Pięć tysięcy złotych kary nałożył sąd na mieszkańca Leszna za to, że palił w piecu śmieci. Strażnicy miejscy opublikowali wyrok ku przestrodze i sami też kupili piece, by uczyć mieszkańców, jak palić, by mniej truć. Materiał "Polski i Świata".
Strażnicy miejscy w Lesznie (Wielkopolska) sprawdzają, czym palą mieszkańcy. Jeden z kontrolowanych, który wrzucił do pieca między innymi plastik, wizyty funkcjonariuszy długo nie zapomni.
- Strażnicy zaproponowali panu mandat karny. Pan twierdząc, że nic złego nie zrobił, odmówił przyjęcia mandatu, czego konsekwencją było skierowanie wniosku do sądu – powiedział Mirosław Frątczak, komendant straży miejskiej w Lesznie.
Gdy sąd wydał wyrok w sprawie mężczyzny palącego śmieci w piecu, strażnicy wrzucili jego treść do sieci. Mieszkaniec Leszna został ukarany grzywną w wysokości pięciu tysięcy złotych.
Zdaniem komendanta straży miejskiej, upublicznienie wyroku skłoni mieszkańców do myślenia. – Dojdą do wniosku, że nie warto, bo może ich taka sama kara spotkać – stwierdził Mirosław Frątczak.
Pięć tysięcy złotych to maksymalna kara, jaką mógł zasądzić wymiar sprawiedliwości. Mieszkaniec Leszna może się odwołać od wyroku.
- Podejście sądu bardzo cieszy, bo jeszcze do niedawna mieliśmy do czynienia z grzywnami, rzędu 20 złotych, które są z kolei najniższą grzywną – zwróciła uwagę Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Kontrowersyjne szkolenie
Kontrole i mandaty to nie wszystko. Miasto pomaga mieszkańcom kupować ekologiczne piece. Straż kupiła swoje do celów szkoleniowych.
- Chodzi o przedstawienie ludziom, że można palić od góry, czyli palenie od góry w takich piecach powoduje to, że nie jest wydobywana taka ilość dymu i wszystkie tego typu substancje zostają spalane – tłumaczy Mirosław Frątczak.
Strażnicy z Leszna podpatrzyli pomysł u kolegów po fachu z innych miast, ale ekolodzy zwracają uwagę, że system palenia promowany przez strażników nie jest idealny.
Przedstawiciele Alarmu Smogowego powołują się na badania, które zlecieli niezależnym ekspertom. - W niektórych przypadkach zapylenie ilości dymu było mniejsze, ale były też przypadki, że rakotwórczy benzoalfapiren był emitowany w większych ilościach – powiedział Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Komendant z Leszna do palenia od góry dał się przekonać, widząc eksperymenty strażników z innych miast. - W tym przypadku spalania od góry, wydobywanie dymu jest nieporównywalnie mniejsze. Tego dymu jest mniej – ocenił Mirosław Frątczak.
- Tego dymu wydostaje się mniej, ale to, co wydostaje się z komina, to nie jest tylko ten widoczny dym. (...). Mamy takie eksperymenty, które pokazują, że rakotwórczego benzoalfapirenu w takim przypadku palenia od góry jest kilkukrotnie więcej niż w normalnym spalaniu – powiedział Piotr Siergiej.
Istotne jest to, że nie każdy piec nadaje się do tego, by palić w nim tak, jak chcą tego strażnicy. - Przy zastosowaniu spalania górnego w kotle, który był projektowany na spalanie dolne, może dojść na przykład do niekontrolowanej, zagrażającej ludziom, emisji tlenku węgla – wyjaśnia profesor Andrzej Szlęk wiceprzewodniczący Polskiego Instytutu Spalania.
Zdaniem ekologów takie pokazy to leczenie poważnej rany plastrem. Najskuteczniejsza według nich jest likwidacja kopciuchów. W całym kraju jest ich jeszcze trzy i pół miliona.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24