To nie były maseczki, których certyfikaty wygasły, tylko była sytuacja, w której były źle oznaczone, ponieważ ich przydatność do użytku była dłuższa niż to, co było oznaczone na opakowaniach - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik rządu Piotr Mueller. Odniósł się do sprawy masek dostarczonych na Warmię i Mazury z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Jak dodał, te maseczki będą używane.
Maseczki przeznaczone dla mieszkańców Warmii i Mazur są od czwartku dostarczane z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych do pięciu komend powiatowych Państwowej Straży Pożarnej, które przekazują je do poszczególnych gmin. Gminy mają zająć się ich dystrybucją wśród mieszkańców regionu. Jak informowały służby wojewody, łącznie będzie to 5,7 miliona sztuk.
Służby poinformowały w sobotę, że część maseczek, które dotarły do regionu, była po terminie przydatności i zostanie wymieniona na nowe. "Przy transporcie i przeładunku zorientowaliśmy się, że przynajmniej jakaś część jest krótko po terminie ważności, a część krótko przed upływem terminu. Zgłosiliśmy to od razu do Agencji, zwracając się o wymianę całego transportu" - mówił PAP rzecznik wojewody Krzysztof Guzek.
We wpisie na Twitterze Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych wyjaśniła, że polski producent otrzymał na początku produkcji certyfikat tymczasowy na sześć miesięcy. Obecnie ma już certyfikat pełny na 24 miesiące, ale na części opakowań funkcjonuje krótsza data. "Wyjaśniamy: maski są pełnowartościowe. Producent otrzymał pierwotnie certyfikat tymczasowy (6 m-cy). Obecnie ma już nowy, dłuższy. Na opakowaniach masek funkcjonuje stara data. Żeby uciąć spekulacje, wymienimy maski. Podkreślamy jednak - maski są pełnowartościowe" - napisała na Twitterze RARS.
Rzecznik rządu: te maseczki będą używane
W poniedziałkowej "Rozmowie Piaseckiego" do tej sprawy odniósł się rzecznik rządu Piotr Mueller. - To nie były maseczki, których certyfikaty wygasły, tylko była sytuacja, w której były źle oznaczone, ponieważ ich przydatność do użytku była dłuższa niż to, co było oznaczone na opakowaniach - wyjaśniał. Jak dodał, doszło do takiej sytuacji, "ponieważ najpierw miały certyfikat tymczasowy, a później po weryfikacji miały wydłużony certyfikat, bodajże do 24 miesięcy". - Mówił o tym szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych w komunikacie w weekend - powiedział Mueller.
Jak zapowiedział, te maseczki "będą używane". Przekazał, że według "informacji, które przekazywał prezes agencji rezerw strategicznych", są bezpieczne.
Mueller o obostrzeniach
Rzecznik rządu był też dopytywany o kwestię wprowadzania obostrzeń z ponad siedmiodniowym wyprzedzeniem. Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w piątek, że od 13 marca zostaną na tydzień rozszerzone obostrzenia w województwie pomorskim.
- To zawsze jest trudna decyzja, jak szybko podejmować decyzje, czy one powinny być z dnia na dzień, czy z większym wyprzedzeniem - mówił Mueller w "Rozmowie Piaseckiego". Jak wskazywał, "sytuacja na Pomorzu jest nieco lepsza niż na Warmii i Mazurach, w związku z tym my widzimy, że tam jest określona dynamika zachorowań i może dojść do takiej sytuacji jak w tej chwili na Warmii i Mazurach".
Mueller mówił, że "z drugiej strony jest ważenie dóbr ekonomicznych, gospodarczych". - W związku z tym jest to trudna decyzja. Przedsiębiorcy bardzo oczekują, żeby to było z wyprzedzeniem - wyjaśniał.
Pytany, czy jest kolejne województwo, które będzie poddane takiej procedurze jak województwa pomorskie czy warmińsko-mazurskie, Mueller wyraził nadzieję, że "nie będzie takiej potrzeby". - Dzisiaj niczego nie ogłaszamy, w najbliższych kilku dniach też takich decyzji nie powinno być. Natomiast oczywiście pod koniec tygodnia, po analizie tych danych z całego tygodnia, będziemy informować, czy jakieś decyzje będą podjęte - dodał.
