- Zależy nam, żeby sport był dla dzieci przede wszystkim dobrą zabawą - mówi Bartosz Garczarczyk, koordynator i trener w Klubie Sportowym Unia Ząbkowice. Niestety nie zawsze tak jest. 20 sierpnia w Dąbrowie Górniczej podczas meczu Unii z drużyną ZEW-u Sosnowiec między kibicami wywiązała się bójka.
O bulwersującym incydencie na meczu 10-latków jako pierwsza poinformowała "Gazeta Wyborcza". - Doszło do regularnego mordobicia. Przynajmniej trzech rodziców okładało się między sobą pięściami. W końcu jeden z mężczyzn psiknął drugiemu prosto w oczy gazem - tak tę sytuację opisywał rozmówca gazety.
"Ktoś nie był w stanie zapanować nad emocjami"
Sytuacja była tak napięta, że mecz przerwano, a trenerzy zabrali dzieci z boiska. Ktoś zdecydował się również wezwać policję. - Dostaliśmy zgłoszenie około godziny 11.20. Wynikało z niego, że podczas meczu juniorów doszło do bójki, w której brało udział pięć nieznanych osób. Na miejsce pojechał patrol - mówi nam kom. Bartłomiej Osmólski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej.
Kiedy policjanci dotarli, na stadionie nic już się nie działo. - Można powiedzieć, że uczestnicy zdarzenia się rozpierzchli. Rozpytywani ludzie nie potrafili wskazać uczestników bójki. Nikt też oficjalnie nie złożył zawiadomienia. Również po samym zdarzeniu nikt nie zgłosił się do komendy - opowiada i dodaje: - Wiele rzeczy już widziałem, ale nie bójkę na meczu dziecięcej piłki. Najwyraźniej ktoś nie był w stanie zapanować nad swoimi emocjami.
Robert Tomaszewski, trener ZEW-u, jest przekonany, że w bójce nie uczestniczyli rodzice jego zawodników. Jak twierdzi, zna ich wszystkich i nie dostrzegł ich w miejscu zdarzenia. - Trenuję chłopców od kilku lat, wiem, że naszych rodziców tam nie było, nie mam pojęcia, kto zainicjował tę bójkę. W tamtej chwili priorytetem dla mnie było zabranie dzieci, żeby na to po prostu nie patrzyły - mówi Tomaszewski w rozmowie z tvn24.pl.
- Ciężko powiedzieć, kto dokładnie brał udział. Byłem skupiony na meczu, a stadion jest miejscem otwartym, każdy może tam przyjść. Na pewno zostaniemy wezwani na Komisję Dyscyplinarną - mówi Bartosz Garczarczyk.
Zarząd KS Unia Ząbkowice wydał też oświadczenie. "W dniu 20 września 2025 roku podczas trwania rozgrywek w grupach młodzieżowych, doszło do niesportowego zajścia. Za pomocą mass mediów pragniemy przeprosić wszystkich uczestników rozgrywek, tj. zawodników drużyn biorących udział w rozgrywkach, sędziów, trenerów oraz całą rzeszę osób sportowo dopingujących swoje drużyny. Przykro nam tylko, że niektórzy kibice nie przystosowali się do tak miłej atmosfery i zakłócili młodzieżowe święto sportowe. Poczynania tych osób nie pozostawimy bez konsekwencji. Ze sportowym pozdrowieniem. Zarząd KS Unia Ząbkowice" - czytamy w mediach społecznościowych klubu.
"Nie możemy udawać, że tego nie było"
Trener Garczarczyk twierdzi, że teraz "piłka nożna jest na drugim miejscu, a na pierwszym zachowanie i to, co czują dzieciaki".
- Jesteśmy w kontakcie z ich rodzicami, wiemy, jak sytuacja wygląda w domach. Dziś mamy pierwszy trening od tamtego meczu. Emocje trochę opadły, więc chcemy zacząć zajęcia od rozmowy o tym, co się wydarzyło. Nie można obok tego przejść obojętnie, to by było niepedagogiczne - zapowiada.
Zawodnicy ZEW-u mieli już okazję się spotkać. - Myślę, że rodzice omówili tę sytuację z dziećmi. Jesteśmy w kontakcie. Piłkarze nie mieli dodatkowych pytań, więc nie wracamy już do tematu, żeby nie rozdrapywać tych doświadczeń. Skupiamy się na sporcie i fair play w praktyce - dodaje Tomaszewski.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała /tok
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24