Jeśli będziemy robić codziennie 10 tysięcy testów, a wykrywalność w tych testach to pięć procent, to codziennie będziemy wykrywać 500 nowych przypadków. Dopiero zwiększenie liczby testów pozwoli nam wykryć prawdziwy zasięg tego zjawiska - mówił w "Tak jest" poseł Porozumienia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz. Jego zdaniem w rzeczywistości w Polsce zakażonych koronawirusem może być nawet 40 tysięcy osób.
Ministerstwo Zdrowia podało w środę, że w Polsce potwierdzono 313 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, co łącznie od początku pandemii daje 10 169 infekcji. W ciągu ostatniej doby na COVID-19 zmarło 25 osób, co zwiększyło łączy bilans ofiar śmiertelnych do 426.
"Na dzisiaj mamy prawdopodobnie około 40 tysięcy zakażonych"
Zdaniem posła Porozumienia i byłego szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzeja Sośnierza, liczba potwierdzonych zakażeń w Polsce jest niedoszacowana. - Na dzisiaj mamy prawdopodobnie około 40 tysięcy zakażonych. To oczywiście jest przybliżenie, a nie ścisłe wyniki, ale w kolejnych dniach mamy coraz większe rozejście liczby zakażonych z liczbą zgonów – mówił w programie "Tak jest".
- Jeśli założyć, że liczba zgonów to jeden procent zakażonych, to 400 razy 100 daje 40 tysięcy, a to i tak wydaje się niedoszacowane. (…) Niewątpliwie mamy więcej zakażonych – tłumaczył.
Zastrzegł, że liczby, które podaje, to szacunki, jednak "na pewno tak jest, bo my wykonujemy po prostu za mało testów". - Jeśli będziemy robić codziennie 10 tysięcy testów, a wykrywalność w tych testach jest pięć procent, to codziennie będziemy wykrywać 500 nowych przypadków. To zawsze jest pewien procent danego procesu – mówił.
- Dopiero zwiększenie liczby testów pozwoli nam wykryć prawdziwy zasięg tego zjawiska – dodał.
"Polska nie jest krezusem, żebyśmy mogli pozwolić sobie na długie finansowanie zaniechań"
Andrzej Sośnierz wspomniał także o proponowanym przez siebie planie walki z pandemią COVID-19 i jej ewentualnymi negatywnymi skutkami ekonomicznymi i społecznymi. - Pilnie obserwuję to, co się dzieje w innych krajach, a doświadczenia na świecie mamy bardzo różne. Starałem się stworzyć plan na podstawie doświadczeń Niemiec, Korei Południowej, Czech – wyjaśniał.
Jak tłumaczył, jego plan nie przyniósłby natychmiastowych skutków, ale "gdybyśmy wcześniej zaczęli, bylibyśmy już w końcowej fazie". - Rząd podjął na początku słuszne działania, bo kiedy nie znamy zjawiska, to się bronimy. I ta defensywna strategia była jak najbardziej słuszna – powiedział były prezes NFZ.
- Ale teraz uważam, że po to jest rząd, żebyśmy zaczęli fazę aktywną i kierowali tym procesem. Faza aktywna to jest wyszukiwanie chorych (…). Kiedy nauczymy się wyławiać zakażonych, to wtedy zakażonych izolujemy od społeczeństwa, a społeczeństwo puszczamy i mówimy: pracujcie normalnie. I ta przyduszona epidemia na niskim poziomie może się utrzymywać dłuższy czas, ale my ją bardzo skutecznie, w każdym ognisku wyłapujemy – wyjaśniał Sośnierz.
Pytany, czy jako poseł wchodzącego w skład koalicji rządowej Porozumienia starał się przekazać swój plan ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu lub innym członkom gabinetu, Sośnierz odpowiedział, że usiłuje od prawie pięciu tygodni wskazać elementy tego planu. - Próbowałem namówić rząd do takiego działania, ale w związku z tym, że mi się nie udało, to dziękuję za wsparcie mediów, bo myślę, że ten pomysł da się teraz jakoś rozpowszechnić – powiedział.
- Musimy przejść do fazy ofensywnej, czyli odizolować chorych i uwolnić naród po to, żeby zapobiec biedzie. Bo to wszystko się stanie, epidemia sama wygaśnie, ale konsekwencje gospodarcze, społeczne (…) mogą być bardzo różne. Jeśli chcemy skrócić ten czas, a Polska nie jest krezusem, żebyśmy mogli pozwolić sobie na długie finansowanie zaniechań, to do tego namawiam – dodał.
Sośnierz: mam wątpliwości, czy przeprowadzenie wyborów uda się organizacyjnie
Gość TVN24 odniósł się także do wyborów prezydenckich 10 maja i propozycji rządu, by przeprowadzić je drogą korespondencyjną. Temu terminowi wyborów sprzeciwia się m.in. lider Porozumienia Jarosław Gowin, który w związku z tym początku kwietnia podał się na do dymisji.
- Z punktu widzenia zagrożenia epidemiologicznego, to wybory korespondencyjne są zdecydowanie bardziej bezpieczne. Problem jest bardziej organizacyjny (…). Czy takie przedsięwzięcie organizacyjnie uda się przeprowadzić? Czy zapewni się w tak krótkim czasie powszechność i tajność wyborów? To tu mamy wątpliwości - tłumaczył Sośnierz.
Jak mówił, jego ugrupowanie dało rządowi szansę, "ale przyjdzie moment próby i zobaczymy stan przygotowań i konkretne rozwiązania techniczne". - Podejmiemy decyzję świadomie. Czekamy na wynik przygotowań do tego głosowania i mamy czas na podjęcie ostatecznej decyzji - dodał.
- Jeśli to się powiedzie, to tak, ale ja w to wątpię. Jeżeli taką wielką sprawność organizacyjną wykażemy, to dlaczego nie wykazujemy wielkiej sprawności organizacyjnej przy budowaniu systemu walki z wirusem – zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24