Żony ratowników górniczych opowiedziały, co działo się po katastrofie. Dyrektorzy zakładu odnieśli się do zarzutów

Źródło:
TVN24 Katowice
Dyrektor kopalni dementuje i przeprasza. "Są sytuacje ekstremalne, mogły zdarzyć się potknięcia, za to wypada przeprosić"
Dyrektor kopalni dementuje i przeprasza. "Są sytuacje ekstremalne, mogły zdarzyć się potknięcia, za to wypada przeprosić"TVN24
wideo 2/14
Dyrektor kopalni dementuje i przeprasza. "Są sytuacje ekstremalne, mogły zdarzyć się potknięcia, za to wypada przeprosić"TVN24

Gdy doszło do katastrofy w kopalni Pniówek i zaczęła się akcja ratownicza, żony ratowników górniczych - jak opowiadały w rozmowie z Małgorzatą Marczok, reporterką TVN24 - musiały dowiadywać się z telewizji, co się dzieje. Chcą wiedzieć, czy ktoś ponosi odpowiedzialność za katastrofę. Według związkowców, na dole nikogo nie powinno wtedy być. We wtorek do zarzutów odnieśli się dyrektorzy kopalni wchodzącej w skład Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

20 kwietnia w kopalni Pniówek w Pawłowicach, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, pod ziemią doszło do wybuchów metanu. Życie straciło dziewięciu górników i ratowników górniczych, a siedmiu innych dotąd nie odnaleziono.

Miesiąc po katastrofie żony zmarłych i zaginionych w rozmowie z reporterką TVN24 Małgorzatą Marczok dla TVN24 GO opowiedziały, że nie były i nie są informowane przez kopalnię i JSW, co się stało.

Według związkowców i górników, którzy rozmawiali z reporterem TVN24 Jerzym Korczyńskim, w momencie katastrofy na dole nikogo nie powinno być. Z uwagi na wysoką temperaturę dniówka powinna być skrócona. Ale górnicy zmuszani są do przedłużania godzin pracy pod groźbą zmiany stanowiska na gorzej płatne.

TVN24 wysłała do JSW pytania w związku z zarzutami stawianymi przez wdowy po tragicznie zmarłych. Spółka zapewniała, że analizuje wypowiedzi kobiet i odniesie się do nich na wtorkowym briefingu.

JSW: moralnym obowiązkiem kopalni jest otoczenie rodzin poszkodowanych górników opieką

Na briefingu obecni byli zarządcy kopalni Pniówek: dyrektor Marian Zmarzły i dyrektor pracy Aleksander Szymura.

- Moralnym obowiązkiem kopalni jest otoczenie rodzin poszkodowanych górników opieką - powiedział Szymura, wymieniając, w jaki sposób zarząd JSW i dyrekcja kopalni pomagały poszkodowanym i ich bliskim. Mówił o zapomogach, opłaceniu pochówków, pomocy psychologicznej.

- W moim obowiązku leży sprawa powiadamiania rodzin, zapukać do drzwi i powiedzieć: tata z pracy nie wróci czy mąż. I z tego obowiązku wywiązałem się w stu procentach - powiedział Szymura.

- Ci pracownicy [uznani za zaginionych - red.], nasi koledzy górnicy są traktowani jako dalej zatrudnieni w JSW na stanowiskach pracy. Są opłacani jakby byli w pracy przez osiem godzin na stanowisku pracy przez 31 dni w miesiącu. Oni są nadal pracownikami, są zatrudnieni w JSW i dalej opłacani pełnymi stawkami - mówił dyrektor pracy.

- Chciałbym zdementować pojawiające się w mediach informacje, związane z pomówieniami, że dyrekcja kopalni odsyłała do mediów, żeby sobie panie znalazły odpowiedź, co się dzieje z ich mężami. To nie jest prawdą. Nigdy bym tak nie postąpił w stosunku do osób, które cierpią, nie odsyłałbym do mediów - powiedział Szymura.

Dodał jednak, że w sytuacjach ekstremalnych mogą się zdarzyć potknięcia i przeprosił osoby, które poczuły się urażone. - Nie będzie się to powtarzało, to jest dla nas nauka - zapewnił.

Zaznaczył, że pracuje w zarządzie kopalni od 22 lat, przeżył 18 wypadków. - Nigdy bym wdowy tak nie potraktował i odesłał do telewizji - podkreślił. Wyraził przypuszczenie, że ktoś mógł źle zinterpretować jego słowa, dotyczące transmisji telewizyjnych.

Wyjaśniał też, że kopalnia mogła mieć w bazie nieaktualne telefony i adresy górników, dlatego informacja o wypadku mogła rozchodzić się pocztą pantoflową.

Dyrektor kopalni o niekatywnych numerach telefonów. "Mogło zdarzyć się tak, że osoby te otrzymywały informacje pocztą pantoflową"
Dyrektor kopalni o niekatywnych numerach telefonów. "Mogło zdarzyć się tak, że osoby te otrzymywały informacje pocztą pantoflową"TVN24

Kopalnia proponuje park rozrywki, wdowy chcą pomocy prawnej

Aleksander Szymura powiedział, że z okazji Dnia Dziecka kopalnia zaprosiła do parku rozrywki wdowy górnicze z pociechami. Reporterka TVN24 Małgorzata Marczok dopytała, czy nie lepsza byłaby bezpłatna pomoc prawna, której potrzebują jej rozmówczynie. Dyrektor pracy zapewnił, że kobiety mogą się o to zwrócić do kopalni i otrzymają taką pomoc. Stwierdził też, że mogą się ubiegać o pracę na kopalni i cztery wdowy już złożyły papiery. - Mamy możliwości zatrudnienia w administracji i na ruchu. Zależy od predyspozycji, wykształcenia pań - powiedział Szymura.

Pytany był również, czy zarządcy kopalni pomagali wdowom przy wydawaniu rzeczy i samochodów zmarłych i zaginionych mężów. - Faktem jest, że przed kopalnią stoi 1500 samochodów. Znalezienie samochodu tej i tej marki o tym numerze rejestracyjnym będzie kłopotliwe - wyjaśnił Szymura. Dodał od razu, że nie zna przypadku, by jakaś wdowa musiała szukać auta.

Wyjaśnił również, na czym polega procedura związana z wydawaniem ubrań. - Trzeba ściągnąć z haka brudnego, z haka czystego, a jeszcze są szafki, tam różny sprzęt, środki czystości. Musi to być godnie wydane, posegregowane, opisane, zaprotokołowane - opisywał. Dodał, że osoby oczekujące na wydanie rzeczy mogły się zdenerwować tą procedurą, która mogła się przedłużać ze względu na dużą liczbę poszkodowanych.

Kopalnia: w dniu katastrofy nie przekroczono czasu pracy

Dyrektorzy kopalni dopytywani byli przez dziennikarzy, czy górnicy, którzy zginęli na Pniówku przekroczyli czas pracy i nie powinno ich tam być. Związkowcy i górnicy nazywają to "przybieraniem pracy" i twierdzą, że zdarza się nagminnie.

- Są takie sytuacje, że przybierają, taki jest charakter pracy. Decyduje o tym przodowy, sztygar. Na to musi być aprobata całego zespołu. Nie jest tak, że jeden się zgodzi, drugi się nie zgodzi - zapewniał Szymura. Jeśli ktoś czuje się zmuszany do przedłużania pracy, może powiadomić Wyższy Urząd Górniczy.

Dyrektor Marian Zmarzły dodał, że tak jest na wszystkich kopalniach, gdy na przykład zdarza się awaria maszyny czy urządzenia i trzeba ją usunąć. Wtedy zlecają pracownikom nadgodziny i płacą za to. - Kiedy jest skrócony czas pracy, nie ma nadgodzin, nie może się tak zdarzyć - zaznaczył Zmarzły. Dodał, że przy skróconym czasie górnicy pracują często na pięć zmian czy nawet sześć. Wymieniają się na stanowiskach pracy.

W dniu tragedii na niektórych ścianach na Pniówku obowiązywał skrócony czas pracy z uwagi na wysoką temperaturę w wyrobisku - powyżej 28 stopni Celsjusza. W rejonie, w którym doszło do tragedii, pracowało 42 górników. Skrócony czas pracy miało tylko 18 z nich i oni - jak zapewnił Zmarzły - wyjechali na powierzchnię zgodnie z czasem. Kolejni, ale nie wszyscy około północy byli już pod szybem, czekali na wyjazd i na zmianę.

W miejscu wybuchu metanu było prawdopodobnie trzech pracowników: dwaj kombajniści i sekcyjny. Oni też pracowali w skróconym czasie, ale według wiedzy Zmarzłego dopiero od około pół godziny. Zgodnie z przepisami, mogli tam być dwie godziny, czyli do 1.30.

Poszkodowanych było ponad 20 pracowników. Na miejscu i w szpitalu potwierdzono śmierć dziewięciu. Dyrektor Zmarzły powiedział, że na szczęście na dole nie doszło do wymiany pracowników, bo wtedy ofiar mogłoby być więcej.

Czytaj też: Mógł być w kuchence zamiast w kopalni

Zejście po zaginionych to kwestia miesięcy, nie tygodni

Kilkanaście minut po północy doszło do wybuchu. Na dół ruszyli ratownicy górniczy - pięcioosobowy zastęp. Jednego górnika udało im się wyciągnąć. Wrócili po ostatnich dwóch. Dyrektorzy podkreślali, że nie wysłali ratowników po śmierć, że poszkodowany z urazem nogi prosił ich o pomoc - jest to nagrane.

- Ja byłem tam w tym momencie i słyszałem górnika, który prosił o pomoc. Ci ratownicy szli po żywego, taki mieli obowiązek, po to są ratownikami. To jest elitarna grupa ludzi na kopalni, jak GROM w wojsku. To są wykwalifikowani fajterzy. Oni wiedzą, po co idą. I jak kolega prosił, to oni szli. Bo on ich prosił, wzywał, błagał. Ja to słyszałem i mogę potwierdzić, że oni szli po żywego - opowiadał Szymura.

Z ostatnich komunikatów ratowników wynika, że było dwa procent metanu i mieli widoczność na 20 metrów, ale nie widzieli poszkodowanego. Około godziny trzeciej zerwała się łączność z nimi. Nastąpił kolejny wybuch metanu.

Czytaj też: Związkowcy chcą gwarancji bezpieczeństwa dla górników, którzy będą zeznawać w sprawie katastrof w kopalniach

Dwaj górnicy i pięciu ratowników do dzisiaj są pod ziemią. Dyrektor Zmarzły mówił o "trudnej decyzji otamowania rejonu", co pozwoliło zdławić pożar. Będzie tam można ponownie zejść, ale jest to kwestia miesięcy, a nie tygodni. - Rejon jest zaizolowany korkami przeciwwybuchowymi. Monitorujemy cały czas skład atmosfery, podajemy gaz inertny, jakim jest azot. Mogę powiedzieć, że aby ugasić ten pożar, który zaistniał po wybuchu metanu, mamy stężenia tlenu bardzo niskie rzędu 1-2 procent, mamy bardzo dużo metanu do 60 procent. Wejście do tego pola pożarowego będzie możliwe wtedy, gdy stan atmosfery będzie na tyle stabilny, poparty opiniami zespołu poszerzonego o specjalistów, że będziemy wchodzić nie narażając ratowników - wyjaśniał Zmarzły. Jak dodał, gdyby zeszli tam szybko, dopuszczając tlen, nie doprowadziliby do wznowienia pożaru.

Pani Karina: dostałam informację, żeby sobie w telewizorze załączyć

Reporterka TVN24 Małgorzata Marczok rozmawiała z dwiema kobietami, których mężowie zostali na dole.

- Nikt z kopalni do mnie nie zadzwonił. Dowiedziałam się pocztą pantoflową. Musiałam sama do tego dojść - mówiła pani Karina, 34-letnia żona jednego z zaginionych ratowników z kopalni Pniówek.

Pytana o to, dlaczego zdecydowała się udzielić wywiadu, powiedziała, że zależy jej na wyjaśnieniu tragedii i "pokazaniu pewnych braków w całym procesie przekazywania informacji rodzinie o tym, że ktoś jest zaginiony czy nie żyje". - Boję się, że znowu ktoś dostanie to samo - mówiła Karina. Powiedziała, że gdyby nie jej determinacja może nadal "czekałaby na męża z obiadem". - Zakrywali się procedurami, a jak już przyszła osoba, która mogła nam coś powiedzieć, to dostałam informację od jednego z dyrektorów, że miał konferencję prasową, wszystko powiedział i żeby sobie w telewizorze załączyć - wyznała kobieta.

Karina, żona jednego z ratowników z kopalni Pniówek, który od miesiąca uznany jest za zaginionego tvn24

Mówiła, jak trudno żyje się z brakiem pewności o losie ukochanej osoby. - Nie wiedziałam, co mam dzieciom przekazać. Nie było mnie w domu. Mówiłam, że tata jest na akcji i zawożę mu jedzenie. Nie mogłam powiedzieć dziecku, że tata może już nie wrócić, bo sama nie miałam takiej pewności - powiedziała żona ratownika. Na pytanie, kiedy zyskała przekonanie, że mąż nie wyjedzie spod ziemi żywy, stwierdziła, że wtedy, gdy dowiedziała się o kolejnym wybuchu, kiedy ratownicy już działali. Podkreśliła, że jej i partnerkom pozostałych zaginionych zależy na tym, by ta katastrofa w końcu doprowadziła do zmiany procedur. - Niech to zostanie wyjaśnione, a nie, że stało się, "z naturą nie wygrasz", wszyscy zapominają, a potem dzieje się tak samo - zaapelowała Karina.

Oglądaj w TVN24 GO: "Dyrektor powiedział nam, żebyśmy sobie telewizję włączyły"

Pani Karolina: czy to był wyczyn bohaterski, czy ktoś ponosi odpowiedzialność

- Wiem, że mąż już był praktycznie przy wyjściu. Jednak te warunki, które są na dole, powodują, że przejście 10 metrów to nadludzki wyczyn. Mąż był obrócony tyłem do siły tego podmuchu. Po prostu dostał strzał z tyłu - mówiła reporterce pani Karolina, żona ratownika, który zginął podczas akcji ratunkowej w kopalni Pniówek. Opowiadała, jak trudna jest samotność i że dzieci bardzo ją przeżywają. - Drugi syn jeszcze nie mówi, więc nie wiadomo, jak to odczuwa, ale potrafi stanąć przed drzwiami, kazać mi otworzyć i patrzeć na windę, czy może przyjdzie tata - opowiadała kobieta.

Karolina, żona ratownika z kopalni Pniówektvn24

Jak podkreśla, chciałaby, by sprawa katastrofy została wyjaśniona. - Chciałabym mieć po prostu informację, czy to faktycznie był z jego strony wyczyn bohaterski, że poszedł tam ratować kogoś i niestety z przyczyn niezależnych sam zginął, czy jest ktoś kto ponosi za to odpowiedzialność - tłumaczyła. Zdradziła, że wdowy do tej pory nie uzyskały żadnej odpowiedzi na temat tego, co i jak dokładnie się stało. - Tu jeszcze nie ma żadnej prawdy. Nikt nie udziela żadnych informacji. Wszystko jest owiane tajemnicą. Czekam cały czas na to, co się w tej sprawie wydarzy dalej, bo w prokuraturze nie została jeszcze wszczęta. Kopalnia nie sporządziła jeszcze protokołu BHP i nie będzie to szybko. Nic tak naprawdę dziś nie wiemy. Wiemy, że był wybuch metanu i tyle - mówiła pani Karolina.

Oglądaj w TVN24 GO: Żona ratownika z kopalni Pniówek: tu nie ma jeszcze żadnej prawdy

Górnik: jest nagonka i przymuszanie do pozostawania w pracy dłużej

WZZ Sierpień'80 dotarł do dokumentów, z których wynika, że w momencie katastrofy górników nie powinno być na dole. Związkowcy twierdzą, że od pięciu dni obowiązywał pierwszy stopień zagrożenia klimatycznego, który jest wprowadzany, gdy temperatura w wyrobisku przekracza 28 Celsjusza. Czas pracy skracany jest z ośmiu do sześciu godzin. Oznacza to, że feralnego dnia górnicy powinni być gotowi do wyjazdu na powierzchnię o północy, 12 minut przed wybuchem metanu.

W odpowiedzi na te zarzuty Jastrzębska Spółka Węglowa zakomunikowała, że w takiej sytuacji, przy skróconym czasie pracy, w kopalni stosowana jest rotacja pracowników.

- Pierwszy raz spotkałem się z tym, że jest rotacja ludzi na kopalniach, a pracuję 24 lata na kopalni - powiedział górnik z JSW (chciał pozostać anonimowy) w rozmowie z reporterem TVN24 Jerzym Korczyńskim.

Górnik opowiedział reporterowi o "dużych zaniechaniach" na kopalniach, "nieobsadzaniu pełnych stanowisk", "brakach kadrowych" .- Tam, gdzie powinno być czterech, to pracę wykonuje dwóch. Wtedy nie ma możliwości takiego kontrolowania czujników - stwierdził. Chodzi o czujniki, które ostrzegają górników przed wzrostem stężenia metanowego. Mogą pracować, gdy to stężenie wynosi do dwóch procent w powietrzu dołowym.

- Jest nagonka i przymuszanie do przybierania - dodał górnik. Przybieranie to pozostawanie w pracy dłużej niż się powinno. Górnik twierdzi, że pracownicy, którzy zginęli 20 kwietnia w Pniówku, byli tam, ponieważ "przybierali" godziny pracy.

Reporter dopytał, dlaczego górnicy pracują dłużej niż powinni.

- To są naciski odgórne. Tam jest obiecane chyba 28 zł na czysto do dniówki. Zostaniesz dłużej, masz 28 zapłacone. Tylko to jest taka kiełbaska, bo nikomu tak naprawdę na tych 28 złotych nie zależy, bo w tej temperaturze człowiek się męczy bardzo. Ale jakbyś odmówił, to zostaniesz wyrzucony po prostu, gdzieś cię dadzą do tyłu, do czyszczenia, do łopaty, i zarobisz 1000 - 1500 złotych mniej - powiedział górnik.

Autorka/Autor:mag/ tam

Źródło: TVN24 Katowice

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Pojedynek wyrównany, wynik trudny do przewidzenia. Donald Trump walczy o to, by ponownie rządzić jednym z najważniejszych krajów świata. Czego można się po nim spodziewać? Niektórzy twierdzą, że być może najgorsze jest to, że nie wiadomo. Warto jednak przyjrzeć się temu, co mówi i obiecuje. Materiał magazynu "Polska i Świat".

Obietnice czy groźby? "Może zrobić różne rzeczy"

Obietnice czy groźby? "Może zrobić różne rzeczy"

Źródło:
TVN24

Zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris na finiszu kampanii zapowiadają zwycięstwo. O tym, kto ostatecznie wygra ten wyjątkowo zacięty wyścig zdecydują Amerykanie. Na ich werdykt Donald Trump oczekiwał będzie w Palm Beach na Florydzie, a Kamala Harris na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie, swojej macierzystej uczelni. We wtorek o godzinie 23:00 w TVN24 i TVN24 GO rusza program "Czas decyzji. Ameryka wybiera".

Gdzie Harris i Trump spędzą wieczór wyborczy

Gdzie Harris i Trump spędzą wieczór wyborczy

Źródło:
PAP

W poniedziałek doszło do awarii w przedsiębiorstwie chemicznym Anwil we Włocławku. Jak przekazała spółka, część pracowników została ewakuowana. "Nie ma zagrożenia dla mieszkańców miasta" - poinformowano w komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych włocławskiego urzędu miasta.

Awaria w zakładach chemicznych. Ewakuowano część pracowników

Awaria w zakładach chemicznych. Ewakuowano część pracowników

Źródło:
tvn24.pl

Amerykanie wybierają prezydenta. Komisja śledcza do spraw inwigilacji systemem Pegasus złożyła wniosek o doprowadzenie Zbigniewa Ziobry. Z kolei Paweł S. dowie się we wtorek, czy jego areszt zostanie utrzymany. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć we wtorek 5 listopada.

Amerykanie głosują, Paweł S. czeka na decyzję, Rosja oferuje ryż

Amerykanie głosują, Paweł S. czeka na decyzję, Rosja oferuje ryż

Źródło:
PAP, TVN24

Minister budownictwa, transportu i infrastruktury Serbii Goran Vesić zapowiada, że poda się do dymisji w związku z tragedią na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie. Z kolei prezydent Serbii Aleksandar Vuczić zaproponował zorganizowanie referendum w sprawie swojej dymisji.

Minister zapowiada rezygnację. Prezydent referendum w sprawie swojej dymisji

Minister zapowiada rezygnację. Prezydent referendum w sprawie swojej dymisji

Źródło:
PAP

- Antoni Macierewicz za każdym razem, jak jest u władzy, to powoduje jakiś skandal, który szkodzi Polsce - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych. Dodał, że "trzeba przerwać ten chocholi taniec". Mówił też o wtorkowych wyborach prezydenckich w USA.

Sikorski o sprawie Macierewicza. "Trzeba przerwać ten chocholi taniec"

Sikorski o sprawie Macierewicza. "Trzeba przerwać ten chocholi taniec"

Źródło:
TVN24

Donald Trump kończy swoją kampanię prezydencką wiecem w Michigan, który jest jednym ze stanów wahających się. Tymczasem niektóre jego wypowiedzi rodzą obawy, że w przypadku kiedy wynik wyborów okazałby się dla niego niekorzystny, może dążyć do jego podważenia. O takim scenariuszu pisze brytyjski "The Guardian".

Trump kończy kampanię i co dalej? Mówi o "bandzie nieuczciwych ludzi"

Trump kończy kampanię i co dalej? Mówi o "bandzie nieuczciwych ludzi"

Źródło:
TVN24, Fakty TVN, PAP

Amerykańska policja podjęła szereg działań związanych z wyborami prezydenckimi. Przed budynkami rządowymi, w tym Białym Domem, pojawił się płot, a właściciele lokalnych biznesów zabezpieczają swój dobytek w obawie przed wybuchem zamieszek. Służby zapewniają jednak, że nie ma powodu do niepokoju.

Tak Waszyngton szykuje się na wybory

Tak Waszyngton szykuje się na wybory

Źródło:
PAP

O sile "zwykłych ludzi" i oddolnych inicjatyw, tempie kampanii i jej "ogromnych zaskoczeniach", specyfice walki o wyborców, ale także o motywacjach zwolenników Donalda Trumpa oraz o różnorodnej grupie republikańskich wyborców mówili w "Tak jest" reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska oraz dziennikarz Radia 357 Michał Żakowski, którzy śledzą wyborczy wyścig w USA.

"Cisi wyborcy" mogą zdecydować. "Postawią krzyżyk zgodnie z własnym sumieniem"

"Cisi wyborcy" mogą zdecydować. "Postawią krzyżyk zgodnie z własnym sumieniem"

Źródło:
TVN24

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pracuje nam przepisami umożliwiającymi ponowne przeliczenie przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych emerytur i rent rodzinnych przyznanych w czerwcu w latach 2009-2019. Według zapowiedzi wniosek o przeliczenie świadczenia będzie można złożyć od 1 czerwca 2025 roku.

Ponowne przeliczenie stu tysięcy emerytur. Trzeba będzie złożyć wniosek

Ponowne przeliczenie stu tysięcy emerytur. Trzeba będzie złożyć wniosek

Źródło:
PAP

- W konstytucji jest jasny zapis, że wszyscy są równi wobec prawa, również Zbigniew Ziobro. Dlatego podjęliśmy decyzję o tym, że wystąpimy pierwszy raz w historii o zatrzymanie i doprowadzenie świadka przed komisję śledczą - powiedziała w "Kropce nad i" szefowa komisji do spraw Pegasusa Magdalena Sroka. Członek tego gremium Tomasz Trela ocenił, że "gdyby Zbigniew Ziobro nie miał nic na sumieniu, przyszedłby przed komisję".

"Ziobro dalej myśli, że może wszystko. Otóż, panie ministrze, tak nie jest"

"Ziobro dalej myśli, że może wszystko. Otóż, panie ministrze, tak nie jest"

Źródło:
TVN24

Magazyny energii oraz montaż mikroinstalacji wiatrowych będą objęte ulgą termomodernizacyjną - wynika z projektu rozporządzenia przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Jednocześnie nowe przepisy wykluczą możliwość skorzystania z ulgi termomodernizacyjnej w przypadku zakupu i montażu kotłów olejowych i gazowych.

Piece na gaz wypadają z listy. Zmiany w popularnej uldze

Piece na gaz wypadają z listy. Zmiany w popularnej uldze

Źródło:
PAP, tvn24.pl

- Zmiana daty startu systemu kaucyjnego ze stycznia na październik 2025 roku to kompromisowe, realne rozwiązanie - ocenili uczestnicy poniedziałkowej dyskusji na Forum Rynku Spożywczego i Handlu. Przedstawiciel jednego z operatorów systemu zwrócił jednak uwagę, że przesunięcie terminu oznacza koszty finansowe.

Tusk podaje nowy termin. "Dostaliśmy jedenaście miesięcy"

Tusk podaje nowy termin. "Dostaliśmy jedenaście miesięcy"

Źródło:
PAP

Pod Pomiechówkiem znaleziono 17 monet. Pochodzą z XVI i XVII wieku z terenów Saksonii, Brandenburgii i Niderlandów. Ich wartość to około pół miliona złotych - oceniają znalazcy. - To jest chyba jeden z największych tego typu skarbów odkrytych do tej pory w Polsce - komentuje archeolog Piotr Duda.

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Szukali rzymskiej drogi, znaleźli stare monety warte pół miliona złotych

Źródło:
PAP

Czy kładąc się spać w powyborczą noc, Amerykanie będą znać nazwisko swojego kolejnego prezydenta? Historia pokazuje, że jest to możliwe - tak było np. z wyborem Baracka Obamy w 2012 roku. Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że na wynik będziemy musieli zaczekać. Wiele godzin, a może nawet dni. Do kiedy?

Kiedy poznamy wyniki wyborów w USA?

Kiedy poznamy wyniki wyborów w USA?

Źródło:
BBC, CNN, NBC, tvn24.pl

Pod względem kulturowym i politycznym to bardziej znaczące nawet od poparcia Beyonce i Taylor Swift dla Kamali Harris. To było na innym poziomie - tak wpływowy portal Politico komentuje poparcie udzielone kandydatce demokratów przez portorykańskiego rapera znanego jako Bad Bunny. Portal zwrócił uwagę, że gwiazdor nie ograniczył się tylko do udzielenia poparcia, ale zaangażował się z własnym przekazem w "kluczowym momencie wyścigu" prezydenckiego.

Politico: jego poparcie dla Kamali Harris ważniejsze niż Beyonce i Taylor Swift

Politico: jego poparcie dla Kamali Harris ważniejsze niż Beyonce i Taylor Swift

Źródło:
Politico, tvn24.pl

Dostawy 600-700 tysięcy ton ryżu rocznie, wypłaty w wysokości około 200 milionów dolarów, a także dostęp do technologii kosmicznych - to według południowokoreańskich mediów ofiaruje Rosja Korei Północnej w zamian za żołnierzy i sprzęt wojskowy do walki z Ukrainą. Kreml może także zaoferować reżimowi w Pjongjangu wsparcie wojskowe w razie zaostrzenia napięcia na Półwyspie Koreańskim - pisze dziennik "The Korean Herald".

Ryż za żołnierzy i sprzęt. Co zyska reżim?

Ryż za żołnierzy i sprzęt. Co zyska reżim?

Źródło:
PAP

Czterech nastolatków zostało rannych, w tym dwóch poważnie, w ataku z użyciem między innymi siekiery na pokładzie kolejki podmiejskiej - poinformowała paryska policja. Zarówno cztery ranne osoby, jak i zatrzymany niedługo później jeden z napastników, są w wieku 16-17 lat.

Atak w kolejce podmiejskiej z użyciem siekiery, kija i miecza, rannych czterech nastolatków

Atak w kolejce podmiejskiej z użyciem siekiery, kija i miecza, rannych czterech nastolatków

Źródło:
Guardian, BFMTV, Tribune de Geneve

Stacja TVN24 w październiku była najchętniej oglądanym kanałem informacyjnym w kraju z 5,83 procent udziału w widowni w grupie ogólnej (widzowie powyżej 4. roku życia) - wynika z danych Nielsen TV Audience Measurement. "Fakty" TVN były najchętniej wybieranym serwisem informacyjnym, a portal tvn24.pl najczęściej czytanym serwisem internetowym stacji telewizyjnej.

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Źródło:
tvn24.pl

Prokuratura poinformowała, że śledztwo w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej zostało umorzone. Powodem jest "brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego".

Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej umorzone

Śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej umorzone

Źródło:
tvn24.pl

Rząd wprowadzi bony na ubrania z drugiej ręki i dopłaty dla przedsiębiorców chcących otworzyć sklep typu second hand, a to wszystko po to, by zapobiegać zmianom klimatycznym - tak przynajmniej sądzą internauci i przypisują ową zapowiedź wiceministrze klimatu Urszuli Zielińskiej. Tylko że ta nigdy takich słów nie wypowiedziała.

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Źródło:
Konkret24
Diagnoza, recepta i lekarstwo. Doktor Trump chce drugiej operacji

Diagnoza, recepta i lekarstwo. Doktor Trump chce drugiej operacji

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Jak dotąd to demokraci chętniej korzystali z możliwości wczesnego głosowania, jednak w 2024 roku korzystają z niego tłumnie również wyborcy republikańscy. Analizujący dane naukowcy zastanawiają się, co oznacza to dla wyborów prezydenta USA. I jeden wniosek jest oczywisty.

Ponad 78 milionów wyborców już oddało swój głos. Analitycy wiedzą, co to oznacza dla wyborów

Ponad 78 milionów wyborców już oddało swój głos. Analitycy wiedzą, co to oznacza dla wyborów

Źródło:
NYT, Forbes, ABC News, Bipartisal Policy Center

Jolanta i Natalia Romiszewski to matka i córka, mieszkają w Pensylwanii. W nadchodzących wyborach prezydenckich Jolanta popiera kandydata republikanów Donalda Trumpa, a Natalia - demokratkę Kamalę Harris. Czy przedwyborcza polaryzacja odbija się na ich relacjach? O tym rozmawiała z nimi dziennikarka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska.

Matka głosuje na Trumpa, córka na Harris. "Jest mi smutno"

Matka głosuje na Trumpa, córka na Harris. "Jest mi smutno"

Źródło:
tvn24

Amerykański system wyborczy sprawia, że w stanach kluczowych (wahających się) rozstrzyga się przyszłość całego kraju. Jak wyglądają ostatnie sondaże i średnia sondażowa w Pensylwanii, Karolinie Północnej, Georgii, Michigan, Arizonie, Wisconsin i Nevadzie?

Kto prowadzi w stanach kluczowych? Co mówi nam średnia sondaży

Kto prowadzi w stanach kluczowych? Co mówi nam średnia sondaży

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Przez całą noc z 5 na 6 listopada oraz następnego dnia dziennikarze TVN i TVN24 będą na bieżąco relacjonować wydarzenia związane z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. We wtorek o godzinie 23:00 w TVN24 i TVN24 GO rusza program "Czas decyzji. Ameryka wybiera".

"Czas decyzji. Ameryka wybiera". Wydanie specjalne w TVN24

"Czas decyzji. Ameryka wybiera". Wydanie specjalne w TVN24

Źródło:
tvn24.pl

Równolegle z kampanią kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych trwa ostra walka dezinformacyjna w sieci, której głównym celem już teraz jest podważenie wyniku głosowania. Stąd w mediach społecznościowych pojawią się przekazy o tym, że "maszyny do głosowania odmówiły wybrania Donalda Trumpa" czy "jeden pan głosował 29 razy". Pokazujemy, dlaczego są nieprawdziwe.

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

Źródło:
Konkret24

Wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych będzie miał wpływ nie tylko na gospodarkę USA, ale również będzie wiązał się z konsekwencjami dla rynków całego świata - zwracają uwagę analitycy Credit Agricole.

Wynik "będzie wiązał się z globalnymi konsekwencjami". Cztery scenariusze

Wynik "będzie wiązał się z globalnymi konsekwencjami". Cztery scenariusze

Źródło:
tvn24.pl

Tomasz Jakubiak, juror popularnego programu kulinarnego "MasterChef", opowiedział w "Dzień dobry TVN" o swoim życiu z nowotworem. - To było strasznie trudne, że nie mogę zaprowadzić dziecka do przedszkola, nie mogę pójść na spacer, nie mogę pójść z kumplami na kawę - przyznał. Według jego żony Anastazji, życie jest teraz "zupełnie inne". - On na zewnątrz jest bardzo silny i wszystkim chce pokazać, że walczy - mówiła. Dodała, że mimo wszystko pojawia się "kruchość, lęk, strach".

"Już było tak, że nie byłem w stanie dojść z łazienki do sypialni". Tomasz Jakubiak o chorobie

"Już było tak, że nie byłem w stanie dojść z łazienki do sypialni". Tomasz Jakubiak o chorobie

Źródło:
Dzień Dobry TVN