W Sejmie we wtorek odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Energetycznej, w którym udział wziął prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla Łukasz Horbacz. Mówił, że w najbliższym czasie w Polsce zabraknie węgla, a także wskazał, gdzie błędy popełnili rządzący. - Rosyjscy oligarchowie mieli praktycznie półtora miesiąca na to, żeby upłynnić majątki i uciec z Polski, natomiast polskie podmioty handlujące węglem miały świąteczny weekend wielkanocny, żeby dostosować się do nowych realiów - mówił prezes.
Podczas wtorkowego spotkania Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Energetycznej swoje wystąpienie miał Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. W skład zespołu wchodzą między innymi posłowie klubu PiS Janusz Kowalski, Marek Wesoły i Małgorzata Janowska. Jednym z wiceprzewodniczących jest poseł Konfederacji Robert Winnicki.
Horbacz odnosił się głównie do kryzysu związanego z niedoborami węgla. - Dialogu z branżą zabrakło szczególnie w pierwszych dniach po wprowadzeniu embarga na węgiel rosyjski, kiedy można powiedzieć śmiało, że rynek w Polsce wywrócił nam się do góry nogami - powiedział na początku wystąpienia.
Horbacz: brakujące 2,5 miliona ton dla sektora komunalno-bytowego to ilości nieuzupełnialne
Horbacz informował, że dostawy węgla ze wschodu jeszcze przed wojną utrudniały manewry wojskowe. - Atmosfera staje się już gorąca i węgiel staje się tematem niedzielnych rozmów przy obiedzie, a to dopiero początek - mówił. Zauważył, że po rozpoczęciu wojny na rynku zmniejszyła się zarówno podaż węgla importowanego, jak i krajowego, wzrósł za to popyt.
Unijne embargo na rosyjski węgiel ocenił jako racjonalne, bo dawało kilka miesięcy na zaopatrzenie się w odpowiednią ilość surowca. Tymczasem polska ustawa zakazała importu z dnia na dzień. - W naszym krajowym wydaniu zrobiliśmy to zupełnie inaczej. Ustawa została podpisana przez prezydenta 15 kwietnia i embargo zaczęło obowiązywać już następnego dnia, 16 kwietnia - opisywał Horbacz. Rosja, jak zauważył, w odwecie od początku maja utrudniała tranzyt węgla z Kazachstanu, który mógłby zastępować węgiel z Rosji. Horbacz zaznaczył, że osiem milionów ton węgla importowanego z Rosji przez Polskę to 4 procent tamtejszego eksportu, "czyli niewielki pstryczek dla Rosji, natomiast bardzo poważne konsekwencje dla naszego krajowego rynku".
Prezes izby sprzedawców węgla mówił, że organizacja zachowała się jak "dobrzy sygnaliści" i wysłała 25 kwietnia list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego, ostrzegając, że podjęte decyzje będą miały "reperkusje w postaci niedoborów i wysokich cen węgla". Członkowie izby postulowali też obniżkę VAT na węgiel oraz przekierowanie krajowej produkcji w jak największym stopniu na rynek krajowy, a importu - do dużej energetyki. Wspomniał również, że wiele firm musiało wstrzymać sprzedaż, aby dostosować swoje systemy do nowych wymagań takich jak oświadczenia o pochodzeniu węgla. - Był nawet taki żart w branży. W tej ustawie były też zapisy o możliwości zamrażania majątków oligarchów rosyjskich na terenie Polski. Oligarchowie rosyjscy mieli praktycznie półtora miesiąca na to, żeby upłynnić majątki i uciec z Polski, natomiast polskie podmioty handlujące węglem miały świąteczny weekend wielkanocny, żeby dostosować się do nowych realiów - dodał.
Wszystko to doprowadzi - według szacunków izby - do niedoborów węgla na poziomie 4-6 milionów ton do końca roku, co w stosunku do prognoz z kwietnia - jak powiedział Horbacz - "jest wartością optymistyczną". Z tego 2,5 miliona ton niedoboru będzie dotyczyło sektora komunalno-bytowego (i - jak mówił - może się to zmienić, jeśli zima będzie bardziej sroga), a 1,5-3,5 miliona ton - energetyki i ciepłownictwa.
- Te 2,5 miliona ton dla sektora komunalno-bytowego to ilości w pewnym sensie nieuzupełnialne - powiedział Horbacz.
Ocena działań rządu
Apele rządu z czerwca i lipca, żeby nie kupować węgla, bo będzie tańszy i powszechnie dostępny, oraz obietnicę dopłaty do węgla za 996,60 zł Horbacz ocenił jako "projekt bardzo ambitny i być może z punktu widzenia społecznego słuszny". - Klienci oczywiście, słysząc takie postulaty, wstrzymują zakupy praktycznie do teraz, czyli na okres około dwóch miesięcy. Pośrednicy w takich realiach, kiedy słyszą o programie dopłat, widzą że na rynku jedyny węgiel, którym są w stanie w większej ilości się zatowarować, jest drogi węgiel importowany, wstrzymują zakupy, bo boją się tego, że drogi węgiel będzie za chwilę konkurować z jakimś tanim, dotowanym węglem. Prywatni importerzy też wstrzymują zakupy, bo nie mają odbioru, dlatego że dystrybutorzy wstrzymują te zakupy - opisywał sytuację na rynku.
