Z każdym pacjentem trzeba porozmawiać indywidualnie, wypytać go o szczegóły - powiedział we "Wstajesz i weekend" doktor Paweł Doczekalski, przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Wyjaśniał, na jakiej podstawie lekarze POZ, w ramach teleporady, kierują pacjentów na test na COVID-19. Wskazywał, że nie jest już konieczności, by dzwoniący miał cztery objawy koronawirusa. Zwracał również uwagę na małą liczbę personelu walczącego z epidemią.
We wrześniu opublikowana została nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia, która zakładała, że lekarz rodzinny będzie mógł zlecić test na obecność SARS-CoV-2 po zbadaniu pacjenta, ale również w ramach teleporady, pod warunkiem, że pacjent potwierdzi wystąpienie jednocześnie czterech objawów: temperatura powyżej 38 stopni Celsjusza, kaszel, duszności, utrata węchu lub smaku.
Minister zdrowia Adam Niedzielski zawarł jednak w czwartek porozumienie z przedstawicielami lekarzy rodzinnych. Zakłada ono między innymi zniesienie obowiązku badania fizykalnego przed skierowaniem pacjenta przez lekarza POZ na test diagnostyczny w kierunku SARS-CoV-2. Lekarz ma kierować na test "zgodnie z aktualną wiedzą medyczną".
W czwartek na konferencji Niedzielski wskazywał, że w tej dziedzinie są pewne standardy międzynarodowe opracowane przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). - Minister zdrowia nie będzie regulował tego już w taki sposób enumeratywny. Odwołujemy się tutaj do wiedzy lekarzy, którzy doskonale znają te standardy i myślę, że na tej podstawie te zlecenia testów będą realizowane – zaznaczył Niedzielski.
Prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka zwracała zaś uwagę, że oprócz stanu zdrowia pacjenta ważna jest strefa, w jakiej się znajduje (zielona, żółta lub czerwona). - Częstokroć nie wszystkie objawy będą musiały być, ale będzie to ta strefa, to środowisko, które przy jednym, dwóch, trzech objawach będzie trzeba testować - mówiła.
Kiedy lekarz może zlecić test? "Koniecznością jest to, że pacjent musi mieć objawy"
We "Wstajesz i weekend" w TVN24 doktor Paweł Doczekalski, przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie i lekarz POZ mówił o uprawnieniach, jakie mają lekarze w kontekście walki z koronawirusem.
- Zmiana jest na lepsze, zmiana jest konsultowana. Wreszcie ministerstwo wsłuchało się w głos środowiska lekarskiego i zauważyło potrzebę zmian dotychczasowych ustaleń, dotychczasowego rozporządzenia - ocenił.
Jak mówił, skierowanie pacjenta na test - zgodnie z rozporządzeniem - wymagało posiadania przez niego "czterech określonych w rozporządzeniu warunków, czyli gorączki minimum 38 stopni, kaszlu, zaburzeń węchu lub smaku i najbardziej kontrowersyjnej dla wszystkich duszności".
- Teraz jest ta zmiana, już tych dystraktorów nie ma. Nie ma już konieczności, żeby pacjent spełnił te wszystkie warunki. Natomiast koniecznością jest to, że pacjent musi mieć objawy. To też jest istotne - podkreślał.
"Z każdym pacjentem trzeba porozmawiać indywidualnie, wypytać go o szczegóły"
Doczekalski pytany, jakie objawy musi mieć pacjent, by skierować go na test, zastrzegł, że "z każdym pacjentem trzeba porozmawiać indywidualnie, wypytać go o szczegóły".
- Na początek, jeżeli to nie jest jakiś stan, który od razu wzbudza we mnie podejrzenie, to myślę, że można spokojnie pacjenta leczyć w domu, spróbować obserwować i umówić go ewentualnie na kolejną rozmowę za dwa, trzy dni - dodał lekarz POZ.
- Jeżeli pacjent do mnie by zadzwonił i powiedział, że ma zaburzenia węchu i smaku, ma gorączkę i może dodatni wywiad epidemiologiczny, to nawet bym się nie zastanawiał. Wysłałbym takiego pacjenta na test w kierunku COVID-19 - przyznał.
"Trzy, cztery osoby nie są w stanie zapewnić ciągłości pracy laboratorium"
Przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie zwracał również uwagę, że w szpitalach "jest mało personelu". - Zauważamy małą ilość anestezjologów, którzy pracują na oddziałach, pielęgniarek anestezjologicznych, diagnostów laboratoryjnych. Często zapominamy o tej gałęzi, a to jest bardzo istotna część, ponieważ ktoś te wymazy musi fizycznie robić - podkreślił dr Doczekalski.
- To nie jest tak, że to zlicza komputer. To robią konkretne osoby. Ich też jest mało i tutaj też może być za moment problem. To też są osoby, które nie mogą być wiecznie na dyżurze. Trzy, cztery osoby nie są w stanie zapewnić ciągłości pracy takiego laboratorium - wskazywał gość TVN24.
CZYTAJ TAKŻE: Ministerstwo zmienia sposób informowania o zmarłych. "Odzwierciedla przebieg epidemii" >>>
Koronawirus w Polsce
Resort przekazał także informację o śmierci 34 osób, wśród nich o 36-latku, który nie miał chorób współistniejących. Łącznie w Polsce infekcję koronawirusem potwierdzono u 98 140 osób, spośród których 2604 zmarły. Liczba osób przebywających na kwarantannie zwiększyła się w ciągu doby o prawie 19 tysięcy.
W piątek zaś poinformowano o 2292 zakażeniach, co jest obecnie drugim najwyższym bilansem od początku epidemii w Polsce. W ciągu doby wykonano ponad 28,7 tysiąca testów. Trzeci najwyższy bilans zakażeń odnotowano w czwartek, gdy resort poinformował wtedy o 1967 zakażeniach. Wówczas wykonano ponad 29,6 tysiąca testów.
Źródło: TVN24