Modlitwę za zranionych w Kościele, czyli osoby dotknięte przemocą seksualną odmówiono w niedzielę wieczorem w Krakowie. Swoim świadectwem ze zgromadzonymi podzielił się franciszkanin Tarsycjusz Krasucki. - Czy jestem człowiekiem nadziei? Tak, ale to nie oznacza, że nie było w życiu takich chwil, że ta nadzieja została poważnie nadwątlona - przyznał.
Spotkanie z duchownym w sanktuarium świętego Jana Pawła II odbyło się po ósmej modlitwie za zranionych w Kościele. - Czy jestem człowiekiem nadziei? Tak, ale to nie oznacza, że nie było w życiu takich chwil, że ta nadzieja została poważnie nadwątlona, a ręce po prostu opadały - mówił Tarsycjusz Krasucki.
Franciszkanin był jednym z bohaterów reportażu "Najdłuższy proces Kościoła", w którym przedstawiono, że zmarły na początku roku ksiądz Andrzej Dymer wykorzystywał seksualnie osoby nieletnie, a szczecińscy biskupi wiedzieli o tym od 1995 roku. Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 roku.
- Nigdy nie żałowałem tego, że powiedziałem prawdę. (...) Dotarło do mnie, tak wewnętrznie, że chodzi nie tylko o mnie, bo przecież ofiar było o wiele więcej - przyznał Krasucki w trakcie niedzielnego spotkania.
Krasucki o "chwilach załamania się w nadziei"
Jak mówił, "chwile zwątpienia dopadały go po zetknięciu z prawnikami i prokuraturą, kiedy spotkał się z osobami, które nie myślały o jakiejkolwiek empatii wobec człowieka skrzywdzonego". - Raczej patrzono czasem z podejrzeniem, że składam fałszywe świadectwo - przyznał duchowny. - Z tym wszystkim trzeba było się zmagać przez lata. I wtedy być może były chwile załamania się w nadziei - dodał.
Franciszkanin odniósł się także do stanowiska niektórych duchownych, którzy, jak mówił, "przekonani są, iż Kościół jest atakowany, a pewnym środowiskom zależy na jego zniszczeniu". Przyznał, że takie stwierdzenia padały też pod adresem jego samego, kiedy powstawały materiały dziennikarskie w związku ze sprawą księdza Dymera.
W ocenie Krasuckiego narracja, że "Kościół jest niszczony i atakowany staje się łatwa do przyjęcia także dla niektórych wiernych, co stanowi ucieczkę od prawdy". - W sytuacji zakłamania, butnej postawy niektórych hierarchów, misja ewangelizacyjna jest stłamszona, jeśli w ogóle nie przekreślona - ocenił.
"Uzdrowienie ciągle trwa"
Duchowny pytany był też o proces "uzdrowienia z ran" osoby skrzywdzonej w Kościele oraz o to, czy bliscy ofiary i wspólnota mogą jej w tym procesie pomóc.
Krasucki przyznał, że on sam nie uważa się za osobę uzdrowioną. - Uzdrowienie, którego doświadczam od Pana Jezusa, ciągle pewnie trwa. To nie coś jednorazowego, że nagle jestem zdrowy, szczęśliwy i nie rusza mnie to, co stało się kiedyś, czego doznałem przez te lata - wyjaśnił. - Nie uważam, że osiągnę stan, w którym nie będę już odczuwał związanego z przeszłością bólu - dodał. Ocenił też, że "ten ciężar będzie trzeba nieść już do końca życia, ale nieść go inaczej - nie w buncie, złości, tylko wraz z Jezusem".
Pytany z kolei o wagę przebaczenia, odpowiedział, że on sam "przebaczył temu człowiekowi", ale nie uważa się za "ambasadora wszystkich skrzywdzonych". - Każda z ofiar musi bowiem sama rozstrzygnąć, czy jest w stanie zdobyć się na taki gest - wskazał.
Podkreślił, że "wielu ofiarom towarzyszy poczucie winy i tego, że są gorsze od innych ludzi, a wręcz winne tego, co je spotkało". Duchowny apelował do nich o podjęcie działań.
- Teraz są możliwości, żeby zgłosić swoją krzywdę, są dobrzy ludzie, którzy poprowadzą w procesie jej zgłaszania - zapewnił i zachęcał do kontaktu z Fundacją Świętego Józefa. Jak zaznaczył Krasucki, "warto zrobić to nie tylko dla samego siebie, ale też w poczuciu odpowiedzialności za innych, którzy nadal mogą być krzywdzeni przez tę samą osobę".
Podsumowując spotkanie, duchowny uznał, że w Kościele dokonuje się wiele pozytywnych zmian, które on dostrzega. - Ale to nie znaczy, że do tego czasu osoby pokrzywdzone mają wykazywać się cierpliwością. Trzeba dochodzić swoich praw. I żądanie sprawiedliwości, a nawet odszkodowania, nie jest wykroczeniem przeciwko Kościołowi - ocenił.
Wydarzenie organizowane jest w Krakowie cyklicznie od czerwca 2019 roku z inicjatywy świeckich katolików. Do udziału w spotkaniach zachęcają wszystkie osoby, które doznały krzywdy, a także te, które pragną modlić się w ich intencji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24