Dodał, że rezultatem tego jest zmniejszenie podaży oraz kumulacja popytu, bo ci, którzy nie kupowali dwa miesiące węgla, będą musieli go w końcu kupić. - Będzie to zmasowane, będzie problem z dystrybucją, będzie problem z tym, żeby dowieźć ten węgiel dla wszystkich na czas - przestrzegał Horbacz.
W rządowym programie dopłat do węgla firmy miały sprzedawać węgiel za 996,60 złotych za tonę i otrzymać 1070 złotych dopłaty. Zdaniem prezesa izby sprzedawców program nie był potrzebny przy węglu krajowym, a w przypadku importowanego - niewystarczający.
- Poszedł komunikat medialny, że przedsiębiorcy nie zapisują się do programu. To nas bardzo zaskoczyło, dlatego że ten komunikat wyszedł na kilka dni przed wejściem ustawy w życie i zanim jeszcze powstała niezbędna infrastruktura do tego, żeby móc się zapisywać do tego systemu - powiedział.
Horbacz ocenił też program dodatku węglowego, który zakłada wypłacenie trzech tysięcy złotych na gospodarstwo domowe palące węglem. Ustawa przeszła już przez Sejm. - W opinii branży każde rozwiązanie odmrażające sprzedaż węgla na tym etapie już było dobre - powiedział. Zauważył jednak problemy dotyczące np. tego, że pokrzywdzone cenami węgla spółdzielnie i firmy są pominięte.
Jako słuszne i łagodzące skutki problemu, chociaż też nieidealne ze względu na przepisy antysmogowe Horbacz ocenił zawieszenie przez rząd norm jakości paliw stałych.
Horbacz: ofiarami tego, co się dzieje, będą jakość powietrza i gospodarstwa domowe
Prezes izby sprzedawców mówił też o wyższych cenach węgla i zderzeniu w sierpniu spiętrzonego popytu z niewielką podażą. - Często oskarża się dystrybutorów węgla o to, że w tej chwili czerpią jakieś ponadnormatywne korzyści z handlu węglem. Zachęcam w tej chwili, w tych trudnych warunkach każdego, kto tak uważa, żeby po prostu zaczął tym węglem handlować - powiedział.
Ocenił jako pozytywne działania rządu dotyczące priorytetu dla węgla w portach, co zwiększyło przepustowość powyżej oczekiwań, chociaż nadal istnieją "wąskie gardła". Dobrze ocenił też interwencyjny zakup 4,5 miliona ton węgla przez Węglokoks i PGE Paliwa, chociaż zostało to - zdaniem Horbacza - zrobione za późno. - Dalej brakuje nam 3-4,5 miliona ton - dodał jednak.
- Pierwszą ofiarą tego, co się dzieje, będzie jakość powietrza. My się tego bardzo obawiamy. Mam wrażenie, że branża przez ostatnie kilka lat zrobiła bardzo dużo, żeby jakoś powietrza się poprawiała - ocenił Horbacz. Jego zdaniem może dojść do sytuacji, że ludzie będą segregować śmieci na te do wyrzucenia oraz te do spalenia. - Te palne będą się dzielić na palne w dzień i palne w nocy, czyli te bardziej i mniej dymiące - przewidywał.
- Kolejną ofiarą tych zdarzeń, wysokich cen węgla, będą gospodarstwa domowe - ocenił i dodał, że będzie się zwiększało ubóstwo energetyczne.
Jakie działania proponuje izba sprzedawców węgla?
Prezes izby sprzedawców węgla zaproponował między innymi, żeby zwiększyć import przez spółki państwowe "bez kanibalizowania importu prywatnego", wesprzeć kapitałowo rynek prywatny i wprowadzić zmiany w logistyce, takie jak udrażnianie przepustowości portów. Postulował też obniżkę podatku VAT na węgiel w razie konieczności, a w dłuższej perspektywie - zwiększanie wydobycia krajowego, strukturalne odejście od gazu na rzecz węgla, odnawialnych źródeł energii oraz atomu oraz "postawienie się polityce UE". Jego zdaniem w dużym stopniu to "nieracjonalna polityka Unii Europejskiej wpędziła nas w te kłopoty".
Zapewnienia, że węgla nie zabraknie
22 lipca w Sejmie premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że "jesienią i zimą nie zabraknie węgla z całą pewnością", a także że "węgla będzie coraz więcej". - Cel, który postawiłem spółkom Skarbu Państwa z Ministerstwa Aktywów Państwowych, jest jeden: węgla ma być nadmiar. Chcę, żeby było więcej węgla, niż jest potrzebne nawet na surową zimę - mówił premier.
We wtorek w Polskim Radiu 24 zapewniał o tym też wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk. - Uruchomiliśmy dodatkowe możliwości portów. Nabrzeża, które nie miały takiej funkcji przekształciły się w możliwość przyjmowania węgla - dodał.
Jak informował w poniedziałek prezes PGE Wojciech Dąbrowski, do Polski płynie 11 statków z węglem dla Polskiej Grupy Energetycznej; to 700 tys. ton surowca.
Źródło: tvn24.pl