Tylko w TVN24 GO

Żona ratownika uznanego za zaginionego: dyrektor powiedział nam, żebyśmy sobie telewizję włączyły

Nikt z kopalni do mnie nie zadzwonił. Dowiedziałam się pocztą pantoflową. Musiałam sama do tego dojść - mówi reporterce TVN24 Karina, żona jednego z ratowników z kopalni Pniówek, który od miesiąca uznany jest za zaginionego. 20 kwietnia doszło pod ziemią do wybuchu metanu. Życie straciło 9 górników i ratowników górniczych, a 7 innych dotąd nie odnaleziono. Kobieta pytana o to, dlaczego zdecydowała się udzielić wywiadu, powiedziała, że zależy jej na wyjaśnieniu tragedii i "pokazanie pewnych braków w całym procesie przekazywania informacji rodzinie o tym, że ktoś jest zaginiony czy nie żyje". - Boję się, że znowu ktoś dostanie to samo - mówi Karina. Powiedziała, że gdyby nie jej determinacja może nadal "czekałaby na męża z obiadem". - Zakrywali się procedurami, a jak już przyszła osoba, która mogła nam coś powiedzieć, to dostałam informację od jednego z dyrektorów, że miał konferencję prasową, wszystko powiedział i żeby sobie w telewizorze załączyć - wyznała kobieta.

 

W rozmowie z reporterką TVN24 Małgorzatą Marczok mówiła, jak trudno żyje się z brakiem pewności o losie ukochanej osoby. - Nie wiedziałam, co mam dzieciom przekazać. Nie było mnie w domu. Mówiłam, że tata jest na akcji i zawożę mu jedzenie. Nie mogłam powiedzieć dziecku, że tata może już nie wrócić, bo sama nie miałam takiej pewności - powiedziała żona ratownika. Na pytanie, kiedy zyskała przekonanie, że mąż nie wyjedzie spod ziemi żywy, stwierdziła, że wtedy, gdy dowiedziała się o kolejnym wybuchu, kiedy ratownicy już działali. Podkreśliła, że jej i partnerkom pozostałych zaginionych zależy na tym, by ta katastrofa w końcu doprowadziła do zmiany procedur. - Niech to zostanie wyjaśnione, a nie, że stało się, "z naturą nie wygrasz", wszyscy zapominają, a potem dzieje się tak samo - zaapelowała Karina. Na pytanie, czy czuje się wdową, zapytała: czy określenie wdowa pasuje do kogoś, kto ma 34 lata?

 

TVN24 wysłała do JSW pytania w związku zarzutami stawianymi przez wdowy po tragicznie zmarłych. Jastrzębska Spółka Węglowa odniosło się do zarzutów podczas konferencji prasowej, w której wzięli udział dyrektor Marian Zmarzły i dyrektor pracy Aleksander Szymura. - Chciałbym zdementować pojawiające się w mediach informacje, związane z pomówieniami, że dyrekcja kopalni odsyłała do mediów, żeby sobie panie znalazły odpowiedź, co się dzieje z ich mężami  - powiedział Szymura. Dodał jednak, że w sytuacjach ekstremalnych "mogą się zdarzyć potknięcia" i przeprosił osoby, które poczuły się urażone. - Mogło się zdarzyć, że osoby otrzymały informacje "pocztą pantoflową", ale wynikało to z sytuacji nagłej - mówił dyrektor pracy. Zaznaczył również, że "moralnym obowiązkiem kopalni jest otoczenie rodzin poszkodowanych górników opieką".

 

 

 
19.05.2022
Długość: 33 min
Data premiery: 2022