- Polska stała się chora i tego wirusa w jej organizm wprowadzili określeni ludzie. I będą za to odpowiadać przed historią - mówiła w "Kropce nad i" Agnieszka Holland. Jej zdaniem Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński manipulują ludźmi, powtarzając im kłamstwa ws. katastrofy smoleńskiej, w które zaczyna wierzyć część społeczeństwa.
Agnieszka Holland w "Kropce nad i" odniosła się do ostatnich kontrowersji wokół ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, zajmujących się badaniem przyczyn katastrofy Smoleńskiej. Jej zdaniem promowanie teorii spiskowych przez nich "jest haniebne i szalenie szkodliwe" i "pierze mózgi ludziom w Polsce".
- Spowodowało to, że Polska stała się krajem, który jest kruchy, który stał się chwiejny, wewnętrznie, moralnie. Polska stała się chora i tego wirusa w jej organizm wprowadzili określeni ludzie. I będą za to odpowiadać przez historią - oceniła reżyser.
Teorie: kwestia psychiki
Pytana o przyczyny tworzenia tego typu teorii wokół katastrofy, stwierdziła, że "niektóry ludzie są predysponowani do tego, żeby widzieć jakiś spisek". - Mają tak po prostu skonstruowaną psychikę, że łatwiej im sobie wytłumaczyć rzeczywistość przez spisek - wyjaśniała.
Jej zdaniem "są też ludzie, którzy nie są w stanie poradzić sobie z banalnością śmierci" bliskiej osoby i szukają przyczyn, które "nadają sens temu, co nie ma sensu".
Holland zaznaczyła, że teorie spiskowe ws. katastrofy powinny być dawno zweryfikowane przez PAN. Ewentualną konfrontację teorii zespołów ekspertów Laska i Macierewicza na wspólnym spotkaniu porównała do konferencji lekarzy ze znachorami. - Oni po prostu wypowiadają się w różnych, innych porządkach. To jest pewien, że tak powiem, fanatyzm ideowy, który staje naprzeciwko aparatowi pewnych technicznych badań - wyjaśniała.
Podzielona Polska na scenariusz filmowy
Holland przyznała, że "podzielona Polska nadaje się na scenariusz filmowy". Jej zdaniem ten podział nie jest rzeczą najgorszą. - Tutaj mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym. Mamy do czynienia z absolutnie cyniczną manipulacją polityczną ze strony na pewno Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Oni stosują pewną socjotechnikę, która była już wypróbowana przez różne osoby - kłamstwo tysiąckrotnie powtarzane staje się prawdą - mówiła Holland.
Jej zdaniem Jarosław Kaczyński próbuje destabilizować swoich przeciwników "bombardując ich oskarżeniami". - Premier od pierwszego dnia (po katastrofie - red.) był oskarżany i stał się stroną. Jest bardzo trudno stronie występować w sposób obiektywny - mówiła.
W jej ocenie, w taki sam sposób został wcześniej przez Kaczyńskiego zdyskredytowany Lech Wałęsa, któremu zarzucono, że był agentem bezpieki.
- Wałęsa powiedział: "ja się dziwię premierowi, że on to wszystko wytrzymuje". I myślę, że Wałęsa mówił to z własnego doświadczenia, wiedząc jak strasznie zachwiało jego integralnością to nieustanne, straszne oskarżanie - stwierdziła reżyser.
Nadużycie symboli narodowych
Holland skrytykowała również PiS za plakat zachęcający warszawiaków do pójścia do referendum ws. odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz Waltz. Na plakacie pojawiła się duża litera "W" nawiązująca do Godziny "W" Powstania Warszawskiego.
- Nieustannie się nadużywa symboli narodowych, które powinny być symbolami wspólnoty, które są częścią naszej historii, naszej tożsamości. Używa się do okładania maczugą, maczetą, wręcz rżnięcia przeciwników politycznych - oceniła reżyser.
Mistrz i uczennica
Agnieszka Holland komentowała również kandydaturę swojego filmu "Gorący krzew" do Oscara, zgłoszoną przez Czechów. Historia studenta Jana Palacha, który w 1969 roku podpalił się w Pradze w geście sprzeciwu wobec inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, to pierwszy w historii obraz reżysera z zagranicy, którego Czesi zgłaszają do Oscara.
- To jest dla mnie szalenie miłe. To znak, że Czesi uznają mnie za swoją - komentowała Holland. Reżyserka jest bowiem związana z Czechami emocjonalnie - podczas okupacji kraju przez wojska Układu Warszawskiego studiowała w tamtejszej szkole filmowej FAMU.
Filmowiec odniosła się również do filmu Wajdy "Wałęsa. Człowiek z nadziei", który również został zgłoszony do Oscara. Przyznała, że bała się, że obraz "będzie laurką dla Wałęsy", ale tak się nie stało, a "parokrotnie się wzruszyła".
- To jest film, gdzie bohater nie jest święty, jest wręcz czasami zabawny, czy wręcz irytujący, ale jednocześnie jest też w tym pewien rodzaj humoru i taki rodzaj czułości, że nagle rozumiemy, że mamy coś wspaniałego w naszej przeszłości - mówiła Holland, opisując swoje odczucia.
Odnosząc się do kandydatur dwóch polskich reżyserów do Oscara - jej jako uczennicy i Wajdy jako mistrza - stwierdziła, że świadczą one o "sile polskiego kina".
Autor: aj/tr / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24