Podjęliśmy decyzję o zamknięciu wszystkich placówek oświatowych i szkół wyższych na dwa tygodnie - poinformował w środę premier Mateusz Morawiecki. W czwartek i piątek szkoły zapewnią opiekę, ale nie będzie w nich lekcji.
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w środę trzy kolejne przypadki koronawirusa w Polsce. Tym samym łączna liczba zakażonych koronawirusem wzrosła do 25 osób.
- Jest dla nas jasne, że koronawirus i epidemia może stać się bardzo groźna - powiedział premier Mateusz Morawiecki. - Do opanowania tej sytuacji, do łagodnego przebiegu, bo jesteśmy przekonani, że wirus będzie się rozprzestrzeniał, potrzebne są zdeterminowane działania - dodał.
Poinformował, że została podjęta decyzja o zamknięciu wszystkich placówek oświatowych i szkół wyższych na dwa tygodnie. Od czwartku 12 marca nie będą odbywały się lekcje. Od poniedziałku szkoły zostaną zamknięte. Rozporządzenia ministrów obowiązują do środy, 25 marca.
- Jednak ze względu na to, że niektórym rodzicom może być trudno zorganizować opiekę tak szybko, z dnia na dzień, to w dniu jutrzejszym (w czwartek - red.) i w piątek placówki będą otwarte. W klasach nauczyciele będą mogli pilnować dzieci - dodał premier.
Zaapelował jednak, by już od czwartku ci, którzy mogą, powstrzymali się od posyłania dzieci do szkoły. - Zwłaszcza w szkołach średnich, gdzie mamy już młodzież, która świetnie sobie przecież sama ze sobą poradzi - dodał.
Minister edukacji: decyzja nie wpływa na terminarz przeprowadzania egzaminów
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski powiedział, że zamknięte będą również placówki niepubliczne.
Przekazał, że decyzja o 14 dniach zawieszenia zajęć dydaktyczno-wychowawczych nie wpływa na razie w żaden sposób na terminarz przeprowadzania egzaminów.
Piontkowski powiedział, że Ministerstwo Edukacji Narodowej kontaktowało się w tej sprawie z Centralną Komisją Egzaminacyjną.
- Jak na razie tego typu decyzja nie niesie za sobą dalszych skutków mówiących o innej organizacji roku szkolnego - powiedział minister.
Dodał, że jeżeli będzie taka potrzeba, to w uzgodnieniu z ministrem zdrowia oraz inspekcją sanitarną, będą ewentualnie podejmowane dalsze decyzje w tej kwestii.
Piontkowski: nauczyciele będą mogli zrealizować podstawę programową
Piontkowski pytany przez dziennikarzy, czy po zakończeniu zawieszenia zajęć uczniowie będą odrabiali wolne na przykład po lekcjach, powiedział, że "ubiegłoroczne strajki pokazały, że nawet przy kilkutygodniowym okresie braku zajęć jest możliwość realizacji podstawy programowej".
Dodał, że poprzednia minister edukacji Anna Zalewska konstruując podstawy programowe "wprowadziła pewnego rodzaju zapas".
- Część zajęć ma być przeznaczona na powtarzanie, rozszerzanie materiału, a więc możemy potraktować spokojnie te dwa tygodnie jako okres tego zapasu i gdy szkoły wrócą do normalnych zajęć, wówczas nauczyciele - przynajmniej przy tym okresie, o którym mówimy - spokojnie będą mogli zrealizować podstawę programową - powiedział Piontkowski.
Szef MEN: nauczycielom należy się wynagrodzenie
- Jeśli chodzi o nauczycieli, to oni - zgodnie z kodeksem pracy - będą w gotowości do pracy, natomiast nie będziemy wymagali, żeby przychodzili do szkoły. Będziemy natomiast apelowali o to, aby zgodnie z tym, co mówił minister zdrowia, także zapewnili uczniom pewne możliwości kształcenia - mówił minister.
Wśród alternatywnych sposobów kształcenia wymienił platformy cyfrowe, e-learningowe czy prace zdalne.
- Apeluję zarówno do rodziców, jak i do tych młodych ludzi, którzy już często sami podejmują decyzję: nie traktujcie tych dwóch tygodni jako dodatkowych ferii. To jest czas, który ma zabezpieczyć waszych bliskich przed ewentualnym zarażeniem. Wykorzystajcie to jako szansę na pogłębienie waszej wiedzy - mówił szef MEN.
Piontkowski pytany o to, czy nauczyciele za okres zamknięcia placówek oświatowych, otrzymają wynagrodzenie odpowiedział, że "zgodnie z Kodeksem pracy należy im się za to wynagrodzenie".
Wicepremier, szef resortu nauki Jarosław Gowin powiedział, że zajęcia dydaktyczne na uczelniach będą zawieszone od 12 do 25 marca. Wyjaśnił, że nie oznacza to zamknięcia uczelni. - Normalnie powinny funkcjonować administracje uczelni, normalnie powinny być prowadzone badania naukowe. A władze uczelni zobowiązane są do tego, żeby w jak najszerszym zakresie umożliwić studentom odbywanie zajęć online - poinformował minister.
Dodał, że normalnie powinny przebiegać procedury wyboru nowych władz uczelni. - Nie widzimy potrzeby, żeby zmieniać terminy rekrutacji - powiedział
- Chcę podkreślić, że analogiczne decyzje w odniesieniu do podległych sobie uczelni podjęli minister zdrowia i minister kultury - dodał.
