W piątek Kancelaria Sejmu opublikowała listy sędziów, którzy poparli kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Wokół opublikowanych dokumentów pojawiły się jednak wątpliwości, o których dyskutowali w "Tak jest" w TVN24 członek Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Marcin Wolny i rzecznik nowej KRS Maciej Mitera, którego lista poparcia również została opublikowana. Wśród podnoszonych przez nich kwestii były między innymi możliwość wycofania podpisów, sposób uzyskiwania poparcia, powtarzające się na różnych listach nazwiska i liczba podpisów złożonych przez sędziów pracujących w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Kancelaria Sejmu opublikowała w piątek po południu wykazy sędziów, którzy udzielili poparcia kandydatom do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Wcześniej tego dnia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie opublikował uzasadnienia wyroków uchylających postanowienia prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. To właśnie na postanowienia PUODO powoływała się Kancelaria Sejmu, wstrzymując publikację tak zwanych list poparcia.
Wycofane podpisy dla Nawackiego. Mitera: zapewne są opinie, że udzielonego głosu nie można wycofać
Rzecznik nowej Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Mitera, którego lista poparcia również została w piątek opublikowana, oraz Marcin Wolny z Helińskiej Fundacji Praw Człowieka rozmawiali w "Tak jest" w TVN24 o ujawnionych przez Kancelarię Sejmu dokumentach.
CZYTAJ TAKŻE: Żona wsparła męża, sędziowie podpisywali się sobie nawzajem. Co jest na listach poparcia? >>>
Wolny mówił między innymi o wątpliwościach, jakie budzi lista poparcia dla sędziego Macieja Nawackiego.
Poparcie dla niego wycofali sędziowie: Anna Pałasz, Katarzyna Zabuska, Joanna Urlińska i Krzysztof Bieńkowski. Pałasz i Zabuska w rozmowie z "Faktami" TVN po raz pierwszy zdecydowały się publicznie powiedzieć, co nimi kierowało i jak próbowały bezskutecznie doprowadzić do usunięcia swoich nazwisk.
- Te wszystkie cztery osoby są na pierwszych 15 miejscach. A właśnie ta 15 wyznaczała pełnomocnika, który zgłasza daną kandydaturę. Jeśli te cztery osoby zawiadomiły pełnomocnika o tym, że nie popierają już pana sędziego - to można domyślać się, również oznacza: "wycofujemy ci pełnomocnictwo" - to pan sędzia (Michał - red.) Lasota nie miał prawa zgłosić tej kandydatury do marszałka Sejmu. I cała ta kandydatura, a w efekcie Rada, która została wybrana (…) jest skażona pewną wadliwością - mówił Wolny odnosząc się do faktu, że wszyscy sędziowie byli akceptowani w jednym głosowaniu, a nie pojedynczo.
Do tej kwestii odniósł się Mitera, przekonując, że "zapewne są opinie, czy autorytetów, czy osób, które zajmują się zawodowo przedmiotową tematyką, że tak udzielonego głosu, pełnomocnika, nie można wycofać".
Mitera o opinii w sprawie wycofania podpisów
Mitera odniósł się do wątpliwości wobec opinii prawnej doktora habilitowanego Marka Dobrowolskiego z lutego 2018 roku, na którą powoływała się Kancelaria Sejmu przekonując, że nie można wycofać podpisów na listach. Póżniej Dobrowolski zgłosił swoją kandydaturę do nowej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, a następnie w październiku 2018 roku został powołany na jej sędziego przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Rzecznik nowej KRS zauważył, że Dobrowolski to specjalista "z tytułem profesorskim". - Kiedy ta osoba, jedna z wielu, formułowała swoją opinię, to jeszcze nie aspirowała do stanowiska sędziowskiego - dodał.
- Ile razy w naszej historii wielokrotnie profesorowie, ludzie nauki, sporządzali różne opinie, a później byli rekomendowani przez ówczesną Krajową Radę Sądownictwa i znajdowali miejsce w Sądzie Najwyższym? - pytał Mitera.
Mazur i Nawacki "to są różni sędziowie"
Na liście pod kandydaturą przewodniczącego nowej Krajowej Rady Sądownictwa Leszka Mazura widoczne są trzy wykreślone pozycje. Te trzy podpisy nie były brane pod uwagę, gdyż - jak informuje Sejm - "zostały wykreślone przed złożeniem dokumentu przez Pełnomocnika do Marszałka Sejmu".
Rzecznik Rady uznał, że Mazur i Nawacki "to są różni sędziowie". - Sędzia Mazur, na tyle, co poznałem jako sędziego i człowieka, dalekowzroczny, zapobiegliwy. Trudno, być może tej zapobiegliwości brakło mojemu koledze (sędziemu Nawackiemu - red.), co nie znaczy, że jest w jakiś sposób nielegalny wybrany - przekonywał Mitera.
Do możliwości wycofania podpisów i opinii w tej sprawie odniósł się także Marcin Wolny. - Ja mam wątpliwości wokół tych opinii, że one jednak dotyczą tego momentu już po złożeniu podpisów, po złożeniu list poparcia do marszałka Sejmu. Natomiast ja bym jednak patrzył troszkę wcześniej, na ten etap, co się działo wcześniej i tam wydaje mi się, że to wycofanie poparcia mogło być możliwe - powiedział.
Zwrócił też uwagę, że "żaden z przepisów regulaminu Sejmu nie zawiera możliwości wycofania podpisu pod kandydaturą sędziego Trybunału Konstytucyjnego". - Tymczasem takie wycofanie poparcia jeszcze w tej kadencji Sejmu zaistniało, dotyczyło pana sędziego (Roberta - red.) Jastrzębskiego. Więc ten problem jest tak naprawdę nieunormowany w dostatecznym zakresie i trudno tutaj jakieś jednoznaczne wnioski wyciągać. Natomiast wątpliwości są dosyć duże - dodał Wolny.
"Słuchaj, mam zamiar kandydować, udzielisz mi poparcia?"
Sędzia Maciej Mitera odpowiadał także na podnoszone wątpliwości wokół jego listy poparcia. Marcin Wolny zwrócił uwagę, że na liście rzecznika nowej KRS "są przede wszystkim sędziowie delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości". Wśród nich znalazł się Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości, który stracił funkcję po podejrzeniach o organizowanie hejtu wobec niektórych sędziów (sam zaprzeczał, jakoby uczestniczył w takiej akcji).
- Pragnę zauważyć, że ja pana Piebiaka znam dwie dekady - podkreślił Mitera. Dodał, że Piebiak "jest i był sędzią".
Mitera relacjonował także, jak wyglądało zdobywanie przez niego podpisów. - Pierwsza rzecz, kogo spotykam, mówię tak: słuchaj, mam zamiar kandydować, udzielisz mi poparcia? - opowiadał.
Mitera o podpisie na liście Dudzicza: spodobała mi się jego wizja
Mitera podpisał się pod kandydaturą Jarosława Dudzicza – jednego z sędziów wymienianych w publikacji Onetu w kontekście "afery hejterskiej". Pytany o tę kwestię, rzecznik nowej KRS wskazywał, że Dudzicz pytał go, czy jest mu w stanie udzielić poparcia.
- Również było tak: a co panie sędzio - czy póżniej jak oczywiście przeszliśmy "na ty" - Jarku chciałbyś zrobić, jak to widzisz wszystko? Normalna kolej rzeczy - relacjonował Mitera. - Jego wizja na tak zwany ogólnie wymiar sprawiedliwości wtedy, kiedy mi to przedstawiał, spodobała mi się - dodał.
