Prawo i Sprawiedliwość celowo miesza dwa pojęcia: seksualizację i edukację seksualną - stwierdziła w "Faktach po Faktach" w TVN24 Dorota Łoboda, radna Warszawy z ramienia KO, prezes Fundacji Rodzice Mają Głos. Odniosła się do obywatelskiego projektu ustawy nazywanego "lex Czarnek 3.0". - Ta ustawa jest emanacją braku zaufania do organizacji pozarządowych, które raczej powinniśmy traktować jako zasób dla systemu oświaty i wsparcia - ocenił z kolei doktor Jędrzej Witkowski, prezes zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Sejm zajął się w piątek projektem "lex Czarnek 3.0". Odrzucił wniosek opozycji o odrzucenie obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe określanego przez większość rządzącą jako "Chrońmy dzieci". Tym samym opowiedział się za dalszymi pracami nad tym projektem. Trafi on teraz do komisji edukacji, nauki i młodzieży.
Zdaniem nauczycieli i ekspertów projekt ten ograniczy obecność organizacji pozarządowych w szkołach. Do poprzednich dwóch ustaw "lex Czarnek", zawetowanych przez prezydenta, były te same zastrzeżenia. Tym razem nie jest to jednak projekt rządowy czy poselski, ale projekt obywatelski.
Łoboda: PiS celowo miesza dwa pojęcia: seksualizację i edukację seksualną
Założenia projektu komentowali w "Faktach po Faktach" w TVN24 Dorota Łoboda, radna Warszawy z ramienia KO, prezes Fundacji Rodzice Mają Głos, przedstawicielka inicjatywy "Wolna Szkoła" i doktor Jędrzej Witkowski, prezes zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Zdaniem Doroty Łobody "Prawo i Sprawiedliwość celowo miesza dwa pojęcia". - Seksualizacji, która jest ocenianiem, wartościowaniem i postrzeganiem innej osoby poprzez pryzmat atrakcyjności seksualnej, i edukacji seksualnej, która oznacza zupełnie coś innego, oznacza przekazywanie wiedzy o ludzkiej seksualności - wyjaśniła.
- Czyli w istocie PiS rzekomo chce walczyć z seksualizacją, ale tak naprawdę będzie walczył również z edukacją seksualną, ponieważ ta seksualizacja nie jest określona w żaden sposób w ustawie. Nie ma tam definicji i jako organizacje pozarządowe, jako środowiska rodzicielskie, jako środowiska opozycyjne widzimy, że ta ustawa będzie miała efekt mrożący - mówiła dalej.
Precyzowała, że ten efekt mrożący ma być wywołany "wobec dyrektorek i dyrektorów". - Bo minister [edukacji i nauki Przemysław - przyp. red.] Czarnek mówi, że "nie jesteśmy przeciwni edukacji seksualnej", "ona jest w programie szkół i to się nie zmieni". Natomiast "ostrzegamy przed tak zwanymi" - jak on mówi - "edukatorami seksualnymi", a właściwie jego zdaniem deprawatorami, którzy przychodzą do szkoły z zewnątrz i, jak rozumiem, deprawują - kontynuowała Dorota Łoboda.
- To jest właśnie ta kalka, która jest niebezpieczna. To jest łączenie seksualizacji z organizacjami zajmującymi się edukacją seksualną, (...). Nie ma w Polsce organizacji pozarządowych, organizacji społecznych, nie ma w Polsce edukatorów, którzy w swoich celach czy w swoich działaniach mają seksualizację dzieci. Nie ma czegoś takiego. To jest problem wymyślony przez ministra Czarnka i jego środowisko - podkreślała prezes Fundacji Rodzice Mają Głos.
Doktor Witkowski: zamiast im ufać, traktujemy organizacje pozarządowe jako zagrożenie
Doktor Witkowski mówił, że pierwszym punktem projektu ustawy jest "zakaz działalności w szkołach podstawowych i przedszkolach organizacji, które w ogóle zajmują się tą 'seksualizacją'". Tłumaczył, że "drugi punkt to jest sformalizowanie całości współpracy organizacji pozarządowych ze szkołami".
- Więc ta ustawa po pierwsze jest emanacją braku zaufania do organizacji pozarządowych, które raczej powinniśmy traktować jako zasób dla systemu oświaty i wsparcia. Organizacje wspierały szkoły i przy okazji kryzysu ukraińskiego, a wcześniej przy okazji edukacji zdalnej, a my zamiast im ufać, traktujemy je jako zagrożenie - zwracał uwagę.
- Stoimy na stanowisku, że zarówno dyrektor, jak i rodzice powinni wyrażać zgodę na udział swoich dzieci, szczególnie wtedy, jeśli zajęcia prowadzone są przez osoby spoza szkoły i na przykład wykraczają poza treści podstawy programowej - mówił dalej Witkowski.
Jednocześnie prezes Cetrum Edukacji Obywatelskiej tłumaczył, że "ten projekt różni się od poprzedniego projektu nowelizacji ustawy o tyle, że rola kuratoratu jest już bardzo ograniczona". - Dyrektor ma obowiązek poinformować kuratora o tym, że taka organizacja chce wejść do szkoły, ale kurator już nie musi się na to zgodzić. To jest zastąpione tak zwanym nadzorem wewnętrznym, czyli to dyrektor ma - na podstawie opinii Rady Rodziców i Rady Szkoły - ocenić, czy ta organizacja może pracować z uczniami. I oczywiście potem jest jeszcze etap weryfikacji przez rodziców, czyli zgoda rodziców na udział [dzieci w zajęciach - red.] jest obowiązkowa - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24