Jowisz "oberwał", bo nie miał Bruce'a Willisa

Zagrożenie raczej nie przyjdzie z kosmosu
Zagrożenie raczej nie przyjdzie z kosmosu
Źródło: TVN24

Ostatnie uderzenie w Jowisza wielkiej asteroidy zostawiło na powierzchni planety dziurę wielkości Ziemi. A do przewidywanego przez starożytnych Majów na grudzień 2012 końca świata coraz bliżej. Czy skończymy właśnie jak Jowisz? - Małe szanse - mówią naukowcy i uspokajają, że Ziemianie są gotowi, by asteroidę usunąć - tak jak grany przez Bruce'a Willisa Harry Stamper w filmie "Armageddon".

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Niedawno australijski astronom-amator zauważył na powierzchni Jowisza plamę wielkości Ziemi. - Obserwacje już profesjonalne, wykonane na Hawajach potwierdziły, że coś musiało uderzyć w Jowisza. Nie wiemy w tej chwili dokładnie co - mówi prof. Edwin Wnuk z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Adam Mickiewicza.

Najprawdopodobniej była to kometa lub planetoida. I chociaż plama wielkości naszej planety robi wrażenie, jest to jednak obłok gazu, a sam obiekt, który uderzył w Jowisza był dużo mniejszy i mógł mieć ok. pół km długości. Jednak gdyby trafił w jakieś miasto na Ziemi, to zniszczyłby je całkowicie. Gdyby spadł do morza, spowodowałby prawdopodobnie wielką falę tsunami.

- Katastrofę globalną może spowodować uderzenie obiektu o rozmiarach co najmniej jednego kilometra. Ziemia przeżyła przynajmniej jedno takie uderzenie - 60 milionów lat temu. Spowodowało wyginięcie dinozaurów - mówi dr Krzysztof Ziółkowski z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Choć jesteśmy mali...

Jak zapewniają naukowcy, dziś niemal na pewno tak potężną asteroidę wychwyciłyby ziemskie obserwatoria. Pojawiają się one w okolicach Ziemi rzadko. Przy Jowiszu - zdecydowanie częściej. Nie bez powodu.

Jesteśmy w stanie przygotować już teraz jakąś bezzałogową misję, która poleci do planetoidy, zamontuje niewielki silnik i odsunie planetoidę od tego kursu, który zagrażałby Ziemi rafalski astronom

... to przygotowani

Gdyby jednak takie zderzenie groziło Ziemi, to zdaniem części naukowców mogłyby nas właśnie uratować sceny z filmów science-fiction, m.in. słynnego "Armageddonu" w reżyserii Michaela Baya z Brucem Willisem, Liv Tyler i Benem Affleckiem w rolach głównych. To właśnie tam, dzielni nafciarze po wielu dramatycznych przeżyciach wpychają ładunek wybuchowy w wywiercony wcześniej na powierzchni asteroidy otwór, ocalając tym samym Ziemię.

Naukowcy w "realu" są przygotowani na podobny scenariusz. - Jesteśmy w stanie przygotować już teraz jakąś bezzałogową misję, która poleci do planetoidy, zamontuje niewielki silnik i odsunie planetoidę od tego kursu, który zagrażałby Ziemi - mówi astronom Jerzy Rafalski.

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: