Ponad 120 tysięcy złotych darowizn na kampanię wyborczą w 2019 roku wpłynęło na rachunek PiS ze wskazaniem na Marcina Horałę. Wpłaciło 21 osób. Większość z nich jest albo była zatrudniona w koncernie Energa i spółkach córkach - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy tvn24.pl i magazynu "Czarno na białym". Wiceminister pytany przez nas, czy rozmawiał z darczyńcami o wpłatach, odpowiedział, że wszystkie datki były "dobrowolne".
Niespełna 41-letni Marcin Horała uważany był przed laty za jednego ze zdolniejszych młodych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Dziś niewątpliwie jest jednym z najbardziej zajętych. Nie tylko zasiada w trzech sejmowych komisjach, nie tylko równolegle sprawuje funkcję wiceministra infrastruktury oraz wiceministra funduszy i polityki regionalnej, ale jest także pełnomocnikiem rządu do spraw sztandarowego projektu rządu Zjednoczonej Prawicy, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego. Miesiącami stał też na pierwszej linii sporu z kontrolerami lotów, bo w zakresie jego obowiązków był nadzór nad Polską Agencją Żeglugi Powietrznej.
Gdy w 2015 roku po raz pierwszy wchodził do Sejmu, uzyskał nieco ponad 10 tysięcy głosów. Później jednak zyskał rozpoznawalność jako szef komisji śledczej do spraw wyłudzeń VAT i miał lepszą kampanię wyborczą. W 2019 roku zdobył ponad 86 tysięcy głosów, a lepszy wynik w okręgu słupskim (choć tylko o niespełna 3 tysiące głosów) miała jedynie Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej .
Dotarliśmy do historii rachunku komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości i przyjrzeliśmy się tym wpłatom, gdzie w tytule przelewu było wpisane nazwisko Marcina Horały. Znaleźliśmy 21 takich przelewów na łączną kwotę 123 tysiące złotych.
Kto je wpłacił? O tym za chwilę.
"To moja decyzja"
Według źródeł zbliżonych do Prawa i Sprawiedliwości w partii przyjęto zasadę, że jeśli w tytule przelewu jest wpisane nazwisko konkretnej osoby, to ta kwota jest przeznaczana na kampanię tej osoby, choć nie ma prawnego wymogu, by tak czynić. W teorii partia może wydawać środki z funduszu wyborczego na dowolnego kandydata. Informowaliśmy o tym w listopadzie ubiegłego roku w tvn24.pl i w "Czarno na białym", gdy zajmowaliśmy się wpłatami na rzecz kampanii wyborczej premiera Mateusza Morawieckiego.
Teraz przyjrzeliśmy się wpłatom ze wskazaniem na Marcina Horałę. Z historii rachunku wyborczego PiS wynika, że na kampanię urodzonego w Gdyni polityka darowizny wpłaciło 21 osób. Jak ustaliśmy, aż 17 z nich związanych jest z gdańską Energą i jej spółkami zależnymi. Energa to koncern energetyczny ze znacznym udziałem (poprzez PKN Orlen) Skarbu Państwa.
Z listy wpłat, którą przeanalizowaliśmy, wynika, że tylko dwie ze wspomnianych 21 osób nie pracowały w spółkach z państwowym kapitałem.
Najwięcej na kampanię wiceministra (po 15 tysięcy złotych) wpłacili Marek Kasicki, wiceprezes spółki Energa Operator oraz Krzysztof Grochocki - od 2017 roku prezes spółki Energa Ochrona, a wcześniej szef prywatnej firmy ochroniarskiej Zubrzycki.
Pytany przez nas o wpłatę na polityka PiS, Grochocki odpowiedział: - Jest to moja prywatna decyzja. Uważałem, że warto w młodego kandydata, posła zainwestować. Uważałem, że dużo dobrych rzeczy dla Polski będzie mógł zrobić.
Nasz rozmówca zaprzeczył, by bezpośrednio znał ministra. Zapytany, czy dokonał darowizny pod wpływem czyjejś rady lub sugestii, odpowiedział: - Nie jestem osobą ubezwłasnowolnioną. To moja decyzja.
- Dlaczego wsparł pan akurat ministra Horałę? - dociekaliśmy.
- Dlatego, że to młody prawnik - odparł prezes spółki Energa Ochrona.
"Państwo ma wpływ"
O motywacje i dobrowolność wpłaty zapytaliśmy (osobiście, telefonicznie, mailowo albo poprzez komunikatory) wszystkie osoby, które obdarowały fundusz wyborczy Prawa i Sprawiedliwości i w tytule przelewu wpisały nazwisko Horały.
Motywacje są istotne, bo dobrowolna wpłata różni się od takiej, do której doszło pod wpływem nacisku lub nawet sugestii - wówczas jest rodzajem haraczu wymuszonego przez polityków lub ich współpracowników na pracownikach kontrolowanych przez władzę spółek lub instytucji.
- To są mechanizmy finansowania polityki, które mogą budzić wątpliwości - mówi dr hab. Piotr Uziębło z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizujący się w kampaniach wyborczych. - Jest to pewna forma wzajemnego porozumienia. My damy dobrą posadę w jakiejś firmie, w jakimś państwowym urzędzie, a w zamian za to jakiś haracz będziemy pobierać.
