Jacek Kurski podczas jazdy samochodem ma "ciężką nogę". Ostatnio dał tego wyraz podczas powrotu z Brukseli do Polski - odcinek 840 kilometrów pokonał w 6 godzin i 17 minut - donosi "Newsweek". Jak łatwo wyliczyć, europoseł Solidarnej Polski jechał średnio 130 km/h.
Jak donosi tygodnik, rozliczenie za przejazd przebyty w takim czasie polityk złożył w europarlamencie. Ten jednak je zakwestionował - urzędnicy nie wierzą, by można było tak szybko pokonać tak dużą odległość. Kurski w rozmowie z "Newsweekiem" przekonuje jednak, że to możliwe. - Przecież to banalnie proste. Na niemieckich autostradach nie ma ograniczeń i nie ukrywam, że z tego korzystam - wyjaśnia. Zapewnia, że by udowodnić swoje motoryzacyjne umiejętności, planuje przedstawić zdjęcia licznika kilometrów z kolejnej podróży na tej trasie, którą pokonał w jeszcze szybszym czasie - tylko w pięć i pół godziny. Rajdowa jazda Europoseł znany jest z jazdy w stylu rajdowca i już kilkakrotnie dał się poznać od tej strony. Po raz pierwszy w 2008 roku, kiedy podczepił się pod konwój policji, który przewoził gangsterów z Trójmiasta. Wówczas policja poinformowała o incydencie marszałka Sejmu. Polityk w ramach "zadośćuczynienia" wpłacił 500 złotych na konto fundacji charytatywnej.
Rok później Kurski został zatrzymany przez policję w Olsztynie za zbyt szybką jazdę (jechał 109 km/h w miejscu, gdzie było ograniczenie do 70). Następnie - kilka godzin później- okazało się, że swoje BMW zaparkował w nieprawidłowym miejscu.
Ostatni raz media przyłapały go na wpadce, gdy polityk pozostawił swoje luksusowe BMW na trawniku przed gdańskim Portem Lotniczym im. Lecha Wałęsy.
Autor: nsz/ ola / Źródło: Newsweek, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24