Zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego jako jednego z pierwszych świadków było błędem. Bez dokumentów bardzo trudno przycisnąć kogoś do muru - powiedział dziennikarz Roman Imielski, wicenaczelny "Gazety Wyborczej", komentując piątkowe przesłuchanie prezesa PiS przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. - Można prezesa lubić, nie lubić, ale wczoraj był świetnie przygotowany - ocenił. Jak dodał, "on ma problemy z pamięcią, kiedy chce mieć problemy z pamięcią". - I to wczoraj było widać - stwierdził.
Prezes PiS przez wiele godzin w piątek zeznawał jako świadek przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. Komisja rozpoczęła przesłuchanie Kaczyńskiego po godz. 12, a zakończyła posiedzenie dopiero przed godziną 20.
CZYTAJ WIĘCEJ: Burzliwy początek, ostre wymiany zdań, wykluczeni posłowie PiS. Przesłuchanie Kaczyńskiego
"Można prezesa lubić, nie lubić, ale wczoraj był świetnie przygotowany"
W ocenie Imielskiego zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego przez komisję na tym etapie było błędem. - Błąd polegał na tym, że komisja ma problem, na razie, z dostępem do dokumentów dotyczących używania Pegasusa przez polskie służby specjalne, przede wszystkim Centralne Biuro Antykorupcyjne. Te dokumenty wymagają odtajnienia, są pewne procedury, dlatego że dotyczy to bezpieczeństwa państwa i bez tych dokumentów bardzo trudno, mówiąc kolokwialnie, przycisnąć kogoś do muru - ocenił.
Jego zdaniem "paradoksalnie" dużo ważniejsze od zeznań Kaczyńskiego były wczorajsze zeznania profesora Jerzego Kosińskiego, który był pierwszym świadkiem w komisji. - To jest profesor z Akademii Marynarki Wojennej, który jest o tyle ważnym świadkiem, że był na prezentacji firmy NSO, która przyjechała do Polski i pokazywała, jakie Pegasus ma możliwości. I on w detalach opowiadał, jak to wyglądało - zwrócił uwagę.
W ocenie dziennikarza Kaczyński pojawił się na komisji "świetnie przygotowany". - Można prezesa lubić, nie lubić, ale wczoraj był świetnie przygotowany. Nawet tak wizualnie, elegancka koszula, krawat, to też ma znaczenie w telewizyjnym przekazie - zauważył. Dodał, że prezes PiS "wygłosił to, co chciał wygłosić". - Uważam, że prezes powinien być jeszcze raz przynajmniej wezwany przed komisję, kiedy rzeczywiście komisja będzie miała potężną amunicję w postaci faktów i dokumentów - stwierdził.
"On ma problemy z pamięcią, kiedy chce mieć problemy z pamięcią"
Pytany, czy wierzy w niepamięć i niewiedzę Jarosława Kaczyńskiego, które deklarował w trakcie przesłuchania, Imielski odparł: - Można prezesowi Kaczyńskiemu wiele zarzucić, ale nie to, że ma problemy z pamięcią.
- On ma problemy z pamięcią, kiedy chce mieć problemy z pamięcią. I to wczoraj było widać. Moim zdaniem był informowany o tym, co kupujemy, po co to kupujemy i kogo inwigilujemy. Znając styl uprawiania polityki przez Jarosława Kaczyńskiego, on po prostu lubi wiedzieć - stwierdził dziennikarz.
Dodał, że "nieprzypadkowo w 2015 roku prezydent Andrzej Duda pod naciskiem Jarosława Kaczyńskiego ułaskawił przed zapadnięciem prawomocnego wyroku Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika". - To byli zaufani, i wciąż są zaufani, ludzie Jarosława Kaczyńskiego. Również jeśli chodzi o ten odcinek służb specjalnych. To oni tworzyli CBA w 2006 roku - przypomniał. - Maciej Wąsik, który był wtedy wiceszefem, zastępcą w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym u Mariusza Kamińskiego, kazał sobie wtedy zainstalować w swoim gabinecie takie specjalne urządzenie, które pozwalało mu na wpięcie się w każdy podsłuch, który wtedy CBA prowadziło. Później wyszło na jaw, że robił to 6200 razy - mówił.
Zdaniem Imielskiego przydomek, który nadano wówczas Wąsikowi, czyli "gumowe ucho", był "adekwatny do jego działań".
Według niego prezes PiS "być może nie interesował się dokładnymi technikaliami". - On się interesuje zawsze efektam i, które przynoszą te technikalia - dodał. Stwierdził, że "to jest bardzo paranoiczne środowisko, które samo siebie kontroluje".
Jego zdaniem jest to najważniejsza z funkcjonujących obecnie komisji śledczych. - Bo to dotyczy absolutnie rudymentów funkcjonowania państwa demokratycznego, które przez osiem lat rządów PiS zostało zamienione w państwo prywatne. To nie jest nawet państwo polityczne, tylko państwo prywatne Jarosława Kaczyńskiego - powiedział dziennikarz.
Źródło: TVN24