- Z punktu widzenia prawa jest to w pełni akceptowane - podkreśla prawnik. - Etycznie jest to dyskusyjne, szczególnie jeżeli taka osoba odnosi jakąś korzyść osobistą, czy też korzyść ekonomiczną, np. jeśli objęła jakieś wyższe stanowisko.
Piotr Uziębło zwraca uwagę, że chodzi o spółki, na które "państwo ma wpływ" i spółki, w których "obsada stanowisk jednak w dużej mierze ma charakter polityczny, szczególnie chodzi o te stanowiska kierownicze".
W wyemitowanym pod koniec zeszłego roku w "Czarno ma białym" reportażu "Do spółki z premierem" nasz informator - zbliżony do jednego z ważnych polityków PiS - mówił, że "wszystko jest uzależnione od zarobków - ten, kto zarabia więcej, to płaci więcej, ten, kto zarabia mniej, płaci mniej".
Jego zdaniem kwestie wsparcia finansowego w trakcie kampanii ustala się często na początku pracy poleconej osoby. - Mówi się na samym początku że w przypadku potrzeby przed wyborami matka partia plus wskazujący poseł będzie potrzebował wsparcia finansowego - tłumaczył w rozmowie z nami były działacz PiS.
Stanisław Kostrzewski, były skarbnik PiS, tak komentował wówczas mechanizm wpłat na kampanię wyborczą przez osoby zatrudnione w spółkach z udziałem Skarbu Państwa: - Jest związek zwrotny: dostałeś taką i taką pracę, tyle pieniędzy, a więc wpłaciłeś. Ale również można domniemywać, że jak wpłacisz, to dostaniesz taką pracę.
"Trochę osób sympatyzujących"
10 tysięcy złotych na kampanię Marcina Horały wpłacił Grzegorz Ksepko, który w latach 2016-2019 był wiceprezesem Energi. Ksepko na fundusz wyborczy PiS wpłacił też 30 tysięcy złotych w wyborach samorządowych w 2018 roku.
W rozmowie z nami potwierdza, że wpłacał na kampanię Horały, choć nie pamięta ile. Podkreśla, że była to jego "dobrowolna decyzja".
- Cenię go sobie jako posła, też jako kolegę partyjnego, bo też się znamy na stopie towarzyskiej.
- Rozmawiali panowie na ten temat? - pytamy.
- Nie pamiętam, czy rozmawialiśmy akurat na temat wpłat. Dla mnie to było oczywiste, że akurat jego wspomogę. Nikt mi [tego - red.] nie sugerował - odpowiada.
Na uwagę, że na polityka PiS wpłacali głównie pracownicy Energi, były wiceprezes tej spółki stwierdza, że nie może "odpowiadać za innych".
- Czy to przypadek? - dopytujemy.
- Może to wynikać z tego, że w Enerdze w tamtym czasie pracowało trochę osób sympatyzujących z PiS-em. To też nie jest jakąś tajemnicą. Przypuszczam, że nie jest to w takim sensie przypadek, że ci ludzie losowo nie wybrali sobie pana Marcina Horały. Widocznie go cenili i ich poglądy polityczne były zbieżne z jego poglądami - tłumaczy Ksepko.
O niemal 40 politykach PiS, którzy po wyborach w 2015 r. znaleźli pracę w Enerdze, pisała "Gazeta Wyborcza". Wśród nich byli dwaj byli asystenci ministra Horały: Michał Bełbot został w 2017 roku prezesem spółki Energa Oświetlenie, a w kolejnym roku 29-letni Mateusz Socha dostał stanowisko dyrektora biura zarządu.
W 2017 roku Grzegorz Ksepko zawierzył firmę Opatrzności Bożej i Matce Najświętszej Gromnicznej. Przemawiał w Kościele Opatrzności Bożej na gdańskiej Zaspie (udekorowanym barwami spółki Energa) na koniec uroczystej mszy. - Mam nadzieję, że nie zabraknie nam tego boskiego prądu na naszej drodze, tego bożego światła. I że nasza firma będzie się rozwijać, będzie bezpieczna, będzie chroniona bożą pomocą, pomocą wszystkich świętych - powiedział.
Media opisując sprawę, wytykały wiceprezesowi Energi, że wcześniej przez wiele lat śpiewał i grał na gitarze w heavymetalowych zespołach: "tylko zło i diabeł (...) Cieślo, nie zatrzymasz nas".
O komentarz był wówczas poproszony Marcin Horała, który bronił inicjatywy Ksepki. - Nie widzę w tym wydarzeniu nic niecodziennego. W kulturze polskiej jest pewna tradycja, że zbiorowości zamawiają msze, na przykład miasta w rocznicę swojego założenia - mówił wówczas poseł PiS.
Różne spotkania Marcina Horały
Większość osób, które próbowaliśmy namówić na rozmowę o wpłatach na kampanię Horały, odmawiała.
