Gdybyśmy pozwolili zapędzić się do takiego jednego wielkiego anty-PiS-u, to byśmy sobie zaszkodzili - powiedział w "Tak jest" Adrian Zandberg z Partii Razem. W ten sposób tłumaczył, dlaczego jego ugrupowanie nie włącza się w działalność Komitetu Obrony Demokracji. - Mamy polityków takich, jakich mamy i z nimi musimy współpracować - mówił z kolei Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji.
- Ruchy obywatelskie, takie jak KOD i partie polityczne, takie jak Razem funkcjonują w innych wymiarach - podkreślił Zandberg.
Tłumaczył też, dlaczego jego partia nie brała udziału w pierwszej manifestacji KOD-u w Warszawie, gdzie pojawili się inni politycy opozycji, m.in. Platformy Obywatelskiej.
- My polityków PO, którzy faktycznie w dużej mierze wyhodowali nam PiS swoją polityką, nakierowaną na interesy wielkiego biznesu, swoim ignorowaniem sytuacji najbiedniejszych warstw społecznych, nie mamy zamiaru legitymizować - podkreślił Zandberg.
- Gdybyśmy pozwolili jako Razem zapędzić się do takiego jednego wielkiego anty-PiS-u, którego jedynym wyróżnikiem jest to, że nie jest PiS-em, to byśmy sobie zaszkodzili - dodał.
"Nie da się zatrudnić nowej klasy"
Współpracę z politykami opozycji zupełnie inaczej widzi Mateusz Kijowski, lider KOD-u. Jego zdaniem to konieczność, jeśli manifestacje mają przynieść jakikolwiek skutek.
- To są ludzie, którzy po pierwsze są obywatelami. Po drugie, z racji swojego usytuowania w państwie po prostu są osobami znaczącymi i mają wpływ na to, co się dzieje - przekonywał Kijowski. Dodał przy tym, że współpraca z poszczególnymi politykami nie oznacza ich "legitymizacji" czy wystawiania im "certyfikatów moralności".
- Z drugiej strony nie jest możliwe zatrudnienie nowej klasy politycznej - ocenił Kijowski. - Mamy polityków takich, jakich mamy i z nimi musimy współpracować - stwierdził lider KOD-u.
Autor: ts/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24