Podkreślił, że jak do tej pory nie stwierdzono żadnego przypadku zarażenia koronawirusem ani wśród studentów, ani wśród pracowników żadnej polskiej uczelni.
Zamknięte żłobki i instytucje kultury
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg powiedziała, że zapadła także decyzja o zamknięciu żłobków i klubów dziecięcych. Dodała, że placówki będą zamknięte od poniedziałku, natomiast jeżeli zostaną podjęte decyzje, również mogą być one zamknięte już od czwartku.
- Zadbaliśmy przede wszystkim o to, aby rodzice mogli zaopiekować się swoimi dziećmi. Specustawa (...) wprowadziła dodatkowy zasiłek opiekuńczy do 14 dni, dla (rodziców - red.) dzieci do lat ośmiu - powiedziała. Dodała, że w takim przypadku zwolnienie lekarskie nie jest wymagane, wystarczy złożenie oświadczenia u pracodawcy. Wzór oświadczenia jest dostępny na stronie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Minister przekazała, że nie zostanie wprowadzony dodatkowy zasiłek dla zdrowych dzieci powyżej ósmego roku życia.
Dopytywana, co z zasiłkiem dla dzieci chorych minister odparła: "Nie wprowadzamy tego zasiłku dodatkowego 14-dniowego dla dzieci powyżej ósmego roku życia".
Maląg poinformowała także, że rząd za pośrednictwem wojewodów zwrócił się do jednostek samorządu terytorialnego o zamykanie domów i klubów seniora.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński przekazał natomiast, że od czwartku zostaje zawieszona działalność instytucji kultury: teatrów, filharmonii, muzeów, kin, a także uczelni artystycznych.
Szumowski: nie ma powodu, żeby zabierać dzisiaj dzieci wcześniej
Minister zdrowia Łukasz Szumowski w związku z ogłoszeniem na środowej konferencji prasowej decyzji o zamknięciu placówek oświatowych, podkreślił, że jest to działanie prewencyjne. - Nie ma żadnego zagrożenia w tej chwili epidemicznego w szkołach. Nie ma powodu, żeby dzisiaj zabierać dzieci w jakikolwiek sposób wcześniej - wyjaśnił.
- Naprawdę staramy się wyprzedzić potencjalne pasy transmisyjne dla wirusa. Przy 25 osobach, które mają koronawirusa w Polsce, te działania naprawdę są dalece wyprzedzające po to, żeby zapobiegać - oświadczył minister zdrowia.
Minister zdrowia pytany, jak mają spędzać czas osoby pozostające na kwarantannie społecznej powiedział: "Należy zachować daleko idący zdrowy rozsądek". - Podstawowa zasada przebywania w społecznej kwarantannie przy zawieszeniu działalności szkół, instytucji kultury, polega na tym, żeby unikać skupisk ludzkich. Czyli na przykład wyjść na spacer - tak, ale już przejeżdżanie autobusem z miejsca na miejsce - zdecydowanie nie - powiedział Szumowski.
Dodał, że nie tylko szkoły są miejscem, gdzie może dojść do wymiany wirusa. - Przypominam, że jeżdżąc do szkoły i ze szkoły, kilka milionów dzieci razem z opiekunami zwykle podróżowało codziennie - dwukrotnie. To jest ogromna możliwość stykania się z ludźmi chorymi - powiedział minister. I zaapelował: "Przez te dwa tygodnie pozostańmy w domu i w najbliższym otoczeniu".
Szumowski pytany, czy rząd rozważa zamknięcie sanatoriów, podkreślił, że to placówki medyczne i obowiązujące tam procedury higieny "przeciwdziałające zarażeniom są na wyższym poziomie niż w jakimkolwiek urzędzie".
- Natomiast z jednego powodu uważam, że należałoby rozważyć wyjazd do sanatorium - to jest transport - dodał. Zwrócił uwagę, że droga z miejsca zamieszkania do sanatorium najczęściej jest pokonywana transportem publicznym.
Apel do pracodawców
Premier Mateusz Morawiecki zaapelował o wyrozumiałość do pracodawców i o to, żeby korzystać z telepracy, pracy zdalnej.
- Wszyscy pracodawcy - którzy mogą oczywiście - bardzo proszę o zastosowanie takiego trybu pracy wobec swoich pracowników - mówił szef rządu.
Jak dodał, zdaje sobie sprawę, że "nie wszędzie można tak zrobić, ponieważ charakter pracy wielu przedsiębiorstw na to nie pozwala".
Morawiecki poinformował, że uruchomiono już 470 milionów złotych z rezerw na walkę z koronawirusem.
- Rezerwy budżetowe są niezbędne po to, żeby uruchamiać nową produkcję - zaznaczył.
- Uruchamiamy teraz produkcję na przykład środków dezynfekcyjnych, ostatnia niesprzedana Polfa - Polfa Tarchomin już produkuje środki dezynfekcyjne, uzgodniłem z kierownictwem firmy Orlen, że ich możliwości produkcji środków dezynfekcyjnych zostają również aktywowane. Ich środki dezynfekcyjne są w bardzo dużych ilościach dostarczane do instytucji publicznych - podkreślił premier.
Narodowy Fundusz Zdrowia prowadzi całodobową infolinię (tel. 800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24