Już parę lat wcześniej ustawiłam sobie priorytety, jeżeli chodzi o to, jak mówię o sobie. Nie oszukuję nikogo, nie wprowadzam w błąd, jeżeli chodzi o sferę tego, z kim się umawiam, kto jest w moim kręgu zainteresowań - mówiła w TVN24 wioślarka Katarzyna Zillmann. Zaznaczała przy tym, że "mamy naprawdę duży odsetek osób LGBT, które żyją wśród nas, które są pielęgniarkami, lekarkami, prawnikami". - Trochę mamy lat do nadrobienia, ale widzę poprawę, z roku na rok jest naprawdę coraz lepiej. Jest nadzieja - oceniła.
Andrzej Stękała, polski skoczek narciarski, opublikował w Nowy Rok osobisty wpis w mediach społecznościowych, w którym wyjawił, że jest gejem. Poinformował też, że w listopadzie zmarł jego partner. Jak przyznał, długo zbierał w sobie siłę na to, by wyznać prawdę.
Po coming oucie i ujawnieniu prywatnej tragedii Stękała otrzymał wiele głosów wsparcia. Wśród osób, które skierowały w jego stronę ciepłe słowa była polska wioślarka Katarzyna Zillmann.
"W polskim sporcie nadal brakuje nam coming outów. Jakbyśmy wszyscy wyszli z szafy, to gwarantuję wam, że nie byłoby takiego poruszenia na skalę ogólnopaństwową. Pary jednopłciowe to norma w naturze, a ci, którzy twierdzą inaczej, chcą tylko odwrócić naszą uwagę od prawdziwych problemów" - mówiła między innymi na nagraniu opublikowanym na Instagramie.
Zillmann: w moim przypadku to nie był żaden coming out
Zillmann była w niedzielę gościnią programu "Wstajesz i weekend" w TVN24. - Bardzo mi przykro z powodu jego straty, to ogromny ból. Jak sam powiedział, jego partner byłby dumny z tego, co zrobił. To daje nadzieję, że dzięki temu wyznaniu, nie dość, że jemu się może poukładać, to naprawdę zrobi wiele dobrego dla nas wszystkich - powiedziała wioślarka, która otwarcie mówi o swoim związku z kajakarką Julią Walczak.
- W moim przypadku to nie był żaden coming out. Ja już sobie parę lat wcześniej ustawiłam priorytety, jeżeli chodzi o to, jak mówię o sobie. Nie oszukuję nikogo, nie wprowadzam w błąd, jeżeli chodzi o sferę tego, z kim się umawiam, kto jest w moim kręgu zainteresowań - opisała Zillmann.
Przyznała, że pierwsze parę lat po szkole średniej nie były dla niej łatwe. - To były lata procesowania, przyzwyczajania się do nowej rzeczywistości, bo jednak żyjemy w kraju postkomunistycznym. To nie było takie oczywiste, żeby po prostu wyjść przed siebie i powiedzieć: no okej, umawiam się z dziewczyną. To był proces, ale jak już doszłam do tego, że chcę żyć w zgodzie ze sobą przede wszystkim, no to żadne kolejne, zwykłe czynności, które się wykonuje w opisywaniu swojego życia codziennego, tego z kim żyjesz, już nie były problemem - tłumaczyła.
Podkreśliła, że w sprawie podobnych coming outów "nie chodzi o samych sportowców, chodzi o nas wszystkich, o społeczeństwo". - Mamy naprawdę duży odsetek osób LGBT, które żyją wśród nas, które są pielęgniarkami, lekarkami, prawnikami. Trochę mamy lat do nadrobienia, ale widzę poprawę, z roku na rok jest naprawdę coraz lepiej - przyznała. - Jest nadzieja - dodała.
"Jest nadzieja"
W 2021 roku Zillmann, odbierając srebrny medal w wioślarstwie na igrzyskach w Tokio, pozdrowiła swoją dziewczynę Julię, co odbiło się szerokim echem w mediach. - Zawsze mi się wydawało, że nie byłam w szafie ukryta, a tu się okazuje, że trzeba wszystko oficjalnie powiedzieć - komentowała w lipcu 2021 roku w rozmowie ze Sport.pl. - Już wcześniej parę razy wspomniałam o tym w różnych wywiadach, ale jednak później, po montażu, nie było to puszczane - przyznała wtedy.
Pytana, czy dostawała w tamtym czasie sygnały od osób zwracających uwagę, że jej działanie pomogło im, sportsmenka odparła: - To była najpiękniejsza część całej akcji na pewno, te komentarze wsparcia, komentarze od młodych osób, od starszych osób, od osób, które całe życie przeżyły w szafie, i które zobaczyły ten moment i, jak same przyznały, po prostu zaczęły płakać.
- Wydaje mi się, że ja żyłam na innej orbicie chyba, bo naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że tak mały gest dla kogoś może być taki mocny, taki przełomowy. To był na pewno jeden z najpiękniejszych skutków ubocznych, które przyszły wraz z tym medalem. Bo to wtedy się zaczęło, trzy lata temu, kiedy wszystkie oczy były skierowane na Tokio. Do tej pory jestem oszołomiona tym pozytywnym odzewem - przyznała.
- Mogę wyobrazić sobie siebie sprzed tych piętnastu lat (gdy), będąc w gimnazjum, dorastając w średnim mieście, co ja bym poczuła, gdybym faktycznie w telewizji wtedy zobaczyła osobę ze środowiska LGBT, która dumnie pozdrawia swoją partnerkę. To mogłoby być na pewno mocne. I tak jak te osoby mi pisały, że widzą dzięki mnie nadzieję, chyba to było najpiękniejsze, że faktycznie widzą tę nadzieję, że będzie pięknie i będzie im lżej być sobą ze sobą - podsumowała Zillmann.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: FOTON/PAP