Pisał "lex Tusk" i program wyborczy PiS. W Rządowym Centrum Legislacji stworzył specjalny Wydział Edukacji i Komunikacji. Pracownicy tego wydziału, jak wynika z ujawnionego we wtorek sprawozdania, zajmowali się jego kampanią wyborczą do Sejmu. Skąd Krzysztof Szczucki, były szef RCL, wziął się w polityce?
Ten tekst pierwotnie opublikowaliśmy w maju 2024 roku.
- Są osoby z rządu, które nie mają doświadczenia parlamentarnego, ale - tak jak na przykład pan profesor Krzysztof Szczucki - są naprawdę znakomicie przygotowane, jeżeli chodzi o pracę państwową - podkreślał 31 sierpnia 2023 roku Jarosław Kaczyński w warszawskiej siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Przedstawiał właśnie liderów list wyborczych do Sejmu.
Szczucki, wtedy prezes Rządowego Centrum Legislacji, stał w rogu, w ostatnim rzędzie "jedynek" PiS. Do partii należał od niedawna. Po raz pierwszy kandydował do parlamentu.
Został lokomotywą wyborczą w okręgu nr 5 (część woj. kujawsko-pomorskiego, m.in. Toruń, Grudziądz, Włocławek). Jako spadochroniarz ze stolicy był na liście wyżej niż pochodząca z Włocławka ówczesna wiceminister rolnictwa Anna Gembicka czy posłanka Joanna Borowiak, zasłużona działaczka z Komitetu Politycznego PiS, też z Włocławka.
Skąd taka pozycja?
Szczucki, jak pisał w kwietniu 2023 roku Jacek Gądek w gazeta.pl, stał się "zaufanym człowiekiem prezesa Kaczyńskiego", jednym z "prawniczych mózgów PiS". - Ma bliską relację z prezesem - mówi tvn24.pl osoba znająca szefa RCL. - Jest kolejnym z profesorów, którymi Kaczyński tak lubi się otaczać.
Pod koniec listopada zapytaliśmy Krzysztofa Szczuckiego, wtedy ministra edukacji w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego, o jego relację z Jarosławem Kaczyńskim. - Prezes jest dla mnie mistrzem, jeżeli chodzi o działalność polityczną. Bardzo lubię nasze rozmowy, cenię je, są dla mnie bardzo inspirujące i mam nadzieję, że będę miał okazję z panem prezesem współpracować jak najdłużej - odpowiedział.
Folwark w RCL
Rządowe Centrum Legislacji to jeden z kluczowych urzędów, który wspiera rząd w tworzeniu prawa. To tam pisane są ustawy, rozporządzenia, zarządzenia itd. Zatrudnieni w RCL eksperci mają czuwać, żeby w systemie prawa wszystko się zgadzało, pasowało do siebie, nie było w nim luk. To "serce" KPRM (kancelarii premiera), jak stwierdził 21 maja Donald Tusk, komentując sprawozdanie opublikowane tego dnia przez Centrum.
Dokument pod nazwą "Analiza wybranych aspektów funkcjonowania Rządowego Centrum Legislacji w latach 2015-2023" pokazuje, jak Krzysztof Szczucki zawłaszczył sobie instytucję, którą kierował do indywidualnych politycznych celów. Za prawie milion złotych z kieszeni podatników.
Z analizy RCL wynika, że Szczucki utworzył specjalny Wydział Edukacji i Komunikacji. Zatrudnione tam osoby miały pracować przy jego kampanii wyborczej. Oficjalnie zajmowały się "popularyzacją i upowszechnianiem wiedzy o legislacji", będąc w delegacjach w woj. kujawsko-pomorskim lub na pracy zdalnej. W rzeczywistości jednak, jak wynika z ustaleń audytu, organizowały konferencje prasowe i spotkania Szczuckiego w regionie, zbierały podpisy i rozdawały ulotki.
Pracownicy Wydziału Edukacji i Komunikacji korzystali z samochodów służbowych RCL i prowadzili biuro "społeczne" Szczuckiego w Grudziądzu - wynika z dokumentu. Jedna osoba łączyła tę pracę ze studiami w trybie dziennym na uczelni ojca Rydzyka w Toruniu.