Rzecznik rządu: nie widzę przesłanek do zmiany na stanowisku prezesa Orlenu
Piotr Mueller odniósł się także do "taśm Obajtka". Według "Gazety Wyborczej", która je opublikowała, obecny prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, gdy był jeszcze wójtem Pcimia, "z tylnego siedzenia kierował spółką TT Plast", a przepisy zabraniają łączenia posady wójta z działalnością w biznesie. W kolejnych publikacjach "Wyborcza" przedstawiła między innymi okoliczności działań prokuratury wobec niego. Obajtek w oświadczeniu wydanym w sobotę przekonywał, że nigdy, będąc wójtem, nie pracował "ani dla tej, ani dla żadnej innej firmy" i nie złamał prawa.
- W tym momencie nie widzę potrzeby działań ze strony premiera, natomiast prokuratura musi podjąć działania niezbędne w takiej sytuacji - powiedział rzecznik rządu. Dopytywany, przyznał, że "nie ma wiedzy", czy w momencie powoływania Daniela Obajtka na stanowisko prezesa Orlenu premier Mateusz Morawiecki wiedział o zarzutach wobec niego i nagraniach. - Takiej wiedzy nie mam i nie chcę mówić o czymś, czego nie zweryfikowałem. Podejrzewam, że gdyby taka wiedza była, byłaby inna sytuacja - wskazał.
- Jeśli chodzi o rewelacje "Gazety Wyborczej", zostawiam to właściwym organom, w tym momencie nie widzę żadnych przesłanek, żeby dokonywać zmiany na stanowisku prezesa Orlenu - mówił Mueller.
"Jeden koalicjant popiera, drugi ma wątpliwości"
Mueller był też pytany o kwestię głosowania nad ratyfikacją unijnego Funduszu Odbudowy. Jak mówił, "to ogromna szansa dla całej Europy i dla Polski". Przyznał zarazem, że jest różnica zdań w obozie Zjednoczonej Prawicy przy ocenie tego funduszu. - Jeden koalicjant, Porozumienie, zdecydowanie popiera, drugi (Solidarna Polska red.) ma wątpliwości - powiedział.
Nie odpowiedział jednoznacznie na pytanie, czy jeśli ministrowie z Solidarnej Polski zagłosują przeciw funduszowi, będą musieli odejść z rządu. - Oczekiwanie co do głosowania "za" będzie, natomiast inną kwestią jest to, czy będzie to elementem jakiejś warunkowości w koalicji. Natomiast uważamy, że głosowanie przeciwko będzie głosowaniem przeciwko ważnym interesom gospodarczym Polski - wskazywał Mueller.
- Oczekujemy, że każdy z klubu PiS będzie głosował oczywiście za tym projektem, natomiast ewentualne konsekwencje innego głosowania to rzecz do rozstrzygnięcia na poziomie politycznym - dodał. Sugerował też, że na razie sprzeciw Solidarnej Polski ma jedynie charakter werbalny.
Fundusz Odbudowy musi być ratyfikowany przez parlamenty krajowe
W ramach unijnego Funduszu Odbudowy, Polska będzie miała do dyspozycji ponad 57 miliardów euro. Podstawą do sięgnięcia po te środki będzie Krajowy Plan Odbudowy (KPO), który musi przygotować każde państwo członkowskie. Fundusz musi być ratyfikowany przez parlamenty krajowe. Krajowy Plan Odbudowy zawiera zobowiązania do realizacji reform i odpowiadających im inwestycji, takich jak np. zapewnienie dostępu do szerokopasmowego internetu, uzupełnienie sieci drogowej, zwiększenie innowacyjności przedsiębiorstw czy zmniejszenie śladu węglowego.
Fundusz Odbudowy (Next Generation EU) jest odpowiedzią Unii Europejskiej na nowe zagrożenia i wyzwania, jakie spowodowała pandemia. Ma dwa główne cele: odbudowę i przywracanie odporności gospodarek UE na ewentualne kryzysy oraz przygotowanie na przyszłe nieprzewidziane okoliczności. Najważniejszym elementem Funduszu Odbudowy jest Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (RRF - Recovery and Resilience Facility). Fundusz składa się też z mniejszych programów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24