- Trzy miesiące się awanturujemy o te zwariowane wesela, które się odbywały. Ile tysięcy osób z tych wesel trafiło do szpitali? - pytał w TVN24 profesor Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. Zwrócił uwagę na to, że takie działania, jak pojawianie się polityków bez maseczek w sytuacjach i miejscach, w których powinni je nosić, "dezorganizuje społeczeństwo, które i tak jest buntownicze".
W ciągu ostatniej doby badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 1967 osób – to najwyższy dobowy wzrost zakażeń od początku epidemii w Polsce. Z powodu COVID-19 zmarło kolejnych 30 osób – podało w czwartek Ministerstwo Zdrowia.
"To zupełnie dezorganizuje społeczeństwo, które nasze i tak jest buntownicze"
Profesor Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych, ocenił, że nie widzi możliwości ponownego lockdownu, bo "nie będziemy mieli za co żyć". Dodał, że najważniejsze jest podnoszenie świadomości społecznej o pandemii i spójne działania władz. - Przecież to, co się działo jeszcze kilka miesięcy temu - opowieści o tych wielkich zwycięstwach nad epidemią - przecież to absurdy. Żonglowanie tymi danymi w zależności od wyborów - mówił.
Przypomniał, że wydawano nakazy noszenia masek, a potem można było zobaczyć polityków bez nich na uroczystościach. - To zupełnie dezorganizuje społeczeństwo, które i tak jest buntownicze i dość agresywne. To nie tylko jest specyfika Polski, bo różne są grupy - ruchy antyszczepionkowe, płaskoziemców - wyjaśniał profesor.
Podkreślił, że ważna jest solidarność społeczna z "chorymi, biednymi, słabszymi, innymi osobami, które mogą cierpieć". - My nie mamy dzisiaj miejsc na dwóch oddziałach. Trzeba rozkręcać pozostałe oddziały. Nie było takiej potrzeby jeszcze miesiąc temu - poinformował profesor Simon. - Te zasady, które się pojawiają obecnie, są racjonalne, ale przy tej ilości zakażeń, jeśli nie są respektowane przez obywateli i nieegzekwowane, to doprowadzą do tego, że to będzie wszystko jedną wielką strefą czerwoną i, tak jak na Tajwanie czy Korei, trzeba będzie nosić maski, utrzymywać dystans. To nie jest nic nadzwyczajnego w przestrzeni publicznej, póki nie będzie szczepionki, bo epidemia niestety się utrwaliła - ostrzegał.
"A co z mszami? A co z pogrzebami?"
Ocenił, że wirus będzie się szerzył "bez przekonania społeczeństwa i absolutnej walki z poglądami, że epidemii nie ma, że jest niegroźna, że to jest wymysł, że grypa jest bardziej śmiertelna". - To nieprawda - podkreślił profesor Simon.
- Trzy miesiące się awanturujemy o te zwariowane wesela, które się odbywały. Ile tysięcy osób z tych wesel trafiło do szpitali? - mówił. - Czy nie można było od początku tego zmniejszyć? A co z mszami? A co z pogrzebami, gdzie na siłę się ludzie pchali? - pytał.
Przypomniał, że źródłem zakażeń mogą być też imprezy sportowe w zamkniętych halach, gdzie przychodzi wiele młodych osób, które mogą potem zakazić swoich dziadków lub rodziców. - Społeczeństwo musi zrozumieć, że owszem, 70 procent nie zachoruje i nic im nie będzie, chociaż może transmitować, ale odpowiada za starszych oraz młodszych z wielochorobowością. Przecież mamy młode dziewczyny po białaczkach czy po przeszczepach narządowych, dla których ten przebieg jest katastrofalny. Różnie to przebiega - mówił.
- Powiem przykłady z ostatnich dwóch dni. Awantura, pacjentka zerwała lekarce z twarzy maskę, bo nie ma epidemii, co ona wyprawia i tak dalej. Jakąś mam konsultację w szkole, że rodzina się awanturuje, że nie zgadza się na noszenie maseczki przez córkę, bo epidemii nie ma i ona ma jakąś alergię wziewną. Zresztą maska chroni przed alergią, to jest w ogóle absurd - opowiadał profesor. - Trzeba się przebić, że jest epidemia, zagraża nie wszystkim, ale większości - podkreślił.
Poradził też, co robić, jeśli osoby wokół nas, np. w autobusie, nie noszą maseczek. - Skoro argument kulturalny "proszę założyć, bo państwo mi zagrażacie" nie pomaga i ci ludzie są tak aspołeczni, tak prymitywni, jeśli chodzi o egocentryczne nastawienie i lekceważący potrzeby innych, to już nie jest demokracja, to jest antydemokracja, to niestety trzeba wzywać policję czy straż miejską i to wszystko egzekwować - powiedział. - Inaczej epidemii nie pokonamy. Jak będą szczepionki - nie ma problemu - dodał.
"Śmiertelność w przypadku grypy obejmuje wszystkie grupy, również małe dzieci"
Odniósł się również do kwestii szczepień na grypę. - To jest bardzo smutna rzecz, że Polacy się nie szczepili, nie udało się przekonać, ale to od najwyższego szczebla płynęły te głosy o nieszczepieniu się, co jest bardzo smutnym zachowaniem. Ludzie uważali się wszyscy za zdrowych, póki nie widzieli tych pojedynczych osób, które umierały jednak na grypę - mówił profesor Simon.
Dodał, że grypa, nie tak jak COVID-19, może spowodować katastrofę w każdym etapie życia, nie tylko u osób starszych, np. zapalenie mięśnia sercowego. - Śmiertelność jest cztery razy mniejsza niż w przypadku COVID-19, ale obejmuje wszystkie grupy, również małe dzieci, czego nie obserwujemy w COVID-zie - powiedział.
Przypomniał, że są ludzie, którzy nie mogą się szczepić i żyją tylko dzięki temu, że inni są wyszczepieni. - Mam nadzieję, że wielu Polaków zmądrzeje - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24