Jako katolik, jako duchowny, mam problem z niespójnością deklaracji rządzących w sprawie wiary i kwestii przyjmowania uchodźców - mówił w "Kropce nad i" ksiądz Alfred Wierzbicki. Duchowny kieruje Katedrą Etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
W poniedziałek rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział, że w 2019 roku, przy okazji wyborów parlamentarnych, mogłoby się odbyć referendum w sprawie przyjmowania uchodźców.
Ksiądz Wierzbicki odniósł się do tej zapowiedzi w TVN24.
Jak mówił, był zdziwiony nie tylko dlatego, że głosowanie miałoby się odbyć za dwa lata. Zaskoczył go sam pomysł, by "taką sprawę poddawać pod referendum".
- Wzbudzono ogromną niechęć do uchodźców, bo jeszcze dwa lata temu było zupełnie inaczej. W tej chwili ten wynik jest łatwy do przewidzenia. Polacy nie chcą uchodźców i to jest taka bardzo opłakana nasza moralna kondycja - ocenił ksiądz profesor Wierzbicki.
Pytany o to, dlaczego mimo apeli papieża Franciszka, by przyjmować uchodźców, rządzący Polską nie podejmują takiej decyzji, odpowiedział: - Jako katolik, jako duchowny, mam problem z tą niespójnością deklaracji. Ja nawet nie oczekuję, że rządzący będą deklarować swoją wiarę, ja oczekuję minimalnej przyzwoitości - dodał.
"Egzamin z człowieczeństwa"
Jak podkreślił, mamy "nadmiar deklaracji, selektywność co do wartości".
- To nie jest w porządku - powiedział. - Kwestia uchodźców to kwestia naszego egzaminu z człowieczeństwa, a mówiąc mniej patetycznie: egzaminu z solidarności - dodał.
- Co więcej, my mamy dług wobec innych narodów, które nas przyjmowały i nadal przyjmują. Przecież byliśmy i do pewnego stopnia jesteśmy narodem uchodźców. Mam wielu przyjaciół, którzy w okresie stanu wojennego gdzieś wyjechali i kiedy słuchałem piosenki Jacka Kaczmarskiego "Co się stało z naszą klasą", to dokładnie to stało się z moją klasą - mówił ks. Wierzbicki.
"Żałoba, która trwa siedem lat, przestaje być żałobą"
Gość TVN24 był pytany również o kwestię miesięcznic katastrofy smoleńskiej.
- Stawiam sobie przede wszystkim pytanie, kiedy to się skończy, bo kiedyś musi mieć koniec - mówił. - Zastanawiam się, jak długo można ciągnąć żałobę. Żałoba, która trwa siedem lat, przestaje być żałobą - podkreślił.
Duchowny mówił, że rozumie modlitwę za zmarłych w kościele, nawet wiele lat po śmierci. - Ale po cóż wychodzić z kościoła na ulicę? Podejrzewam, że tu nie ma intencji religijnej. Jest zupełnie coś innego niż religijne wspominanie i modlitwa za ofiary katastrofy - ocenił ks. Wierzbicki.
Jak wyjaśnił, to "kolejna próba grania świadomością osób, które uwierzyły w zamach lub chciałyby w niego wierzyć".
- Wiele wskazuje na to, że te wszystkie hipotezy (o zamachu - red.), jedna po drugiej, padają. Ale inni są tym naprawdę bardzo zmęczeni - mówił gość "Kropki nad i". - Najbardziej współczuję tym rodzinom, które naprawdę mają serdecznie dość tego typu obchodzenia pamięci. To bardzo ich dotyka. Wiem o tym, ponieważ otrzymywałem telefony od rodzin smoleńskich - podkreślił.
"Bełkot i obsesje"
Duchowny był również pytany o prelekcję, którą ks. prof. Tadeusz Guz (jest profesorem KUL - red.) wygłosił 13 maja w Toruniu podczas konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Środowiska i Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
– W ideologii ekologizmu jako zielonego, ateistycznego, materialistycznego i nihilistycznego neokomunizmu dokonywana jest radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski, Polaków i Polek, zwierząt i roślin. Neomarksistowski nurt myślenia przechodzi dalej - powiedział ks Guz.
- Myślałem, że mój uniwersytet ma mądrzejszych profesorów. Przepraszam, dlatego, że to jest po prostu bełkot i są to jakieś obsesje - skomentował wystąpienie ks. Wierzbicki.
Gość TVN24 ocenił, że ruch ekologiczny jest bardzo złożony. - A w tej wypowiedzi brakuje mi elementarnej logiki - dodał.
Autor: mw//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24