Mitera o powtarzających się podpisach na innych listach
Członek HFPC podniósł także inne wątpliwości dotyczące list poparcia kandydatów do nowej KRS. Jak mówił, między innymi na liście pod kandydaturą sędzi Joanny Kołodziej-Michałowicz i sędziego Jarosława Dudzicza na jednej ze stron pojawiają się te same nazwiska, w zmienionej tylko niekiedy kolejności. W przypadku Dudzicza strona z tymi podpisami zaczyna się od nowa od cyfry 1, natomiast na stronie poprzedniej widnieje kilka wolnych rubryk. Wolny zwracał także uwagę, że nagłówek z nazwiskiem kandydata jest dopisany na liście innym rodzajem czcionki niż sformułowanie "Wykaz sędziów popierających zgłoszenie kandydatury Pani\Pana". Jego zdaniem, rodzi się pytanie, "czy te listy zostały podpisane in blanco".
- Pewnym to ja mogę być tylko osób mi najbliższych, mojej rodziny. Nie jestem w stanie tutaj przedstawić i dać sobie odciąć kciuka, jak było - komentował tę sytuację Mitera.
- Zapewniam panów, jak było z moją osobą. Wszystkie te osoby (podpisane na liście - red.) odwiedziłem, prosiłem, przedstawiałem i proszę zwrócić uwagę, jakie szerokie spektrum środowiska sędziowskiego jest na mojej liście. Sędziowie apelacyjni, okręgowi, rejonowi, sąd administracyjny - przekonywał.
Ile osób z ministerstwa podpisanych na liście Mitery i dlaczego?
Mitera podkreślił także, że nie wszystkie osoby, które podpisały się na jego liście, pracowały wówczas w resorcie sprawiedliwości. Odniósł się także do tych popisów, które złożyły osoby z ministerstwa.
- Można powiedzieć, że najbardziej jestem osadzony w środowisku sądu warszawskiego. Z tym, że w tym okresie faktycznie byłem delegowany, pracowałem w ministerstwie. (…) Ministerstwo co najmniej, powtarzam co najmniej, pracuje do godziny 16.15, 16.30. A nierzadko to jest o wiele dłużej. Czyli kończąc pracę urzędniczą w tym ministerstwie, kończyłbym o godzinie 17 powiedzmy. Zanim dotarłbym do sądu warszawskiego, to domyślacie się, która byłaby godzina. Małe szanse, żeby zastać kogoś w tym sądzie. Siłą rzeczy, jeżeli poznawałem osoby w ministerstwie, (...) pytałem, rozmawialiśmy - wyjaśniał.
Zaznaczył, że na delegacji w resorcie "też są sędziowie sądów warszawskich". - I mogę tak panom to wyjaśnić, dlaczego te osoby, które były w ministerstwie, są w ministerstwie, czy już ich nie ma, udzieliły mi poparcia - dodał, zwracając się do prowadzącego program i Marcina Wolnego z HFPC.
Rzecznik nowej KRS o legitymacji do Rady od sędziów podległych ministrowi sprawiedliwości
Członek Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pytał także, "czy osoba, której zadaniem jest bronienie sędziów przed wpływami władzy wykonawczej, w tym ministra sprawiedliwości, powinna mieć legitymację od sędziów, którzy są bezpośrednio zależni od ministra sprawiedliwości, który może w każdej chwili zakończyć ich delegację do ministerstwa?".
- Ja takiego związku nie widzę - odparł Mitera. - Proszę zwrócić uwagę, że przecież ludzie sami rezygnują z delegacji. Z różnych względów, najczęściej osobistych, ta odległość jest męcząca, ten zakres pracy dla niektórych jest nieodpowiedni - kontynuował.
Marcin Wolny zwrócił uwagę, że minister może odwołać sędziego np. z funkcji wiceprezesa sądu. - Zgadzam się z panem, jeżeli nie będę spełniał się jako osoba administrująca sądem, tak, może mnie odwołać. Tylko tyle w mojej ocenie - odpowiedział mu Mitera.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24