Brak miejsc w szpitalach w Warszawie, we Wrocławiu, ale i w mniejszych miastach. Zabiegi ratujące życie wykonywane w prowizorycznych warunkach, kłótnie między bezsilnymi pracownikami szpitali a wyczerpanymi ratownikami - obraz ochrony zdrowia, wyłaniający się z kolejnych nagrań ujawnionych przez tvn24.pl, jest coraz bardziej przygnębiający.
Po tym, jak w piątek opublikowaliśmy dramatyczne nagrania rozmów pomiędzy załogami karetek a dyspozytorami warszawskiego pogotowia, do naszej redakcji trafiły kolejne pliki z zapisem komunikacji pomiędzy ratownikami a szpitalami. Tym razem dotyczą one nie tylko Warszawy, ale również Wrocławia. W wielu miejscach Polski sytuacja jest dramatycznie zła.
To kolejny dowód na to, że brakuje miejsc w szpitalach, także dla chorych z zagrożeniem życia. Karetki godzinami krążą między placówkami albo stoją na podjazdach szpitalnych oddziałów ratunkowych. Zdesperowani ratownicy posuwają się czasem do wzywania policji, która jednak zwykle nie jest w stanie im pomóc.
"My jako szarzy ratownicy"
Poprzednie nagrania pochodziły ze środy 14 października. Tym razem dotarliśmy do nagrania z Warszawy z czwartku 15 października oraz z kilku nagrań z Wrocławia z okresu między 12 a 15 października. Łączność odbywa się przy użyciu ogólnodostępnych kanałów radiowych.
Z zapisów rozmów wynika, że z każdym dniem sytuacja w ochronie zdrowia pogarsza się, a jej pracownicy są na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego.
Na pierwszym nagraniu słychać, jak ratownik we Wrocławiu w rozmowie z dyżurną szpitalnego oddziału ratunkowego szpitala wojskowego od razu zaznacza, że nie chce słuchać o braku miejsc. "Jeżeli macie problem z brakiem miejsc, to od razu do dyspozytora" - mówi przez radio. Informuje, że wiezie 98-letniego pacjenta.
Odpowiada mu wyraźnie zdenerwowana pracowniczka szpitala wojskowego: "Jaki jest numer do dyspozytora, bo zgłaszaliśmy brak miejsc od rana. Halo!
“No ja rozumiem. My jako szarzy ratownicy jedziemy do najbliższego…" - odpowiada jej zmęczonym głosem ratownik.
"Dobrze, jaki jest numer do dyspozytora? Bo nie wiem, gdzie mam dzwonić" - irytuje się pracowniczka SOR-u.
W całym Wrocławiu nie ma na tę chwilę wolnej izolatki
Kolejne nagranie też pochodzi z Wrocławia. Ratownicy z chorym pacjentem z podejrzeniem COVID-u jadą do szpitala uniwersyteckiego.
"Nie mamy wolnej żadnej izolatki. Zaraz się skonsultuję z lekarzem z dyżuru" - informuje ich dyżurny z tamtejszego SOR-u.
Załoga karetki nie przyjmuje tego tłumaczenia: "Niestety w całym Wrocławiu nie ma na tę chwilę wolnej izolatki. A jesteście najbliższym SOR-em od miejsca zdarzenia".
Następne nagranie. Karetka jest już przed szpitalem wojskowym. Prosi o odebranie pacjenta. Przyjechała aż z oddalonej o niemal 40 kilometrów Oleśnicy. "Mamy odmowę z Oleśnicy, wszystkie szpitale mają braki, zgłaszają braki miejsc. Tak że pokierowali nas tutaj" - mówią ratownicy. Dyżurny z SOR-u jest wyraźnie zirytowany. "I z Oleśnicy najbliższym szpitalem jest szpital wojskowy, tak?" - pyta.
Oleśnica leży na północny-wschód od Wrocławia. Z kolei szpital wojskowy znajduje się na południowych obrzeżach miasta. Ale ratownicy nie pozostawiają wątpliwości: "Jeżeli chodzi o wolne miejsca, to tak".
