Na zwiększenie jawności wynagrodzeń na pewno liczyli pracownicy. - Ułatwi to wejście na rynek pracy młodym. Sama, będąc kobietą, znam od podszewki temat zaniżanych płac ze względu na płeć - wskazywała jedna z osób, która wzięła udział w konsultacjach społecznych poselskiego projektu o zmianie ustawy - Kodeks pracy.
- Człowiek nawet nie wie, ile potencjalny pracodawca oferuje za podane w ogłoszeniu obowiązki. Rekrutacje często są 3-4 etapowe, do tego dochodzi bezpłatne wykonanie zadań rekrutacyjnych, które często są bardzo skomplikowane, zabierają dużo czasu (...). O finansach potencjalny kandydat dowiaduje się dopiero na czwartym etapie i często jest to kwota, którą w ogóle go nie interesuje - wskazywała kolejna kobieta.
- Nie widzę sensu w czekaniu aż do rozmowy rekrutacyjnej, aby poznać moje potencjalne przyszłe zarobki - stwierdził jeden z mężczyzn.
Nadzieje mogą okazać się jednak płonne. Wbrew obiegowym opiniom nowa ustawa wcale nie nakłada na pracodawcę jednoznacznego wymogu ujawniania wysokości tak zwanych widełek w ogłoszeniu o pracę. W toku prac legislacyjnych przepisy zostały znacznie okrojone, a z liczącego kilka stron projektu pozostała zaledwie jedna.