Konstytucjonalista, profesor Ryszard Piotrowski komentował w "Tak jest" w TVN24 we wtorek decyzję marszałek Elżbiety Witek o reasumpcji środowego głosowania w sprawie odroczenia obrad. Marszałek stwierdziła, że powołała się na opinię pięciu prawników, z których wszystkie pochodziły z 2018 roku, jedną z nich napisał właśnie Ryszard Piotrowski. - Duża niespodzianka - stwierdził konstytucjonalista.
W ubiegłą środę podczas posiedzenia Sejmu, na którym przyjęto między innymi ustawę anty-TVN, doszło do kontrowersyjnej reasumpcji głosowania dotyczącego wniosku o odroczenie obrad. Najpierw Sejm przyjął ten wniosek, jednak po kilkukrotnie przedłużanej przerwie marszałek Sejmu Elżbieta Witek z Prawa i Sprawiedliwości zarządziła reasumpcję głosowania, którą poparło 229 posłów, przy jednym głosie przeciw i jednym wstrzymującym się. W ponownym głosowaniu Sejm odrzucił wniosek o odroczenie obrad.
Marszałek Witek, tłumacząc wówczas swoją decyzję w sprawie reasumpcji, mówiła, że w czasie przerwy "zasięgnęła opinii pięciu prawników" na ten temat. W poniedziałek Centrum Informacyjne Sejmu opublikowało te opinie. Wcześniej Witek pokazała je na żywo w telewizji rządowej. Wszystkie pięć opinii pochodzi z kwietnia 2018 roku.
Czytaj więcej na Konkret24: Konstytucjonaliści o opiniach z 2018 roku pokazanych przez Elżbietę Witek
Piotrowski: to wszystko jest przejawem złej wiary w tej sprawie
Jedną z opinii, które opublikowało CIS, napisał konstytucjonalista, profesor Ryszard Piotrowski. We wtorek w programie "Tak jest" w TVV24 stwierdził, że to "było dla niego zaskoczeniem", kiedy dowiedział się, że opierając się między innymi o jego opinię z 2018 roku, marszałek Witek podjęła swoją decyzję. - Ja nawet postulowałem na antenie jakiejś stacji radiowej, żeby ujawnić nazwiska tych pięciu prawników - dodał.
- Duża niespodzianka, bo też i w państwa stacji właśnie 11 (sierpnia - red.) na jakiś czas przed oznajmieniem przez panią marszałek, że ta reasumpcja jest planowana, mówiłem, że jeśliby do niej doszło, to będzie to kolejny akt niszczenia państwa, niszczenia parlamentu, kolejny etap kryzysu demokracji. Tak więc bym też i powiedział pani marszałek, gdyby do mnie zadzwoniła, ale to się nie stało - stwierdził.
Zwrócił uwagę, że marszałek Sejmu powiedziała, że "zasięgnęłam opinii pięciu prawników". - Nie wymieniła co prawda żadnego z nich, więc być może nie o mnie tam chodziło, ale z tej wypowiedzi wynika, że była co najmniej rozmowa. Jeśli nie spotkanie, to rozmowa w jakiejś formie z panią marszałek, z jej przedstawicielem i że oni potwierdzili, że coś, co jest niemożliwe, było możliwe, bo przecież niemożliwe było stwierdzenie, że nie wiadomo nad czym głosowano, bo głosowano w sprawie odroczenia, pani marszałek wyraźnie podała przedmiot głosowania - wyjaśniał Ryszard Piotrowski.
- Jednym słowem to wszystko jest przejawem złej wiary w tej sprawie - podsumował gość TVN24.
Patyra: daleko idące nadużycie
Wcześniej we wtorek zachowanie marszałek Sejmu komentował konstytucjonalista Sławomir Patyra, autor jednej z opinii prawnych z 2018 roku, do których odwoływała się Elżbieta Witek. Wskazał, że "opinie prawne są tylko stanowiskiem eksperta w danej, konkretnej kwestii". - One zawsze są usytuowane w konkretnym kontekście wydarzeń. Powoływanie się na opinię sprzed trzech lat po to, aby w nowej sytuacji faktycznej, a także - jak się okazało w tym przypadku - i prawnej podejmować decyzję, jest absolutnie nie na miejscu. Moim zdaniem jest to daleko idące nadużycie - powiedział.
Konstytucjonalista był pytany, czy można byłoby wykorzystać opinię prawną sprzed kilku lat w nowej sytuacji, gdyby sprawy były bliźniacze. - W mojej ocenie nie, albowiem przede wszystkim opinie prawne nie mają w żaden sposób wiążącego charakteru. To nie są wyroki sądowe, które można traktować w pewien sposób precedensowo albo jako pewien element linii orzeczniczej dla następnych orzeczeń - dodał.
Ocenił, że "marszałek Sejmu świadomie wprowadziła w błąd nie tylko posłów uczestniczących w posiedzeniu, ale także wszystkich widzów i słuchaczy tego posiedzenia". - Jest to dla mnie bardzo przykre doświadczenie, także jako obywatela - wskazał. - Czuję się jako ktoś, kogo nazwisko i autorytet (...) został wykorzystany jako alibi dla działań, pod którymi nigdy bym się nie podpisał, tak więc w tym sensie czuję się wykorzystany - dodał.
Źródło: TVN24