|

To miała być rewolucja na rynku pracy. "Wypacza cały sens"

Póki co nie będzie obowiązku publikowania "widełek" w ogłoszeniach o pracę
Póki co nie będzie obowiązku publikowania "widełek" w ogłoszeniach o pracę
Źródło: Grand Warszawski/Shutterstock
Miała być prawdziwa rewolucja w Kodeksie pracy, ale w praktyce - przynajmniej w najbliższym czasie - niewiele może się zmienić. Pracodawcy dostali kilka furtek, dzięki którym nie będą musieli publikować informacji o wysokości wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę. Więcej narzędzi do walki z nierównościami ma dać pełne wdrożenie unijnej dyrektywy o jawności płac. Na zmiany czekają pracownicy otrzymujący niższe pensje, w tym nie tylko kobiety. Nie wszyscy jednak na nich zyskają.Artykuł dostępny w subskrypcji

Na zwiększenie jawności wynagrodzeń na pewno liczyli pracownicy. - Ułatwi to wejście na rynek pracy młodym. Sama, będąc kobietą, znam od podszewki temat zaniżanych płac ze względu na płeć - wskazywała jedna z osób, która wzięła udział w konsultacjach społecznych poselskiego projektu o zmianie ustawy - Kodeks pracy.

- Człowiek nawet nie wie, ile potencjalny pracodawca oferuje za podane w ogłoszeniu obowiązki. Rekrutacje często są 3-4 etapowe, do tego dochodzi bezpłatne wykonanie zadań rekrutacyjnych, które często są bardzo skomplikowane, zabierają dużo czasu (...). O finansach potencjalny kandydat dowiaduje się dopiero na czwartym etapie i często jest to kwota, którą w ogóle go nie interesuje - wskazywała kolejna kobieta.

- Nie widzę sensu w czekaniu aż do rozmowy rekrutacyjnej, aby poznać moje potencjalne przyszłe zarobki - stwierdził jeden z mężczyzn.

Nadzieje mogą okazać się jednak płonne. Wbrew obiegowym opiniom nowa ustawa wcale nie nakłada na pracodawcę jednoznacznego wymogu ujawniania wysokości tak zwanych widełek w ogłoszeniu o pracę. W toku prac legislacyjnych przepisy zostały znacznie okrojone, a z liczącego kilka stron projektu pozostała zaledwie jedna.

Czytaj także: