Najpierw telefon, potem test, a po wyniku dodatnim obserwacja i czujność. Co robić w razie podejrzenia zakażenia koronawirusem? Materiał magazynu "Polska i Świat".
Pan Sebastian i pani Agnieszka w domu walczą z koronawirusem. Gdy tylko się źle poczuli, zadzwonili do lekarza. Dostali skierowanie na test. Gdy okazał się dodatni, zadzwonił do nich lekarz z poradami - do pana Sebastiana już kilka razy. – Lekarz powiedział, że gdyby gorączka podskoczyła powyżej 40 stopni lub gdyby był duszący kaszel, który powodowałby, że nie można byłoby złapać oddechu, to wtedy najlepiej zadzwonić na pogotowie – opowiada Sebastian Ziółkowski.
Liczy się czas
Wielu pacjentów nie robi testów i leczy się na własną rękę. Gdy stan się pogarsza, na ratunek może być za późno. - Leki, które mamy w walce z COVID-19 są skuteczne, jeśli podamy je odpowiednio wcześnie – zwraca uwagę kardiolog z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi Michał Chudzik.
- To jest stały problem od dawna. Ludzie zgłaszają się znacznie później, lecząc się metodami domowymi czy za pomocą leków o niepotwierdzonej skuteczności – zwraca uwagę członek rady medycznej przy premierze Konstanty Szułdrzyński.
Jak działać skutecznie? Gdy źle się poczujemy, dzwońmy do lekarza. Koronawirus to dziś nie tylko gorączka, kaszel czy brak węchu i smaku. - Miałem na przykład drgawki przed snem i trochę ból gardła – wylicza Sebastian Ziółkowski. - Bóle głowy, bóle mięśni, cokolwiek zacznie się niepokojącego dziać, warto już zacząć działać, powziąć kroki izolacji od innych osób – dodaje Agnieszka Gensieniec.
Lekarze zachęcają do używania pulsoksymetrów. Urządzenie sprawdza nasycenie krwi tlenem. Osobom zakażonym w wieku 55 lat i więcej sprzęt do domu przynosi pracownik poczty. Mama pani Agnieszki dostała urządzenie dwa dni po dodatnim wyniku testu na COVID-19. - Saturacja poniżej 94, 92 procent to jest wskazanie, żeby już zgłaszać się do szpitala –wyjaśnia Konstanty Szułdrzyński.
Ważne małe urządzenie
Jak ważne jest to małe urządzenie przekonał się Zbigniew Kądzielski. Do dziś walczy o powrót do pełni sił. Gdy się zakaził, pulsoksymetr zaalarmował, że sytuacja jest poważna. - Gdyby nie pulsoksymetr, to naprawdę nic bym nie wiedział. Ja byłem w czymś w rodzaju letargu, spałem bez przerwy – mówi. Rodzina zauważyła, że saturacja spadła poniżej 80 procent. - Gdybym trafił do szpitala dzień później, gdzie już wtedy nie mógłbym oddychać, to sytuacja byłaby dla mnie o wiele gorsza, bo miałem zajęte ponad 70 procent płuc – dodaje.
Z pulsoksymetrów pożyczanych w ramach domowej opieki medycznej skorzystało blisko 55 tysięcy chorych. Resort zdrowia szykuje kolejne nowości. - W piątek wprowadzamy nową możliwość automatycznego skierowania na test poprzez profil zaufany – mówi rzecznik ministra zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Lekarze są jednomyślni - im szybsza reakcja pacjentów, tym większa szansa na skuteczną pomoc.
Łukasz Wieczorek
Źródło: TVN24