Klaudiusz Pobudzin, były dziennikarz telewizji państwowej, a potem szef biura prasowego grupy Energa, przelał na konto PiS ze wskazaniem na posła Horałę 5 tysięcy złotych. Na pytanie o wpłatę rozłączył się, rzucając wcześniej: - Nie mam do państwa zaufania.
Grzegorz Bałkowiec, również pracujący w 2019 roku w grupie Energa, wpłacił taką samą kwotę, a pytany o to, odparł: - Zostawię to bez komentarza. Jesteście skuteczni, pewnie znajdziecie sobie odpowiedzi.
Kolejny z darczyńców zatrudnionych w Enerdze to Piotr Meler, który wpłacił 2 tysiące złotych. Pytany o sprawę, zasłonił się niepamięcią i zastrzegł, że nie zgadza się na cytowanie jego wypowiedzi.
Roman Staśkiewicz, wiceprezes Energii Obrót, który wpłacił 10 tysięcy złotych, tłumaczył w rozmowie z nami, że to jego "prywatna sprawa" i proponuje spotkanie w kolejnym tygodniu. Potem jednak nie znalazł czasu na spotkanie, tłumacząc, że "zapomniał" o wypadającym wówczas Święcie Bożego Ciała.
Grzegorz Baran z Energi, który zasilił kampanię Horały kwotą 5 tysięcy złotych, nie chciał rozmawiać przez telefon. Poprosił o wysłanie pytań mailem. W odpowiedzi odpisał lakonicznie, że pytania dotyczą jego "prywatnych spraw" i zapewnił, że nikt nie naciskał na niego w kwestii wpłat na fundusz wyborczy. "Nie rozmawiałem również z panem ministrem Horałą na ten temat" - zaznaczył.
Sam Marcin Horała nie znalazł czasu na rozmowę przed kamerą na temat finansowania swojej kampanii, choć prosiliśmy o to kilkukrotnie, występując m.in. do biur prasowych obu resortów, których Horała jest wiceszefem. Ostatecznie udało nam się złapać wiceministra, gdy wychodził po głosowaniach z Sejmu.
- Czy pan kojarzy te nazwiska? - zapytaliśmy, pokazując listę darczyńców.
- Niektóre tak - odpowiedział Horała.
- Czy z którąkolwiek z tych osób rozmawiał pan na temat wpłaty?
- W trakcie kampanii odbywa się różne spotkania, na których też prosi się osoby, żeby wpłacały na kampanię zgodnie z przepisami prawa i ordynacji wyborczej.
- Tylko pod warunkiem, że te wpłaty są dobrowolne.
- Na pewno każda z nich była dobrowolna, nie było wpłat niedobrowolnych - podkreślił polityk, który zakończył rozmowę, kiedy tylko podjechała jego limuzyna.
"Cenię go jako posła"
Po naszej rozmowie przed Sejmem z ministrem wyraźnie jednak zmieniło się podejście naszych kolejnych rozmówców z listy darczyńców jego kampanii. Przestali odmawiać nam rozmowy.
Na początku tekstu przytoczyliśmy rozmowy z Krzysztofem Grochockim i Grzegorzem Ksepką. Do nich dzwoniliśmy już po krótkiej rozmowie z Horałą, w trakcie której pokazaliśmy mu listę darczyńców.
Zarówno Ksepka, jak i Grochocki wyraźnie podkreślali, że wpłaty były ich własną inicjatywą. Podobne stanowisko prezentowali Zenon Żynda z Energi i Dorota Wawryn, zatrudniona w PGNiG, którzy wsparli kampanię polityka PiS taką samą kwotą 4 tysięcy złotych.
Żynda tłumaczył, że wsparł wiceministra wyłącznie z własnej woli, bo uważa go za świetnego polityka.
Wawryn zaznaczyła, że zna osobiście Horałę, ale nie rozmawiała z nim o wpłacie. - Cenię go jako posła, chciałam mu pomóc w kampanii - podkreśliła. Zasiliła fundusz PiS-u, bo miała "takie życzenie".
- Zdecydowana większość środków na kampanię ministra pochodzi od osób ze spółek Skarbu Państwa, czyli spółek, na które władza ma wpływ. Czy to etyczne? - zapytaliśmy.
- Nie wiem, nie znam innych darczyńców. Mogę mówić tylko we własnym imieniu. To są pieniądze zarobione moją ciężką pracą i tak zdecydowałam - wyjaśniła Wawryn. I dodała: - Nie ma pieniędzy na taką dużą kampanię, więc każdy grosz, każda kwota jest na wagę złota, prawda?
U dwóch osób z listy darczyńców nie znaleźliśmy powiazań z zależnymi od rządu spółkami. Jedną z nich jest aktorka Blanka Kaczorowska, która grała w filmie "Smoleńsk" i wpłaciła na kampanię dzisiejszego wiceministra 3 tysiące złotych.
Pytana o to, odpisała nam: "Akurat wtedy mieszkałam na Pomorzu i popierałam kandydatów lokalnego PiS, tak było wtedy, że byłam sympatykiem tej partii".
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski, Łukasz Karusta
Źródło: tvn24.pl, "Czarno na białym" TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Foto Press Przemyslaw Swiderski