Jarosław Kaczyński w czasie objazdu po Polsce zderzył się z niechęcią, z krytyką, z jajkami, z bardzo przykrymi komentarzami, a nade wszystko z twardą rzeczywistością - mówiła w TVN24 Renata Mieńkowska-Norkiene. Zdaniem Andrzeja Rycharda Kaczyński pojechał, by "korygować" niefortunne wypowiedzi innych przedstawicieli obozu władzy, ale "jego korekta okazała się nieskuteczna", bo "ludzie są już w innej rzeczywistości".
Jarosław Kaczyński od czerwca jeździł po Polsce i spotykał się z sympatykami PiS, co wielu komentatorów odczytywało jako rozpoczęcie kampanii wyborczej. W wielu miastach spotkaniom towarzyszyły protesty przeciwników rządu. Obecnie jednak Kaczyński przerwał swoje tournee, a sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski wyjaśniał, że powodem jest zaplanowany już wcześniej urlop.
Mieńkowska-Norkiene: Jarosław Kaczyński testował
Renata Mieńkowska-Norkiene, politolożka i socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego mówiła w "Faktach po Faktach", że "Jarosław Kaczyński testował". - Mamy przecież rok do wyborów, jeśli nic się nie zmieni w kalendarzu wyborczym. Czemu ten objazd po kraju rozpoczął się tak wcześnie? Na początku trudno to było zrozumieć. Chodziło o to, żeby pojechać i zobaczyć, z czym się zderzy - wyjaśniała.
Stwierdziła, że "Jarosław Kaczyński zderzył się z niechęcią, krytyką, z jajkami, z bardzo przykrymi komentarzami, a nade wszystko z twardą rzeczywistością". - Chyba sam dostrzegł, że spotykają się z nim tylko wyselekcjonowane osoby, które mają go trzymać w oderwaniu od rzeczywistości. Być może się nie poddał temu wrażeniu i stwierdził, że rzeczywiście jest problem - powiedziała.
- Teraz wraca, żeby w wakacje dać sobie oddech i zobaczyć, co zrobić z tym testem, który musi uznać za oblany. Może przygotuje się do czegoś innego, do innej strategii, do innego rodzaju komunikatów - dodała politolożka.
Rychard: prezes ruszył, żeby odzyskać teren
Andrzej Rychard, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN mówił, że "to zderzenie z rzeczywistością i ten oblany test był tym bardziej bolesny, kiedy uświadomimy sobie, po co pan prezes pojechał". - Pan prezes pojechał po to, żeby naprawiać. Co naprawiać? Wypowiedzi typu "jedzcie mniej", "palcie chrustem", "zaciskajcie zęby". Takie wypowiedzi robiły złe wrażenie, bo komunikat był spójny: nie mamy dla was nic, radźcie sobie sami - twierdził.
Jego zdaniem "prezes ruszył, żeby odzyskać teren, bo teren zawsze był wielkim zasobem PiS". - Zaczął pleść, opowiadać rozmaite rzeczy, ale to nie działa, bo ludzie widzą dokładniej inne rzeczy. Ludzie widzą nie LGBT, ludzie widzą to, że nie ma węgla, że ceny rosną. A prezes zdaje się do końca tego nie dostrzegać. Myślę, że ludzie są już w innej rzeczywistości - ocenił.
Podkreślał, że "siłą PiS było to, że potrafiło - również przez swojego lidera - wczuć się w to, czym ludzie żyją". - Teraz następuje utrata tej zdolności. To było widoczne w tych pierwszych komunikatach, które on pojechał korygować, ale również jego korekta okazała się nieskuteczna. Tym bardziej bolesny jest ten niezdany test - powiedział.
Źródło: TVN24