Wiedzieliśmy, że trzeba podnosić ceny, ale za tą inflacją przestaliśmy już nadążać - mówią właściciele zamkniętej z powodu kryzysu rodzinnej piekarni "Wroński". To najstarsza piekarnia w Łodzi, istniejąca nieprzerwanie od 1978 roku. Produkcja stanęła tam z końcem sierpnia, teraz lokal jest sprzątany. Właściciele ze łzami w oczach opowiadają o drożejącej mące i wysokich cenach energii.
Właściciele najstarszej łódzkiej piekarni "Wroński" z powodu drożyzny muszą zakończyć działalność. Państwo Wrońscy podkreślają, że to efekt między innymi drożejącej mąki i rosnących cen energii.
Lokal przy ulicy Barbary 10 jest teraz sprzątany, choć jeszcze w sierpniu właściciele sprzedawali świeże pieczywo w sklepach firmowych. Wypieki były też dostarczane do innych sklepów, knajp, hoteli, szkół czy przedszkoli.
"Zwyżka cen jest piramidalna"
Współwłaściciel piekarni Stanisław Wroński zaznacza, że głównym powodem zakończenia działalności jest wzrost cen surowców. - Mąka zdrożała w ciągu roku mniej więcej o 70 procent, a wszystkie inne surowce drożały z każdą dostawą. Trudno powiedzieć, ile indywidualnie zdrożał każdy surowiec. W każdym razie zwyżka cen jest piramidalna - powiedział reporterowi TVN24. - Wiedzieliśmy, że trzeba podnosić ceny, ale za tą inflacją przestaliśmy już nadążać - przyznaje ze łzami w oczach.
- My w tej chwili bazowaliśmy na niezbyt drogiej energii, dlatego, że mieliśmy umowy długoterminowe, które były przestrzegane, nie było ich zmian. Drżałem, że jeżeli w związku z połączeniem się Orlenu z PGNiG jesienią te umowy zostaną zmienione i przejdziemy na normalne ceny energii, nie będziemy w stanie spłacić cen prądu czy gazu - przyznał Wroński.
"Nie możemy ryzykować życiem pracowników"
Produkcja w rodzinnej piekarni została wstrzymana z końcem sierpnia, aktualnie na miejscu trwa czyszczenie urządzeń i prace porządkowe.
- Czasy są nieprzewidywalne. Mając zatrudnioną załogę, która pracuje od wielu lat, nie możemy ryzykować ani naszymi stratami, ani życiem tych pracowników - powiedziała naszemu reporterowi Barbara Wrońska, współwłaścicielka piekarni. - W tej chwili na pewno w dłuższym czasie, ale spłacimy wszystkie zobowiązania wobec pracowników i instytucji. Natomiast nie wiemy, co by było za kilka lat, czy byśmy byli w stanie to spłacić - dodała.
Drożyzna uderza w piekarnie
Z podobnymi problemami mierzą się właściciele piekarni w całej Polsce. Zamknięcie grozi między innymi poznańskiej piekarni Ławica, która przetrwała dwie wojny światowe. Z kolei Pan Grzegorz, właściciel piekarni w Krakowie powiedział TVN24, że w lipcu jego rachunki za gaz wzrosły o 20 tysięcy złotych w porównaniu do czerwca. Przedsiębiorca spodziewa się kolejnej wysokiej podwyżki. - Będziemy zmuszeni nie tylko się zamknąć, ale po prostu splajtować - mówił.
W nie lepszej sytuacji są restauratorzy. Właściciel restauracji Green Bus we Wrocławiu swój lokal zamknie 18 września, po siedmiu latach od otwarcia. W rozmowie z reporterem TVN24 przyznał, że "polskiego restauratora również zjadają koszty energii, prądu, gazu i zakupów półproduktów, z których przygotowujemy dania dla naszych gości". A cztery istniejące w krakowskiej Nowej Hucie bary mleczne płacą astronomiczne - względem 2021 roku - kwoty za energię i podstawowe surowce.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24