- W swojej pokorze nie poczuwam się do winy ani do herezji, ani do siania zamętu - stwierdził w piątek ksiądz Adam Boniecki, na spotkaniu zorganizowanym przez "Tygodnik Powszechny" i Fundację Tygodnika Powszechnego, pytany o zakaz wypowiadania się w mediach, jaki ponownie nałożyli na niego przełożeni z zakonu marianów. - Czasami wolę, żeby już się Kościół, Episkopat nie odzywał - żartował. Wyjaśnił, że to, że nie może udzielać telewizyjnych wywiadów, "to nic takiego".
Spotkanie z księdzem Adamem Bonieckim pod hasłem "Wolności oddać nie umiem" odbyło się 1 grudnia w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Dyskusja została zorganizowana przez "Tygodnik Powszechny" i Fundację Tygodnika Powszechnego. Poprowadziła ją dziennikarka "Tygodnika Powszechnego" Anna Goc.
"Czasami wolę, żeby się Episkopat nie odzywał"
Ksiądz Boniecki był pytany, czy nie przeszkadza mu to, że Kościół często unika zabierania głosu na temat ważnych spraw, które się dzieją w Polsce. - Czasami wolę, żeby już się Kościół, Episkopat nie odzywał - zażartował, co zgromadzeni nagrodzili brawami. - Dlaczego? Bo by nie powiedział tego, co ja chcę, żeby powiedział. To oczywiście jest pycha i przemądrzałość. Kościół jest świetny, jak mówi to, co my myślimy, a jak mówi coś innego, to najczęściej się nie podoba.
Stwierdził także, że Episkopat "to są ludzie, oni nie mają telefonu bezpośredniego do Ducha Świętego". - To jest gromada ludzi dojrzałych, każdy z jakimiś poglądami. Jak Episkopat się wypowiada, to oni wszyscy muszą się na coś zgodzić - wyjaśnił.
Ocenił jednak, że w pewnych momentach jemu samemu - jako emerytowanemu księdzu i spowiednikowi - brakuje jasnego stanowiska Episkopatu.
"Oswoić" narodowców
Boniecki w czasie panelu był pytany także o narodowców, wzrost popularności ideologii faszyzujących i ksenofobicznych. Stwierdził, że młodzi ludzie, którzy są zafascynowani takimi poglądami, "nie zawsze zdają sobie sprawę, co małpują" i "mają niekoniecznie to wszystko przemyślane". Zaapelował jednak, by ich "nie demonizować".
- Żebyśmy nie traktowali ich jak diabłów, jak hitlerowców, jak zbrodniarzy - zaapelował.
Dodał również, że "strasznie ważne" jest to, żeby ich "oswoić". - Na pewno łomocząc w nich, wydając ustawy, wsadzając do pierdla ich nie zmienimy. W ten sposób nie - podkreślił, dodając, że też patrzy na takie marsze "ze zgrozą".
Skrytykował jednak także wykorzystywanie i faworyzowanie narodowców w celach politycznych.
"Niepewność własnych przekonań i agresja obronna"
Boniecki był także pytany, dlaczego w obecnych czasach jesteśmy zmęczeni Europą i wolnością, dlaczego zamykamy się na innych. Stwierdził, że są różne przyczyny, a jedną z nich jest "niepewność własnych przekonań i agresja obronna, jeśli spotykamy kogoś, kto inaczej myśli". Wyjaśnił, że światopogląd wynosi się z domu, kształtuje w czasie życia i podbudowuje mediami, ale przeważnie tymi, które potwierdzają nasze myślenie, a kiedy z kolei pojawia się ktoś o odmiennych poglądach, to "człowiek w przerażaniu zaczyna wtedy walczyć, bronić".
- Mówi: to jest zdrajca, to nie jest prawdziwy Polak, (pojawiają się) rozmaite inwektywy, żeby odczłowieczyć tego atakującego, żeby on nie był niebezpieczny - wskazywał Boniecki. - Lubimy przebywać w swoim gronie, ludzi podobnie myślących, (...) bo nie jesteśmy pewni właściwie swojej własnej wizji na przykład jaka ma być Polska, jakie mają być instytucje - dodał.
Boniecki stwierdził, że funkcjonowanie sądów czy administracji państwowej, procedur, stosunków międzynarodowych wymaga ogromnej wiedzy podstawowej. - Wszyscy dziś na tym się znają, wszyscy na ten temat mają coś do powiedzenia, a gruncie rzeczy ta wiedza to jest takie zbieranie tego, co nam media wsączają do głów - powiedział. - To jest też taka niedojrzałość.
Boniecki stwierdził także, że "termin totalna opozycja bardzo niedobrze o nas świadczy". - Nie można być totalną opozycją. Nawet może trzeba dopuścić, że ten straszliwy Tusk zrobił coś dobrego i pożytecznego dla Polski - przekonywał.
