Jak powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem rozprawy oskarżyciel posiłkowy rodziny nastolatki mecenas Andrzej Mucha, wyrok nakazowy był "rażąco niski". - Oczekujemy sprawiedliwego wyroku. Mamy wiele wątpliwości, jeżeli chodzi o sam przebieg zdarzenia, jak i postępowania przygotowawczego. W szczególności chodzi o prędkość, jaką poruszał się sprawca, która w ocenie biegłego powołanego przez nas była zdecydowanie wyższa niż ta, którą ustalił biegły prokuratury - dodał.
Biegły powołany przez prokuraturę ustalił, że samochód kierowany przez Daniela O. poruszał się z prędkością ok. 60 km/h. Według mecenasa biegły powołany przez rodzinę ustalił, że było to o ponad 20 km/h więcej.
Daniel O. nie przyznał się do winy
W czasie środowej rozprawy odczytany został akt oskarżenia. Daniel O. nie przyznał się do winy i odmówił odpowiedzi na pytania sądu i prokuratora. Sędzia Marta Surmacz odczytała wyjaśnienie złożone przez oskarżonego w trakcie śledztwa.
Daniel O. w swoich wyjaśnieniach stwierdził, że nie widział dziewczyny na przejściu, bo ubrana była na czarno i miała kaptur na głowie, a skupił swoją uwagę na samochodzie, który dojeżdżał do skrzyżowania z ul. Rzecha. Dodał, że jechał ok. 60 km/h.
W środę sąd przesłuchał również dwóch kolegów Daniela O., którzy jechali z nim samochodem w chwili wypadku. Jeden z nich stwierdził, że od czasu zachorowania na covid ma kłopoty z pamięcią i niewiele pamięta z momentu wypadku.
Drugi kolega Daniela O. też nie widział momentu wypadku. Dopiero po usłyszeniu uderzenia i zobaczeniu rozbitej przedniej szyby zorientował się, że w kogoś uderzyli. Podkreślił, że podbiegł do rannej dziewczyny i udzielał jej pomocy z innymi osobami.
W środę otworzony został zapis monitoringu, na którym widać moment wypadku. Sąd zaplanował kolejną rozprawę na styczeń 2026 r. Wówczas przesłuchana ma zostać poszkodowana i biegli.
Po posiedzeniu sądu mecenas Mucha zaznaczył, że będzie domagał się dla oskarżonego kary więzienia. - Naszym zdaniem nie budzi wątpliwości fakt, że doszło tutaj do umyślnego naruszenia reguł ostrożności, w wyniku czego doszło do wypadku - powiedział.
Dodał, że prokuratura wyjaśnia również kwestie zachowania policjantów w prowadzonym przez nich postępowaniu w związku z tym wypadkiem.
Wjechał w dziewczynkę na pasach
Do wypadku doszło 18 grudnia 2023 roku, około godziny 6 rano, na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu ulic Rzecha i Załęskiej w Rzeszowie. 14-letnia Daria szła wtedy na przystanek autobusowy - miała jechać do szkoły. Sygnalizacja świetlna na przejściu nie działała, pulsowało jedynie żółte światło.
Przejście rozdziela wyspa. Nastolatka pokonała jego pierwszą część i weszła na drugą jezdnię. Gdy znajdowała się mniej więcej w połowie, została potrącona przez kierującego volkswagenem passatem. Siła uderzenia była tak duża, że dziewczynka została odrzucona na kilkadziesiąt metrów. Samochód zatrzymał się dopiero kawałek dalej.
Nastolatka odniosła w wypadku bardzo poważne obrażenia. Miała m.in. złamany kręgosłup, miednicę, obojczyk i rękę, a także doznała wstrząśnienia mózgu. Pierwsze dwa tygodnie spędziła na oddziale ortopedycznym, kolejne półtora miesiąca — na oddziale rehabilitacyjnym. Lekarze musieli zastosować metalowe druty, aby ustabilizować złamane kości.
W marcu, w rozmowie z tvn24.pl, Dariusz Stec — ojciec rannej w wypadku dziewczynki — mówił, że Daria porusza się już samodzielnie, ale wymaga stałej rehabilitacji i prawdopodobnie nigdy nie odzyska pełnej sprawności.
Za kierownicą wojskowy
Rzeszowscy policjanci, którzy interweniowali na miejscu wypadku, przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczyli ślady oraz wylegitymowali uczestników. – W oparciu o ich rozpytanie sporządzili notatkę – przekazała podkomisarz Magdalena Żuk, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Pierwsze ustalenia policji wskazywały, że dziewczynka przebiegała przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Jak tłumaczy podkomisarz Żuk, były to jedynie "wstępne ustalenia", które w dalszym etapie śledztwa zostały zweryfikowane i sąd nie brał ich pod uwagę przy wydawaniu wyroku. Okazało się bowiem, że na nagraniu z miejskiego monitoringu widać, jak 14-latka przechodziła przez przejście zgodnie z przepisami.
Za kierownicą volkswagena passata siedział 40-letni Daniel O., zawodowy żołnierz. Z tego względu wyjaśnianiem okoliczności wypadku zajęła się Żandarmeria Wojskowa w Rzeszowie.
Zgromadzony materiał dowodowy - w tym zapisy z kamer miejskiego monitoringu, które zarejestrowały moment potrącenia - został przekazany Żandarmerii Wojskowej.
Skazany na grzywnę
Śledztwo w sprawie wypadku prowadziła Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Oskarżyła ona Daniela O. o spowodowanie wypadku drogowego, za co grozi do trzech lat więzienia.
W toku postępowania powołano biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Ustalono, że kierowca poruszał się z prędkością około 60 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h — a więc przekroczył dozwoloną prędkość. Na nagraniu z miejskiego monitoringu nie widać również, by zwolnił przed przejściem dla pieszych, do czego zobowiązują przepisy.
Akt oskarżenia trafił do sądu w listopadzie 2024 roku. 6 marca 2025 roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie uznał Daniela O. za winnego spowodowania wypadku. Wydał w tej sprawie wyrok nakazowy, skazując mężczyznę na sześć tysięcy złotych grzywny oraz pięć tysięcy złotych nawiązkę na rzecz rannej nastolatki.
Rodzina i prokuratura chcą innego wyroku
Z wyrokiem nie zgodziła się rodzina rannej w wypadku dziewczynki i prokuratura. Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, w rozmowie z tvn24.pl określił go jako "niesłuszny i rażąco niski", a zasądzoną karę jako "niewspółmierną do popełnionego czynu".
Innego orzeczenia domaga się również Dariusz Stec, ojciec 14-latki: – W sytuacji, gdy człowiek doznaje tak poważnego uszczerbku na zdrowiu, kara jest według mnie nieadekwatna do tego, co się wydarzyło – mówił w rozmowie z TVN24.
- Przed tym skrzyżowaniem jest przejazd kolejowy i ograniczenie prędkości do 30 km/h. Zaraz za przejazdem jest podniesienie do 50 km/h i przez to skrzyżowanie też jest 50 km/h. Nie wiem, dlaczego z rana na tym skrzyżowaniu było światło pulsacyjne - kierowca powinien zachować jeszcze większą ostrożność przy przejściu dla pieszych. Ludzie idą wtedy do pracy, dzieci do szkoły, więc trzeba na to szczególnie uważać. Gdyby kierowca jechał z prędkością zgodną z przepisami i dostosował ją do warunków, do tego wypadku by nie doszło – dodał.
Autorka/Autor: Martyna Sokołowska
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Miejski Monitoring