Bardzo ważna jest nasza wzajemna solidarność. Chodźmy do lekarza, kiedy musimy faktycznie pójść, nie obciążajmy systemu opieki zdrowotnej - apelował w rozmowie z TVN24 internista, pediatra i specjalista ds. systemów opieki zdrowotnej Jacek Gleba. Kiedy widzimy, że objawy narastają, możemy udać się do szpitala - dodał.
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w niedzielę 17 171 nowych przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce. Resort przekazał także informację o śmierci 20 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u blisko 380 tysięcy osób. Minister zdrowia Adam Niedzielski przekazał, że od soboty kwarantanna będzie miała charakter automatyczny. Oznacza to, że współdomownicy osoby, która uzyskała dodatni wynik testu na koronawirusa, nie będą musieli czekać na decyzję sanepidu w tej sprawie. Rząd prosi, aby sami poddali się kwarantannie domowej.
"Większość osób przechoruje to w sposób bardzo banalny, czyli jak normalną grypę"
Internista, pediatra i specjalista ds. systemów opieki zdrowotnej Jacek Gleba zalecał w TVN24, by objawy infekcji "przyjąć z pełnym spokojem". - Tak naprawdę będzie nam bardzo trudno odróżnić infekcję koronawirusem od infekcji normalną grypą czy inną infekcją dróg oddechowych. W większości przypadków objawy są bardzo podobne - zauważył.
Lekarz dodał, że "teraz stał się modny objaw typu brak węchu i smaku". - Trzeba przyznać, że on jest dość typowy dla koronawirusa i tak realnie, jeżeli mamy objawy infekcji dróg oddechowych plus brak węchu i smaku, możemy myśleć, że z bardzo wysokim prawdopodobieństwem jest to koronawirus - przyznał.
Mówiąc o COVID-19 ocenił, że "większość osób przechoruje to w sposób bardzo banalny, czyli jak normalną grypę, dłuższą czy krótszą".
Ekspert o schemacie postępowania przy podejrzeniu koronawirusa
Czy przy podejrzewaniu u siebie zakażenia koronawirusem należy wykonać test, czy wystarczy samodzielnie poddać się kwarantannie? Jak podkreślił Jacek Gleba, system ochrony zdrowia "jest przeciążony". - Każda osoba, która w jakiś sposób sama zadba o siebie, jest odciążeniem dla systemu i daje też większe moce tego systemu dla innych chorych i ciężej chorych - mówił.
- Schemat, jaki ja bym przyjął jako zalecany w tym momencie, kiedy epidemia bardzo szybko narasta, to jest: przy minimalnych objawach infekcji dróg oddechowych, jakkolwiek byśmy ich nie oceniali, izolujmy się - zalecał.
- Jeśli mamy jakieś wątpliwości, kontaktujmy się z lekarzem przez teleporadę. Dopiero wtedy, kiedy widzimy, że temat się komplikuje, że objawy narastają, że być może mamy już niewydolne drogi oddechowe czy jakąś niewydolność dróg oddechowych, cokolwiek innego, co nas niepokoi, wtedy ewentualnie możemy pójść do szpitala - poradził.
Zaapelował, by nie obciążać szpitali "przypadkami błahymi".
Kryterium ryzyka zakażenia - "kontakt dłużej niż 15 minut w odległości mniej niż dwa metry"
Gość TVN24 wyjaśniał, kto potencjalnie mógł zostać zakażony od osoby, u której potwierdzono infekcję SARS-CoV-2.
Jak zauważył, przyjęto "pewne kryterium". - Kontakt dłużej niż 15 minut, w odległości mniej niż dwa metry - podał. Uznał, że "to kryterium jest dość racjonalne".
Jak mówił, "tam, gdzie kontakt był dłuższy i faktycznie z bliskiej odległości, takie osoby należałoby powiadomić" o ryzyku zakażenia, gdyby stwierdzono u nas infekcję. - Sporadyczne kontakty, szybkie kontakty, moim zdaniem możemy pominąć - dodał.
"Śmiertelność wirusa maleje, ilość ciężkich przypadków jest mniejsza"
Jacek Gleba zauważył, iż "widać, że śmiertelność wirusa maleje, że liczba ciężkich przypadków jest mniejsza".
- Natomiast myślę, że bardzo ważna jest nasza wzajemna solidarność. Chodźmy do lekarza, kiedy musimy faktycznie pójść, nie obciążajmy systemu opieki zdrowotnej - zaapelował. Według niego "szpitale tymczasowe na pewno będą kolosalną pomocą w tym wszystkim, natomiast nie jest to panaceum".
Źródło: TVN24