"Powyższa sytuacja nie miała precedensu w dotychczasowej historii działalności RCL, a jej kulminacją było zaangażowanie tego działacza środowiska młodzieżowego Prawa i Sprawiedliwości w zbieranie w dniu 25 sierpnia 2023 roku podpisów pod listami poparcia Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość w Grudziądzu oraz rozdawanie ulotek kandydata do Sejmu tej partii (...), a następnie złożenie podpisu na liście obecności jako pracownik RCL, dokumentującego fakt, że tego dnia świadczył pracę zdalną na rzecz RCL" - czytamy w audycie opublikowanym przez Centrum.
- Nie świadczyli tu żadnej pracy. Nie logowali się nawet w komputerach - mówił o pracownikach Wydziału Edukacji i Komunikacji premier Donald Tusk. - Tych sześciu pracowników organizowało kampanię wyborczą panu Szczuckiemu. W ciągu tych kilku miesięcy wypłacono im 900 tys. zł - dodał.
Szczucki nazwał później wystąpienie premiera "kłamliwymi atakami".
"Skuteczny dla regionu"
Krzysztof Szczucki startował do Sejmu - będąc prezesem RCL, a więc urzędnikiem administracji centralnej - z hasłem "Skuteczny dla regionu". 13 marca 2023 roku (do wyborów było jeszcze ponad siedem miesięcy) na ulicach Torunia rozdawał encykliki Jana Pawła II. Jak czytamy w "Analizie…", zgodnie z dokumentacją kadrową świadczył tego dnia pracę na rzecz Centrum, nie był na zwolnieniu lekarskim, urlopie bezpłatnym czy wypoczynkowym. Nie przebywał również w delegacji.
Łącznie w ubiegłym roku były prezes RCL, zamieszkały na stałe w podwarszawskich Ząbkach, był w Kujawsko-Pomorskiem kilkadziesiąt razy. - Przez lata brakowało tu skutecznego lidera, który przekazałby problemy mieszkańców do najważniejszych gabinetów w kraju. Moje kompetencje zostały potwierdzone przez samego premiera Jarosława Kaczyńskiego - przekonywał w swoim spocie wyborczym.
Pojawiał się w mediach ojca Rydzyka, odwiedzał dożynki i wręczał symboliczne czeki, np. na 1,5 mln zł dla szpitala w Rypinie pochodzące z rezerwy budżetu państwa, którą dysponuje premier. Pomagał księżom salezjanom napisać wniosek o dotację do Fundacji Orlenu na budowę rzutni lekkoatletycznej.
Z 16 delegacji krajowych, jakie Szczucki odbył w pierwszej połowie 2023 roku, 13 wyjazdów służbowych było do woj. kujawsko-pomorskiego. Pracownicy Wydziału Edukacji i Komunikacji obsługiwali tam "spotkania w związku z realizacją zadań RCL", podczas których uczestniczyli np. przy przekazaniu trzech samochodów dla Państwowej Straży Pożarnej w Grudziądzu. Albo w spotkaniach z mieszkańcami Jabłonowa Pomorskiego czy Brodnicy (to również miejscowości z okręgu wyborczego nr 5).
Organizowali też "szkolenia dla samorządów" i wykład Szczuckiego "jako koordynatora Akademii Prawa i Sprawiedliwości".
CZYTAJ TEŻ: MAMY NAGRANIE Z INAUGURACJI AKADEMII PIS. KACZYŃSKI: WAŁĘSA JEST DOWODEM NA ISTNIENIE BOGA >>>
Jak czytamy w dokumencie RCL, "w całym 2023 roku na 7 wydarzeń edukacyjno-szkoleniowych zorganizowanych przez RCL poza Warszawą, aż 6 odbyło się w województwie kujawsko-pomorskim (85 proc.). Koszt związany z organizacją tych wydarzeń poza Warszawą wyniósł ok. 200 tys. zł (w szczególności wynajem lokali, usługi hotelarskie, usługi restauracyjne itp.), a do tego należy doliczyć jeszcze koszty delegacji służbowych pracowników RCL, obsługujących ww. wydarzenia poza Warszawą".
Zdaniem autorów analizy, pracownicy Wydziału Edukacji i Komunikacji nie mieli wystarczających kompetencji i doświadczenia, żeby zajmować się "popularyzacją i upowszechnianiem wiedzy o legislacji". "O braku wymaganego doświadczenia w realizacji zadań (...) najdobitniej świadczy fakt, że aż 6 pracowników WEK, którzy trafili do Wydziału za czasów Prezesa RCL (...), tuż po zakończeniu kampanii wyborczej rozwiązało umowy o pracę z RCL (5 pracowników w listopadzie 2023 roku i 1 pracownik w grudniu 2023 roku). Rekordzista przepracował 4 miesiące (sierpień, wrzesień, październik, listopad)" - czytamy.
