Do takiego widoku i takiego dźwięku mieszkańcy Sokółki i okolic musieli się przyzwyczaić - policyjne konwoje czy wozy wojskowe widać tu już codziennie, wielokrotnie. - Mieszkańcy tak jak i ja, czujemy niepokój, ponieważ spotkaliśmy się z tym pierwszy raz. To niepokojące, to nowość - mówi burmistrz Sokółki Ewa Kulikowska.
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO
Sygnały, że mieszkańcy czują niepokój, dotarły do wójta gminy Szudziałowo Tadeusza Tokarewicza. Ten postanowił, że włączy latarnie również w nocy. Do tej pory gmina oszczędzała i wyłączała światło po godzinie 23. - Pojawili się przybysze o innym kolorze skóry, nawet z Konga i ludzie wspierali potrzebujących. Natomiast jak w nocy zaczęli przychodzić obcy, rośli mężczyźni, pojawiły się pewne obawy i w związku z tym włączyliśmy światło - wyjaśnia Tokarewicz.
Policjanci zamiast turystów
Turyści rezygnują z wycieczek na wschód kraju. - Jeszcze we wrześniu, koniec sierpnia, były jakieś zapytania o rezerwacje na październik, na wrzesień. Ale jak doszło do stanu wyjątkowego, to wszystkie rezerwacje jakby automatycznie ludzie wykasowali - mówi współwłaściciel gospodarstwa agroturystycznego Robert Kurza.
W poniedziałek przed gospodarstwem pana Roberta, zamiast samochodów turystów, stoją radiowozy. Nocują tu policjanci. - Po ciężkich okresach pandemii, zamykania biznesów typu gastronomia i gospodarstwa, to na pewno będzie troszkę jakby finansowy powrót do normalności. Ludzie odczują finansową ulgę - uważa Robert Kurza.
Negatywne skutki zamknięcia przejścia granicznego w Kuźnicy
Nie wszyscy liczą zyski. Część firm traci zarobek, przede wszystkim po zamknięciu przejścia granicznego w Kuźnicy. - Sokółka, Grodno, czy pobliskie miejscowości żyły z ruchu granicznego, ale też głównie przedsiębiorcy sokólscy, którzy sprowadzali materiały. Głównie chodzi tutaj o drewno - wyjaśnia burmistrz Sokółki Ewa Kulikowska.
Konsekwencje zamknięcia przejścia na krajowej 19 odczuwalne są nie tylko dla lokalnych firm. Po zamknięciu przejścia granicznego w Kuźnicy, kierowcy kierują się do tego w Bobrownikach.
Pan Kamil jest w drodze do Moskwy - 10 kilometrów przejechał w 10 godzin. - W piątki albo w czwartki zawsze byłem w domu, teraz może na niedzielę wrócę. Jeszcze zależy, jak na powrocie będę stał - stwierdza kierowca ciężarówki. Firmy transportowe szacują, że każda dodatkowa doba w kolejce przed granicą to strata kilkuset euro na przewozie.
Łukasz Wieczorek, asty//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24