też nie są
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24