Bardzo lubię Beatę Szydło, ona w PiS nie jest od wczoraj, znam jej wystąpienia, widziałam ją w akcji - mówiła w "Faktach po Faktach" Ewa Kopacz. Premier zapewniła, że starcia z kandydatką PiS się nie obawia. Dodała jednak, że do debaty wezwała Jarosława Kaczyńskiego, bo chciałaby, aby w dyskusji starli się szefowie dwóch największych partii.
Kopacz podkreśliła, że dobrze zna Beatę Szydło, bo jest to wpływowa polityk w szeregach Prawa i Sprawiedliwości.
- Ona w PiS nie jest od wczoraj. Znam jej wystąpienia, bo kiedy byłam marszałkiem, widziałam w akcji panią Szydło, widziałam jak zabierała głos w różnych merytorycznych sprawach. To nie jest ktoś anonimowy, kto nagle przychodzi do polityki - oświadczyła Kopacz. Pytana, czy Szydło jest dla niej zagrożeniem, podkreśliła, że przy okazji wyborów "jest w stanie rywalizować z każdym", bo "rywalizuje o ocenę Polaków", a nie noty od dziennikarzy.
I dodała: - Cieszę się, że kobiety dominują w polityce. Podejrzewam, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu w PiS-ie nie byłoby pomysłu, żeby ktokolwiek, kto chodzi na co dzień w ubrany w sukienkę, mógł być premierem. A dzisiaj pani Beata Szydło jest kandydatem na premiera.
Debatować woli z Kaczyńskim
Kopacz powiedziała także, że media okrzyknęły sobotnie konwencje programowe PO i PiS początkiem kampanii wyborczej. Dlatego - jak przekonywała - wezwała PiS do debaty już teraz. Stwierdziła, że zaprosiła na debatę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego jako szefowa Platformy Obywatelskiej, a nie jako premier, dlatego liczy na dyskusję właśnie z nim. Wyraziła jednak gotowość do rozmów z Szydło, o ile debatować nie będzie chciał sam prezes PiS. - Ale to też zastanawiające, bo to jest taka powtórka trochę z wyborów prezydenckich. Wyciągamy kandydatów, którzy nie są tymi, którzy rządzą w PiS-ie i próbujemy wmówić ludziom, że to jest właśnie ten PiS - stwierdziła.
I dodała: - Sądziłam, że to zaproszenie dość szybko spotka się z reakcją, ale jak do tej pory nie mam żadnej reakcji.
Kopacz stwierdziła, że kandydatura Szydło przypomina jej trochę sytuację z Kazimierzem Marcinkiewiczem, który został premierem w 2005 roku. - To była krótka historia, bodajże 10 miesięcy. A potem ten, który naprawdę rządził w PiS-ie, był premierem. Więc może ta kariera każdego wyznaczonego też będzie krótka - zastanawiała się premier.
"Miło i wesoło, tylko żadnych konkretów"
Przewodnicząca PO podkreśliła, że podczas sobotniej konwencji jej partii nie chodziło o spektakl, a o spotkanie z Polakami. "To nie chodziło o show, o to, żeby pokazać, jak drogo potrafimy i efektownie zrobić konwencję, tylko by spotkać się z ludźmi, zaprezentować kierunki" - wyjaśniła.
Oceniła jednocześnie, że na konwencji PiS było "miło i wesoło, tylko żadnych konkretów".
Podkreśliła, że PO przedstawi swój nowy program we wrześniu.
Sejm bez nagranych ministrów?
Premier była pytana, czy na listach wyborczych PO pojawią się zdymisjonowani w związku z aferą podsłuchową ministrowie. - Listy będziemy układać według kalendarza - oświadczyła. Dodała, że liczy na "poczucie godności" ze strony tych polityków oraz zobowiązanie wobec partii, podkreśliła, że ceni ich odważne zachowanie i podanie się do dymisji z własnej inicjatywy. - Proszę mi wierzyć, ja wierzę w ludzi, którzy jeśli raz się potrafią przyzwoicie zachować, to potrafią się przyzwoicie zachować także w kolejnych sytuacjach - oceniła.
Pytana, czy da szansę zdymisjonowanym ministrom na znalezienie się na listach wyborczych, odpowiedziała: - Dam im szansę na zachowanie się przyzwoicie. (…) Wierzę, że ich reakcje będą stosowne do sytuacji.
Premier nie chciała potwierdzić, czy obiecała marszałkowi Sejmu Radosławowi Sikorskiemu pierwszej pozycji na liście PO w Bydgoszczy. - Nie odpowiadam za to, co moi posłowie opowiadają - stwierdziła Kopacz. - Była rozmowa. Powiedziałam, żeby się opiekował regionem w tej chwili, bo ma tam dużo pracy.
Dodała, że prośba o pracę w regionie nie jest równoznaczna z "jedynką" na liście.
Kopacz poinformowała też, że w poniedziałek zostaną ogłoszone nazwiska nowego rzecznika rządu i szefa kampanii wyborczej PO.
Co z Komorowskim i kciuki Tuska
Zapytana o prezydenta Bronisława Komorowskiego Kopacz przypomniała, że nie jest on obecnie członkiem PO. - Widzę pana prezydenta w partii, jeśli tylko taka będzie jego wola - zapewniła. Nie chciała zdradzić, czy prezydent będzie chciał kandydować w wyborach do Senatu.
Kopacz podkreśliła także, że szef Rady Europejskiej Donald Tusk bardzo mocno trzyma kciuki za PO. Zaprzeczyła jednocześnie, jakoby konsultowała z nim swoje decyzje. Podkreślił, że Tusk, wyjeżdżając, zapewnił ją, że nie będzie się wtrącał w sprawy krajowe. - Na ostatnim szczycie USA-Unia też rozmawiałam i to chyba całe 5 minut - podkreśliła. - Ale gdybym tak po ludzku zadzwoniła i zapytała: słuchaj, co ty byś zrobił, to pewnie by podpowiedział. Ale ja jestem dość samodzielną osobą.
Autor: pk//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24