W czerwcu 2023 roku, jak podawała gazeta "Nasze Miasto", "dzięki zaangażowaniu ministra Krzysztofa Szczuckiego" Chełmno otrzymało od spółki PKP SA w formie darowizny działkę. Miało to pozwolić uniknąć "kosztownej dla miasta procedury wywłaszczeniowej". - Udało mi się wesprzeć miasto w uzyskaniu z Ministerstwa Infrastruktury decyzji o przekazaniu przez PKP SA gruntów - mówił wtedy prezes RCL.
Pomagał też zakładowi URSUS-a w Chełmnie pozyskać 13 mln zł, pośrednicząc w rozmowach z Agencją Rozwoju Przemysłu. W październiku odwiedził komendę policji w Grudziądzu, gdzie rozmawiał - jak czytamy na stronie jednostki - o "funkcjonowaniu Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego na poziomie powiatu, a także o sprawach bieżących". Zdjęcia z tego wydarzenia robił Andrzej Brzozowski-Oleksiak, były asystent i magistrant Szczuckiego na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego.
CZYTAJ TEŻ: KRZYSZTOF SZCZUCKI PYTANY O "MARTWE DUSZE" W RZĄDOWYM CENTRUM LEGISLACJI. ODSYŁA DO "ICH PRZEŁOŻONYCH" >>>
W międzyczasie Szczucki pisał też - jak ujawniła w lipcu gazeta.pl - program wyborczy PiS. To dokument, który zwyczajowo przed wyborami przygotowywał sam Kaczyński. Dopiero w 2019 roku delegował to zadanie wicepremierowi Piotrowi Glińskiemu.
Jednym z tzw. konkretów PiS, które znalazły się w ubiegłorocznym programie "Bezpieczna przyszłość Polaków" było… "wzmocnienie trójpodziału władzy w Polsce" i ograniczenie "zanarchizowanej władzy sądowniczej". A cechą, która miała przyciągnąć uwagę Polaków do treści tego dokumentu - jak mówił Szczucki 1 września w Polskim Radiu PiK - była "wiarygodność".
"Młode wilki" kontra Safjan, Wyrzykowski i reszta
Cofnijmy się o pięć lat, do przełomowego momentu w karierze Krzysztofa Szczuckiego.
"Zdecydowałem, że chciałbym zaangażować się w działalność polityczną. Jeżeli byłoby to możliwe, w działalność w ramach Zjednoczonej Prawicy, a konkretnie Prawa i Sprawiedliwości" - czytamy w mailu, który Szczucki miał wysłać w 2019 roku do ministra Michała Dworczyka, ówczesnego szefa kancelarii premiera. Treść maila, wykradzioną ze skrzynki ministra, ujawnił w 2022 roku serwis Poufna Rozmowa.
Kontakt mailowy do Dworczyka - jak wynika z korespondencji - miał załatwić Szczuckiemu jego kolega jeszcze z czasów studiów - Paweł Jabłoński, wtedy doradca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, później wiceminister w MSZ (obecnie poseł PiS).
"Mógłbym się przede wszystkim zaangażować w sprawy dotyczące wymiaru sprawiedliwości, czy też w ogóle szeroko pojętego systemu prawnego" - tłumaczył autor maila do Dworczyka w 2019 roku Zaznaczył, że wie, że wymiarem sprawiedliwości [w Zjednoczonej Prawicy - red.] zajmuje się Solidarna (dziś Suwerenna) Polska.
"Mi jednak zależy na współpracy z PiS" - przekonywał.
Szczucki był wtedy, w 2019 roku, wykładowcą prawa karnego na Uniwersytecie Warszawskim i głównym specjalistą w Biurze Prawa i Ustroju w Kancelarii Prezydenta. Parę miesięcy później trafił do KPRM kierowanej przez Dworczyka. Najpierw został zastępcą dyrektora departamentu prawnego, a od września 2020 roku - prezesem RCL.
- To ambicja pchnęła go w objęcia Dworczyka. Z niezależnego eksperta, zwykłego naukowca o centroprawicowych poglądach, bliskiego bardziej Opus Dei niż Ordo Iuris, zamienił się w gorliwego partyjnego funkcjonariusza. Od tego czasu służy PiS w sposób mocny i zdeterminowany - mówi tvn24.pl osoba, która współpracowała ze Szczuckim na Uniwersytecie Warszawskim.
I dodaje: - Różniliśmy się poglądami, ale uważałem go za rozsądnie myślącego. Należy do pokolenia dzisiejszych trzydziesto-, czterdziestolatków, ideowo związanych z prawicą, którzy szybko zrobili habilitację, dorwali się do wpływów na wydziale [Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego - red.] i chcieli odsunąć stare pokolenie, to związane z "mądrzeniem się praworządnościowym". Chcieli odciąć się od władzy seniorów, takich jak Safjan, Wyrzykowski i reszta.
Chodzi o prof. Marka Safjana, do niedawna sędziego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i prof. Mirosława Wyrzykowskiego, sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.
"Warto grać ze społeczeństwem w otwarte karty"
Chrzest bojowy w RCL Szczucki przeszedł miesiąc po objęciu stanowiska. Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej uznał wtedy za niezgodne z konstytucją prawo do aborcji w przypadkach ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
Formalnie to na premierze ciążył obowiązek "niezwłocznego" opublikowania wyroku (stało się to dopiero 27 stycznia 2021 roku). Szczucki trafił w sam środek awantury, bo jako szef RCL odpowiadał za wydawanie Dziennika Ustaw, gdzie kontrowersyjne orzeczenie - czego domagały się organizacje pro life - powinno było zostać wydrukowane. Nawet jego ówczesny protektor Michał Dworczyk przerzucił na niego odpowiedzialność, mówiąc 3 listopada 2020 roku w programie "Jeden na jeden" w TVN24, że publikacja wyroku TK "zależy od Rządowego Centrum Legislacji".
O kulisach i rozterkach wewnątrz rządu w sprawie wyroku TK opinia publiczna dowiedziała się dopiero pod koniec 2022 roku. Wyciekły wtedy kolejne maile, jakie Szczucki miał wymieniać w 2020 roku z premierem.
"W sprawie aborcyjnej powszechnie wiadomo, że opóźnienie jest zamierzone. Wprowadzenie teraz innej narracji byłoby moim zdaniem kontrskuteczne. Wydaje mi się, że warto grać ze społeczeństwem w otwarte karty. Publikacja jest przesuwana ze względu na napięcia społeczne, poszukiwanie kompromisu i epidemię" - czytamy w mailu do Morawieckiego z 25 listopada 2020 roku, podpisanym przez szefa RCL.
Ze Szczuckim polemizował wtedy - wspomniany wcześniej - Paweł Jabłoński, jeszcze doradca w KPRM, i zwracał uwagę, że spór o publikację wyroku może zostać politycznie wykorzystany przez Zbigniewa Ziobrę: "Brak publikacji tego wyroku za chwilę będzie dużym problemem po naszej tożsamościowej stronie. (...) Jestem prawie pewny, że już za moment oficjalnie zażąda tego minister sprawiedliwości, mówiąc, że trzeba szanować prawo, konstytucję i oczywiście także, że każdy dzień bez publikacji to krew na rękach tych, którzy ją wstrzymują" - czytamy w mailu podpisanym przez Jabłońskiego z 2020 roku.
"Polski Ład", wrzutki i "lex Tusk"
Niedługo później rząd PiS mierzył się ze skutkami pandemii. - Wtedy pojawiło się najwięcej formalnych nieprawidłowości w naszej legislacji, tak zwanych wrzutek, czyli sytuacji, w których ustawa dotyczyła czegoś, ale decyzją polityczną doklejano do niej przepisy kompletnie o czymś innym. Z tej praktyki korzystano niestety także później. Na przykład przepisy o prowadzeniu apteki dołożono do ustawy o kredytach eksportowych dla przedsiębiorców, którzy chcieli inwestować na Ukrainie - mówi dr Maciej Berek, w latach 2007-2015 prezes RCL, obecnie członek rządu i przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Za prezesury Szczuckiego w RCL rząd PiS przygotował również pakiet ustaw "Polski Ład", zmieniający system podatkowy. Po jego uchwaleniu w kraju na pół roku zapanował księgowy chaos. Poseł PiS Marek Suski powiedział w lutym 2022 roku w rozmowie z RMF FM, że nawet Kancelaria Sejmu nie wiedziała wtedy, jak wyliczyć uposażenie poselskie.
- To był książkowy przykład, jak prawa nie powinno się tworzyć. Prawo może być dla jednych korzystne, dla drugich nie, może wywoływać emocje, opór, sprzeciw, ale powinno być przygotowane tak, żeby poprawnie działało i zgadzało się resztą systemu prawnego. W tym przypadku nie spełniono nawet tego podstawowego warunku - dodaje dr Berek.
Szczucki, pytany 1 września w 2023 roku w Polskim Radiu PiK o "osiągnięcia legislacyjne Sejmu tej kadencji", mówił: - Warto wspomnieć o ustawie o obronie ojczyzny. Myślę, że to był pomnik legislacyjny.
Chodzi o ustawę modernizującą wojsko i zwiększającą liczebność polskiej armii, której założenia przedstawił w październiku 2021 roku Jarosław Kaczyński, jeszcze jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego.
Legislacyjnym dokonaniem, zdaniem Szczuckiego, były też ustawy społeczne. - Zmiana programu 500 plus na 800 plus, kolejne ustawy o darmowych lekach, (...) które znacząco zmieniły poziom życia obywateli. Ustawa o 14. emeryturze - wymieniał 1 września w radiu.
Ale to nie wszystkie projekty, przy których pracował.
W maju 2023 roku Wirtualna Polska ujawniła, że Szczucki, razem ze wspomnianym wcześniej Pawłem Jabłońskim, wtedy wiceszefem MSZ, pisał tzw. ustawę "lex Tusk" o powołaniu Komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Została ona formalnie skierowana do Sejmu jako projekt poselski, ale - jak pisała WP - żaden z posłów pod nią podpisanych nie uczestniczył w jej tworzeniu.
Później Szczucki bronił zapisów "lex Tusk" w mediach społecznościowych.
"Ten świat mu imponuje"
We wrześniu ubiegłego roku pytaliśmy prof. Michała Królikowskiego - karnistę, w latach 2011-2014 wiceministra sprawiedliwości i promotora doktoratu Szczuckiego na UW ["Wykładnia prokonstytucyjna dóbr chronionych w polskim prawie karnym" - red.] - o "lex Tusk". - Jest ustawą sprzeczną z podstawowymi założeniami ustrojowymi. Legislacją, w której normy konstytucyjne, te chronione przed zmianą wymagającą specjalnej większości głosów, zostały zawłaszczone przez ustawodawstwo zwykłe - odpowiedział.
Co to znaczy?
Zdaniem prof. Królikowskiego "lex Tusk" była najbardziej rażącym przykładem praktyki, która zaczęła się po 2016 roku, wraz z pierwszymi próbami "reformy sądownictwa" przez władzę PiS. - Chodziło o przebudowę ustroju państwa bez konieczności zmiany konstytucji.
Zmienił się wtedy dominujący sposób interpretowania ustawy zasadniczej. - Normy, które przez lata Trybunał zaliczał do materii konstytucyjnej i pilnie ich strzegł, władza zaczęła stopniowo wypychać do ustaw. Rozwadniać konstytucję, czyniąc jej normy coraz bardziej puste i blankietowe - tłumaczy prawnik.
Szczucki był jednym z wykonawców tego procesu. Człowiekiem Kaczyńskiego od prawniczych konstrukcji, które miały "w jak najszerszym stopniu realizować zamysł polityczny i w najmniej radykalny naruszać założenia ustrojowe".
Kilka miesięcy przed wyborami Szczucki zaczął coraz częściej pojawiać się w - jeszcze "niezależnych" - mediach publicznych. - To próba odsunięcia od siebie prawdy - mówił w programie "Gość Wiadomości" pod koniec września. TVP i PiS atakowały wtedy Donalda Tuska za "plany obrony Polski na linii Wisły", ujawnione przez ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Uderzały też w ówczesną opozycję za zapowiedzi zlikwidowania muru na granicy z Białorusią - dzisiaj już nieaktualne.
- Próba odsunięcia od siebie niewygodnych pytań - ciągnął dalej Szczucki. - Bo wtedy trzeba by powiedzieć: "tak, zakładaliśmy obronę na linii Wisły", "tak, chcieliśmy przyjąć migrantów". Tak musiałby powiedzieć Donald Tusk: "chciałem, żeby na Polskę zostały nałożone sankcje za to, że tych migrantów nie chce pilnować". Ta prawda jest bardzo bolesna - tłumaczył, podpisany jako prezes Rządowego Centrum Legislacji.
Przekonywał też, że program wyborczy opozycji jest "zasłoną dymną": - Kiedy tylko, co nie daj Boże, wygraliby wybory, wróciliby do tych wszystkich swoich założeń, które od czasu do czasu, ustami niektórych posłów, są nawet obecnie ujawniane.
