Prezydent Lech Kaczyński po około godzinie opuścił salę obrad. W debacie poświęconej kryzysowi finansowemu Polskę reprezentują premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski. Na początku szczytu prezydent i premier usiedli jednak obok siebie na krześle negocjacyjnym.
Przed obradami panowie przywitali się. Potem jednak gdy Lech Kaczyński podszedł do premiera, ten ostentacyjnie stał od niego odwrócony plecami i rozmawiał z premierem Danii.
Jeszcze w samolocie Lech Kaczyński nie był pewny swojego udziału w obradach. - Wierzę, że wejdę, choć wiem, że w tej chwili ekipa rządowa stara się zrobić wszystko, aby było inaczej. I to jest bardzo złe z punktu widzenia państwa - powiedział Lech Kaczyński podczas lotu do Brukseli.
Tuż przed 15-tą maszyna z prezydentem na pokładzie wylądowała w Brukseli. Po głowę państwa i jego delegację przyjechały limuzyny, by zawieźć wszystkich do ambasady polskiej w Brukseli. Następnie prezydent pojechał na szczyt. Do budynku wszedł ok. 16.
Podałem rękę Kiszczakowi, podam i Tuskowi
Kaczyński usiadł na początku szczytu usiadł koło Donalda Tuska, bo jak wcześniej zaznaczał, "tam nie ma innych miejsc dla premierów i prezydentów, są obok siebie". Mówił, że nie będzie miał problemów z podaniem mu ręki. - Musiałem podawać rękę panu Kiszczakowi w pewnych okolicznościach, więc dlaczego mam nie podać Donaldowi Tuskowi - stwierdził. - To mnie i śmieszy, i żenuje - podsumował całe zamieszanie wokół wyjazdu na szczyt.
Po godzinie Kaczyński wychodzi
Jak relacjonują korespondenci TVN24 gdy Lech Kaczyński wszedł na salę wśród polskich dziennikarzy pojawił się okrzyk "oooo". Drugi raz ten sam okrzyk pojawił się gdy Tusk witał się na sali z Kaczyńskim.
Na sali zabrakło miejsca dla ministrów Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego.
W pierwszej sesji szczytu, z udziałem przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa Gerta Poetteringa ze strony Polski uczestniczyli zarówno prezydent, jak i premier. Dotyczyła ona Traktatu z Lizbony. Trwała nie dłużej niż kilkanaście minut i tylko w tym czasie prezydent był obecny na sali.
Debata ograniczyła się do wystąpienia premiera Irlandii Briana Cowena o powodach odrzucenia przez Irlandczyków Traktatu z Lizbony w czerwcowym referendum.
Następnie prezydent Kaczyński opuścił główną salę obrad i przeszedł do sali obok, gdzie są także ministrowie z różnych krajów.
Na sesji poświęconej kryzysowi finansowemu na sali pojawił się minister finansów Jacek Rostowski. To on razem z Tuskiem debatowali na szczycie w tej sprawie.
O co chodzi w sesji nt. kryzysu?
Dla francuskiego przewodnictwa w UE aktualny kryzys na rynkach finansowych, który z USA dotarł do Europy, jest głównym tematem szczytu. Celem jest przyjęcie spójnej i skoordynowanej odpowiedzi na kryzys finansowy, z nadzieją na dalsze uspokojenie rynków.
Oczekuje się, że przywódcy 27 państw UE potwierdzą decyzje niedzielnego szczytu unijnych członków strefy euro, w nadziei, że silne unijne stanowisko jeszcze bardziej przywróci zaufanie banków, a zwłaszcza konsumentów. Polska w pełni popiera przyjęcie takiego stanowiska.
Jak to było z wylotem
Lech Kaczyński wystartował po godzinie 12, otoczony swoimi współpracownikami i dziennikarzami. Leciał wyczarterowanym Boeingiem 737. Maszynę trzeba było "pożyczyć" od LOT-u po tym, jak rządowych maszyn nie zgodziła się udostępnić Lechowi Kaczyńskiemu Kancelaria Premiera.
Prezydent poleciał do Brukseli razem z szefem swojej kancelarii Piotrem Kownackim. Od środy rana w stolicy Belgii są dwaj prezydenccy ministrowie Michał Kamiński i Mariusz Handzlik. Na pokładzie Boeinga z Lechem Kaczyńskim poleciała też grupa około 30 dziennikarzy.
Od kogo akredytacja?
Prezydent otrzymał tzw. złotą akredytację. Nie tylko Polska miała problem z dodatkową akredytacją. "Wyjątkowa" okazała się na przykład delegacja rumuńska, w której skład obok szefa rządu, ministra finansów i ministra spraw zagranicznych wszedł właśnie prezydent.
Rumunia otrzymała czwartą akredytację po tym, jak dostarczyła do Sekretariatu Rady UE niezbędne podanie, które zostało rozpatrzone pozytywnie. Na sali obrad w Brukseli i tak jednocześnie przebywać będą mogły tylko po dwie osoby z każdej delegacji.
Poettering: chrześcijanie powinni współpracować
Prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk powinni ze sobą współpracować, skoro obaj są chrześcijanami - ocenił wcześniej przewodniczący Parlamentu Europejskiego (PE) Hans-Gert Poettering, komentując polski spór dotyczący udziału w szczycie.
- Mam nadzieję, że prezydent i premier dojdą do porozumienia. Nie do mnie należy dawanie rad. (...) Ale obaj są chrześcijanami, więc powinni ze sobą współpracować jak chrześcijanie - stwierdził Niemiec.
Nie dali samolotu
Zamieszanie z akredytacją to tylko ciąg dalszy problemu, którym od kilku dni żyją media i Polacy. Po tym, jak Kancelaria Premiera odmówiła podstawienia prezydentowi rządowego TU-154, we wtorek wieczorem prezydenccy współpracownicy zwrócili się o udostępnienie dwóch małych rządowych samolotów Jak-40. Kancelaria szefa rządu odpowiedziała w środę rano: - Polska delegacja na szczyt UE jest już w Brukseli. Prośbę uznajemy więc za bezzasadną.
Kancelaria Prezydenta poinformowała więc, że "zabezpieczony został już mały samolot Embraer", którym głowa państwa mogłaby polecieć na szczyt. Ale po godzinie 09:00 szef Kancelarii Piotr Kownacki poinformował, że Embraer jednak nie jest dostępny.
Kilkanaście minut po tym jak głos zabrał Kownacki, Radio Zet poinformowało, że po prezydenta leci z Brukseli rządowy TU-154 a prezydencki czarter został odwołany. Ale już po kilkunastu minutach informację tę dementowały już obie Kancelarie. W końcu dla prezydenta udało się załatwić LOT-owskiego Boeinga.
ŁOs, jak/tr//mat
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24