Aktualnie nie mamy miejsc na SOR-ze
Czwarte nagranie jest najbardziej dramatyczne. Słyszymy, że podczas badania przez kardiologa w karetce na podjeździe do szpitala wojskowego pacjent doznał udaru. Ale tam nie można było go przyjąć - niezbędny w takim przypadku tomograf komputerowy jest wyłączony z użycia. "I ze względu na to, że nie działa u nich tomograf komputerowy, gdyż tam mieli pacjenta z covidem i nie będzie działał przez godzinę, jedziemy do was z panem jeszcze jako udar dodatkowo. Będziemy za pięć minut" - taką informację ratownik przekazuje pracownikowi SOR w szpitalu uniwersyteckim.
"Aktualnie nie mamy miejsc na SOR-ze" - odpowiada mu dyżurny.
Trwa przepychanka, w szpitalu próbują wysłać karetkę gdzie indziej: "To chcecie, żebyśmy na waszych noszach robili tomograf? Bo go nie przełożymy. Nie mamy gdzie".
Ratownik: "Słuchaj, nie pojadę gdzie indziej, bo jesteście najbliższym szpitalem".
Dyżurny SOR: "To będziecie czekać".
Załoga karetki: "Ze świeżym udarem?".
Dyżurny SOR: "Ja powiedziałem. Nie mam miejsca".
Ratownik nie wytrzymuje. Wie, że w przypadku udaru dla pacjenta liczy się każda minuta. "Słuchaj, z kim rozmawiam?" - pyta wzburzony.
W całą sytuację wkracza dyspozytor, wydaje szpitalowi polecenie przyjęcia pacjenta. Szpital niechętnie się zgadza i zaznacza, że nie ma łóżka dla pacjenta, więc badania tomografem trzeba będzie wykonać w prowizorycznych warunkach: "Dobrze, w takim razie zespół będzie czekał z pacjentem na noszach na tomograf".
Pacjent zostawiony na środku korytarza
Nie lepiej wygląda sytuacja w Warszawie. W nagraniu rozmowy z czwartku słyszymy, że załoga karetki, z pacjentem z podejrzeniem COVID, zmęczona staniem na podjeździe szpitala, próbuje znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. "Ale jakby coś, to ewentualnie możemy gdzieś tam dalej pojechać. Bo ile można w tych kombinezonach wytrzymać?" - mówią ratownicy, prosząc o pomoc dyspozytorkę.
"Słuchaj, ja bym cię pokierowała dalej, ale naprawdę nie mam gdzie" - odpowiada im kobieta.
"No dobra, ale jakby coś, to możemy lecieć, nie wiem gdzie, Sochaczew, Żyrardów" - nie odpuszczają ratownicy.
"Nie ma takiej opcji. W Mińsku, w Garwolinie stoją po sześć, osiem godzin karetki na podjazdach. Tak że niestety nawet poza miastem jest bardzo ciężka sytuacja" - pozbawia ich złudzeń dyspozytorka.
W końcu udaje się odstawić pacjenta do szpitala. Ale nawet sami ratownicy wiedzą, że nie wyglądało to tak, jak powinno. Dlatego wyraźnie asekuracyjnie tłumaczą się w rozmowie z dyspozytorem. "Zgodnie z prośbą personelu szpitala posadziliśmy pacjenta na wózku na środku korytarza. Powtarzam: zgodnie z zaleceniem personelu szpitala. Jedziemy się dezynfekować". Dyspozytor przyjmuje to ze zrozumieniem: "Jak tak szpital podjął decyzję…".
“Dlatego mówię tylko czysto informacyjnie, żeby potem nie było jakichś niedomówień" - podkreśla ratownik. Zapewne i oni, i dyspozytor doskonale wiedzą, że ich rozmowy są nagrywane przez pogotowie. Dlatego dyspozytor tak kończy rozmowę: "Myślę, że w niedalekiej przyszłości mogą powstać. Ale dziękuję, jedźcie się dezynfekować".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24