- Ale wyborca przed dokonaniem wyboru powinien być świadomy. To jest uczciwe - mówiła prezenterka.
- To jest istota państwa demokratycznego - stwierdził Szczucki.
Prof. Królikowski: - Najlepiej znam go do momentu, kiedy bronił u mnie doktorat o tym, jak czytać prawo karne zgodnie z konstytucją. Kiedy zaczynał swoją przygodę polityczną, umówiliśmy się na spotkanie. W pewnym momencie dotarło do mnie, że już go nie rozumiem. To znaczy rozumiem, co mówi, ale nie mieści mi się w głowie, że może mówić do mnie te rzeczy. Krzysztof zachwycił się światem politycznym i możliwościami wpływu, jaki on daje. Ten świat mu imponuje, czuje się w nim spełniony. I w nim się zaplątał.
"Merytoryczny zderzak opozycji"
Po wyborach Szczucki na chwilę zastąpił Przemysława Czarnka na stanowisku ministra edukacji i nauki w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego. Gabinet nie miał szans na wotum zaufania w nowym Sejmie, a PiS przeszedł do opozycji.
Prawnicze kadry PiS zostały wtedy rzucone do obrony "niezależnych" mediów publicznych (czyli tuby propagandowej, jaką była TVP), obsadzonych przez siebie instytucji oraz niekonstytucyjnych zmian ustrojowych z ostatnich ośmiu lat, których istotną część projektował Szczucki.
Nowi "obrońcy" praworządności - stanu prawnego, który koalicja rządząca odziedziczyła po PiS - pojawili się w Sejmie po raz pierwszy 14 listopada. Parlament wybierał wtedy nowych członków KRS, od 2018 roku upolitycznionej i podporządkowanej większości sejmowej.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, w diabolicznym i nerwowym wystąpieniu, skandował wtedy: "Konstytucja!". A Przemysław Czarnek, jeszcze jako minister edukacji, pouczał opozycję i marszałka Szymona Hołownię: - Uczcie się konstytucji, nie płaczcie nad nią, tylko ją raz przeczytajcie.
Niedługo po Ziobrze i Czarnku na mównicę wyszedł Szczucki i, w swoim pierwszym poselskim wystąpieniu, stwierdził, że KRS za rządów PiS "przestała być organem ochrony interesu sędziów i w końcu stanęła na straży praworządnego wymiaru sprawiedliwości".
- Stał się takim "merytorycznym zderzakiem" nowej opozycji - komentuje Krzysztof Izdebski, prawnik i aktywista z Fundacji Batorego.
- Oni chcą decydować, co będzie pokazywane. Chcą zabić pluralizm na rynku mediów - mówił 23 grudnia w TV Republika Szczucki, już jako poseł.
Media publiczne, zdaniem Szczuckiego, były "przejmowane" przez nową władzę przy pomocy "łysych panów". Dwa dni wcześniej mówił w Sejmie: - To, co nazywacie przywracaniem praworządności, jest w istocie polityczną manipulacją.
"Uczciwość wobec państwa"
21 maja premier Donald Tusk poinformował, że w związku z działaniami Wydziału Edukacji i Komunikacji w RCL skierowano zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Dwa dni później Szczucki zrobił to samo - wskazując audytorów RCL jako sprawców możliwego przestępstwa. Kategorycznie zaprzeczył też informacjom opublikowanym przez Centrum. Stwierdził, że mają one "wyraźny cel polityczny i wyborczy".
W 2021 roku Szczucki brał udział w finansowanym przez Narodowy Instytut Wolności oraz fundację PZU wykładzie dla maturzystów z wiedzy o społeczeństwie. Jego wystąpienie miało tytuł "Wprowadzenie do prawa karnego". Mówił m.in.: - Nie jesteśmy samodzielnymi indywiduami, które funkcjonują bez żadnych zewnętrznych powiązań i relacji. Jako ludzie jesteśmy członkami większej wspólnoty. (...) W ramach państwa wzrastamy, rozwijamy się i korzystamy z wielu instytucji. Na państwo też składamy się podatkami i korzystamy z tego, co nam oferuje, redystrybuując [te - red.] środki.
Aktualnie kandyduje w wyborach do Parlamentu Europejskiego, znów z woj. województwa kujawsko-pomorskiego. Tym razem jest "dwójką". Ale Joanna Borowiak i Anna Gembicka znów są niżej na liście.
Autorka/Autor: Piotr Szostak / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański / PAP