Analiza zawartości węgla na polskim rynku mówi, że zapasy spadły o 84 procent w dwa lata. Kto miał to rejestrować? – pytał w "Rozmowie Piaseckiego" były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński, odnosząc się do kryzysu energetycznego, w obliczu którego stoi Polska. - Mamy do czynienia z potwierdzeniem narastającego chaosu - ocenił.
Pytany o to, czy jesień i zima będą dla Polaków chłodne z powodu braku węgla, były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński ocenił w "Rozmowie Piaseckiego", że "przede wszystkim są niepewne". - Mamy do czynienia z potwierdzeniem narastającego chaosu, nie tylko polityczno-decyzyjnego w komunikacji z ludźmi, ale też w komunikacji z przedsiębiorstwami - ocenił
- Dopiero ten przypadek zaprzestania produkcji nawozów pokazał, jak złożona jest dziś gospodarka i jaki mamy chaos decyzyjny – powiedział.
- Będzie bardzo trudno, dlatego że popełniliśmy cały szereg błędów. Jest rok 2018, rząd przyzwala na import rekordowy, blisko 20 milionów ton. Mówimy wtedy o utworzeniu centralnych magazynów węgla, bo tego węgla jest nadmiar przy kopalniach, na składach, w handlu. W 2019 wszystko mamy i nagle okazało się, że nikt nie monitoruje sytuacji – powiedział Piechociński.
Jak dodał, "analiza zawartości węgla polskiego i nie tylko polskiego na polskim rynku mówi, że zapasy spadły o 84 procent w dwa lata". - Kto miał to rejestrować? Gdzie są odpowiednie organy, gdzie są analizy? - pytał.
- Mimo że 24 lutego rozpoczęła się wojna na Ukrainie, mimo że byliśmy liderem wprowadzania sankcji, także w imporcie węglowym, nie monitorowaliśmy, ile mamy tego węgla – mówił gość TVN24.
Dopytywany o to, czy sankcjonowanie rosyjskiego węgla było błędem, Piechociński ocenił, że "problem polega na tym, że my bardzo dużo gadamy - mówię nie tylko o rządzie, ale i w debacie publicznej - a bardzo mało na zapleczu analizujemy, liczymy i myślimy".
- U nas Forum Energii przygotowało prosty rachunek, co zrobić, żeby o 10 procent zmniejszyć zużycie na etapie działań obywatelskich, gospodarstwa domowego, samorządu. Nikt o tym nie mówi, tylko mówimy, że co najwyżej nie będziemy palić oponami - powiedział.
Piechociński: nie wiemy, ile węgla przeładowały polskie porty
Pytany o to, skąd bierze się problem z importem węgla, Piechociński odparł, że "wszędzie się pojawiły potrzeby w Europie". - Norwegia miała wygasić w tym roku ostatnią kopalnię węgla kamiennego, już przedłużyła jej funkcjonowanie. Niemcy wrócili do energetyki węglowej, będą w dalszym ciągu wykorzystywać trzy elektrownie atomowe - wyliczał.
Jak dodał, "doraźne działania wywołane tymi nadzwyczajnymi zjawiskami są zrobione". - Kluczowa jest także wydolność logistyki, czyli transportu. Czy są statki, masowce, czy są porty, czy są nadbrzeża - pytał.
- Problemem jest to, że swego czasu spółki skarbu państwa podjęły decyzję o eksporcie węgla, także węgla energetycznego, i realizują te kontrakty - mówił
- Mamy ograniczony dostęp do informacji. Nie mamy danych, ile węgla przeładowały w eksporcie i imporcie polskie porty. Druga bardzo istotna kwestia, jaka jest wydolność linii kolejowych, rozwiezienia tego węgla z portów - zaznaczył.
"Suma tych błędów pokazuje, w który miejscu jesteśmy"
Piechociński powiedział, że w ostatnim kwartale gwałtowny wzrost rentowności na produkcji miało górnictwo, energetyka i Lasy Państwowe. - Obniżyliśmy o 15 procent VAT na paliwa (…) i mamy rekordowe zyski Orlenu i Lotosu - zaznaczył.
- W okresie dramatycznie rosnących cen gazu i węgla na światowym, europejskim i polskim rynku, to firmy te uzyskały nadzwyczajne zyski. (…) Później się pan dowiaduje, że firma, która uzyskała tak rekordowe zyski, zaciąga kredyt w polskim banku, a także kolejne kredyty w kolejnych bankach, gdzie pada nazwa chińskiego banku. To pytam - te zyski były i jest nadpłynność kasy w tej firmie, czy też te kredyty przy rosnącej cenie gazu pozwalają zachować płynność? - mówił
- Suma tych błędów, które zostały wywołane, spotęgowane tym, co wydarzyło się za polską wschodnią granicą, pokazuje, w którym miejscu jesteśmy - ocenił. Jak dodał, "24 lutego tylko przyspieszył ujawnienie prawdy, że gospodarka pobudzana w ostatnich latach bez inwestycji, gospodarka nie poparta wzrostem efektywności, gospodarka pobudzana konsumpcją na kredyt kończy się tym, czym się kończy".
"Czekaja nas podwyżki rzędu 40-60 procent"
- Pytanie brzmi, dlaczego tak mało mówimy choćby o tym raporcie Forum Energii, jak oszczędzać energię, dlaczego z takim zdziwieniem przyglądamy się samorządom, że wyłączają oświetlenie i dlaczego nie idzie czytelna informacje do różnych rodzajów przemysłu, że w razie, gdyby zabrakło ciepła, energii czy gazu, to będą ostatnie w kolejce do wyłączenia - mówił.
Dopytywany o to, czy uważa, że może nas czekać wyłączenia zasilania, Piechociński ocenił, że "nikt nie wie, nikt nie dostał listy kolejności, jak będą wyłączenia".
- Czekaja nas podwyżki rzędu 40-60 procent dla gospodarstw w domowych, a te drastyczne podwyżki cen prądu od 2020 roku polskie przedsiębiorstwa mają od 7 do 10-krotne - mówił były wicepremier.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24