Niska frekwencja
Ksiądz Boniecki stwierdził, że niska frekwencja w wyborach wynika z tego, że wielu Polaków uważa, że "to nie jest ich sprawa".
- My ze wspólnotą narodu się nie utożsamiamy - ocenił, dodając, że przy urnach kierujemy się doraźnymi korzyściami, a nie filozofią, która przyświeca danym partiom.
Zakaz wypowiadania się w mediach
Ksiądz Boniecki komentował również zakaz wypowiadania się w mediach nałożony na niego przez przełożonych. - W swojej pokorze nie poczuwam się do winy, ani do herezji, ani do siania zamętu - stwierdził.
Oświadczył, że sugerowano mu, że jest sklerotyczny. - [Mówili:] lepiej byś siedział w klasztorze i pisał te wspomnienia z dzieciństwa, one takie miłe są, takie ładne. Ja uważam, że nie, że jeszcze nie jestem w tym stadium, że mam wspomnienia miłe pisać - stwierdził.
Dodał, że zakaz wypowiadania się w mediach to "nic takiego". - To nie jest jakaś część integralna mojego życia, ani wartości, ani niczego takiego - podkreślił. Dodał, że co tydzień może w końcu pisać do "Tygodnika Powszechnego".
Stwierdził także, że przełożeni nie chcieli, by "w mediach tam gadał". Postawione mu zarzuty uznał za "niesłuszne". Oświadczył jednak, że nie czuje się upokorzony.
Piotr Szczęsny "to nie był wariat"
Ksiądz Boniecki na spotkaniu w muzeum POLIN zaapelował jednocześnie, by nie osądzać Piotra Szczęsnego, który 19 października dokonał samospalenia na placu Defilad w Warszawie. - Zrozummy, że ktoś może tak przeżywać sprawy polskie, z taką śmiertelną powagą - podkreślił. - To nie był wariat, psychicznie chory człowiek. Owszem miał depresję, ale funkcjonował, pracował.
- Przepraszam, ale uważam, że kto osądza tego człowieka, jest bezczelny - dodał.
Boniecki podkreślił, że w homilii wygłoszonej przez niego na pogrzebie Szczęsnego - jego zdaniem - nie można doszukać się elementów sprzecznych z nauką Kościoła.
Zakaz dla księdza Bonieckiego
18 listopada na stronie internetowej Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów pojawił się komunikat, w którym poinformowano, że ksiądz Adam Boniecki utracił przywilej swobodnego wypowiadania się w mediach.
Stało się tak - jak podano w komunikacie - "ze względu na dobro duchowe wiernych i w poczuciu odpowiedzialności za wypowiadane słowa, które w określonych kontekstach tworzonych faktów medialnych wywoływały wśród licznych wiernych dezorientację, między innymi co do nauczania Kościoła odnośnie moralnej oceny samobójstwa (KKK 2280-2282) oraz wprowadziły poważne zamieszanie a nawet zgorszenie, nade wszystko spowodowane opublikowanym 15 listopada 2017 roku wpisem na profilu facebookowym Forum LGBT, jednoznacznie wskazującym na poparcie przez księdza Adama Bonieckiego MIC organizacji tzw. mniejszości seksualnych, których działalność stoi w całkowitej sprzeczności z nauczaniem moralnym Kościoła (por. KKK 2357-2359)".
Na początku listopada przełożony prowincji udzielił księdzu Bonieckiemu upomnienia. Jak wówczas uzasadniano, analiza wypowiedzi duchownego i reakcji na nie pokazują, że stają się one źródłem kolejnych rozdarć wśród wiernych Kościoła katolickiego.
"Do tragedii samobójstwa Kościół podchodzi z wielką ostrożnością"
W udzielonym na początku listopada wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", ksiądz Boniecki wypowiedział się między innymi o śmierci mężczyzny, który podpalił się przed PKiN w Warszawie. Jego zdaniem, "to mocny znak protestu, obok którego nie można przejść obojętnie". Na ten sam temat ksiądz Boniecki pisał w listopadzie w "TP".
"Dawno minęły czasy, w których Kościół jednoznacznie potępiał każde odebranie sobie życia. Rozwój wiedzy o człowieku sprawił, że do tragedii samobójstwa Kościół dziś podchodzi z wielką ostrożnością" - pisał redaktor senior. Ksiądz Boniecki przez niemal całe życie związany jest z "Tygodnikiem Powszechnym". W latach 1979-91 był też redaktorem polskiej edycji "L’Osservatore Romano". W latach 1993-99 był przełożonym generalnym Zgromadzenia Księży Marianów. Obecnie mieszka w Warszawie, pełni funkcję "redaktora seniora" krakowskiego "TP".
W marcu 2011 r. poprzedni prowincjał polskich marianów ksiądz Paweł Naumowicz, ograniczył mu "przywilej występowania w mediach" do "Tygodnika Powszechnego". Zakaz zdjęto 29 lipca 2017 roku.
Autor: pk//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24