Przed kopalnią "Janina" w Libiążu (Małopolska) ustawiła się długa kolejka chętnych na zakup węgla. - Jeżdżę tu 58 lat, ale takiego czegoś jeszcze nie było - mówił dziennikarzowi "Faktów" TVN jeden z oczekujących. Inny podkreślił, że zajmuje w kolejce po surowiec 544. miejsce. By ogrzać wodę w domu, w którym mieszka ze swoją sparaliżowaną matką, musiał używać patyków.
W kopalni "Janina" w małopolskim Libiążu można zapisać się na listę oczekujących, którzy po kilku tygodniach zostaną wezwani po odbiór węgla. Limit na jedną transakcję to trzy tony surowca, a transport trzeba zorganizować we własnym zakresie. Na dopełnienie formalności trzeba odczekać w kolejce nawet kilka dni. Chętnych przyciąga cena: 1450 złotych za tonę węgla.
Kolejka do kolejki
Jak relacjonował reporter TVN24 Konrad Borusiewicz, kolejka przed kopalnią "Janina" stoi już od kilku dni, a niektórzy stoją w niej już od północy z niedzieli na poniedziałek. W poniedziałek przed biurem kopalni oczekiwały osoby, które do Libiąża przyjechały w ubiegły czwartek. Prowiant dowożą im bliscy, bo sami oczekujący obawiają się, że stracą swoje "wystane" miejsce.
Osoby, którym uda się zapisać na zakup węgla, nie otrzymują opału tego samego dnia. Podczas wizyty kupujący musi najpierw dopełnić formalności, które obejmują wskazanie kierowcy, mającego odebrać surowiec. Dopiero po kilku tygodniach klienci zostaną wezwani po odbiór zakupów. W praktyce więc kolejka, która obecnie stoi przed "Janiną", prowadzi do następnej kolejki.
- Jeżdżę tu 58 lat, ale takiego czegoś nie było - mówił dziennikarzowi "Faktów" TVN jeden z oczekujących. Inny zaznaczył, że w celu zapisania się do kolejki po węgiel specjalnie wziął urlop. Kolejny z naszych rozmówców przyznał, że zajmuje w kolejce po surowiec 544. miejsce. By ogrzać wodę w domu, w którym mieszka ze swoją sparaliżowaną matką, musiał niedawno używać patyków.
Jeden z czekających w kolejce mężczyzn podzielił się z naszym reporterem obawami co do dostępności węgla. - Nie wiem, czy gdziekolwiek kupię (...). Kupowałem węgiel w ilościach 200-300 kilo na taką ostrzejszą zimę, dokładałem w nocy, żeby do rana wystarczyło, a tak to drzewem. Teraz nie wiem, czy kupię gdzieś to na składzie. Jest kosmos. Drzewo też, wszystkie opały poszły do góry - mówi.
Kopalnia zapowiada zwiększenie wydobycia
Jak zapowiada spółka Tauron Wydobycie, libiąska kopalnia zamierza zwiększyć moce przerobowe, by sprostać zainteresowaniu.
- Wprowadziliśmy szereg usprawnień, mówię o tym tygodniu, także zanim one poskutkują poczekamy jeszcze kilka dni, ale jestem przekonany, że handel, sprzedaż znacznie się upłynni i nie będziemy oglądali tego, co państwo nazywają kolejką - powiedział nam we wtorek Marcin Maślak, rzecznik prasowy Tauron Wydobycie.
Przedstawiciel państwowej firmy podkreślił, że załadunek ma odbywać się także w soboty, a każdy przewoźnik będzie mógł jednym transportem realizować kilka dostaw, dzięki czemu czas realizacji zamówień ma zostać skrócony. - Węgla będzie tyle, ile zdołamy go wyprodukować. Mamy naturalne ograniczenia produkcyjne, geologiczne, różnego charakteru. Natomiast robimy wszystko, żeby zmaksymalizować (wydobycie - red.). Mając na uwadze sytuację kryzysową skorygowaliśmy nasze pierwotne plany i produkcja będzie większa, oczywiście na miarę naszych możliwości - dodał Maślak, pytany o to, czy może zabraknąć węgla dla zainteresowanych zakupem.
Węgiel jeszcze jest dostępny, ale nikt na skupach nie ma wątpliwości, że w końcu go zabraknie. - Może zabraknąć do 2,5 mln ton węgla opałowego. Na rynku, który stanowi około 9 milionów ton, mówimy tu o 27 procentach rynku, który może być niezaopatrzony w węgiel – podkreśla prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla Łukasz Horbacz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24