Mało kto już w kraju zajmuje się katastrofą w Smoleńsku. Ja też tę nagrodę nazwałem takim pewnym dziennikarskim wyrzutem sumienia, dlatego że wszyscy porzucili ten temat, osierocili go. A ja nie - mówił w TVN24 Piotr Świerczek, który otrzymał nagrodę Grand Press 2022 w kategorii Dziennikarstwo śledcze. Jury doceniło go za materiał "Siła kłamstwa".
We wtorek na uroczystej gali Grand Press 2022 Piotr Świerczek odebrał nagrodę w kategorii Dziennikarstwo śledcze za materiał "Siła kłamstwa", reportaż programu "Czarno na białym". Powiedział, że "nagroda jest za to, że nie osierocił swojego tematu".
Pytany w środę w TVN24 o te słowa, odpowiedział, że wielu dziennikarzy, którzy zajmowali się tematem katastrofy smoleńskiej mówiło, że "to dobre słowa, bo myśmy ten temat zostawili".
- Zresztą jako dziennikarze nie zostawiamy tylko tych najważniejszych tematów, ale zdarza nam się po prostu zwyczajnie przejść dalej, bo newsy, bo prędkość - wyjaśniał Świerczek. - Dlatego wspomniałem o tych osieroconych tematach, bo to jest tak naprawdę grzech wszystkich nas, dziennikarzy. I nie dlatego, że nie chcemy doprowadzić do końca tych tematów, nie dlatego, że nie jesteśmy konsekwentni, bo staramy się być, ale zwyczajnie ten pęd i zmieniająca się rzeczywistość, sytuacja powoduje to, że zapominamy o tym, że trzeba ten temat dowieźć do końca - powiedział.
Dziennikarz TVN24 dodał, że tematem katastrofy z 2010 roku zajmuje się 12 lat.
Czego nie ujawnił Macierewicz?
Jak ustalił Piotr Świerczek, co najmniej od grudnia 2020 roku Macierewicz i pozostali członkowie podkomisji dysponują materiałami, analizami i zagranicznymi raportami wykluczającymi zamach. Opowiedział o tym w reportażu "Siła kłamstwa".
Z ustaleń dziennikarza "Czarno na białym" wynika, że Macierewicz między innymi nie ujawnił pełnej wersji raportu amerykańskiego National Institute for Aviation Research (NIAR), który podkomisję kosztował około ośmiu milionów złotych. Naukowcy przeprowadzili symulację, która wykazała, że podczas uderzenia w brzozę skrzydło mogło ulec zniszczeniu - ten wniosek nie znalazł się jednak w ostatecznym raporcie podkomisji, bo zaprzeczał podstawowej tezie Macierewicza, że brzoza nie miała żadnego wpływu na katastrofę.
W oświadczeniu opublikowanym po emisji reportażu Podkomisja do spraw Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego przekazała, że opublikowała "wszystkie wyniki symulacji NIAR zgodnie z obowiązującym kontraktem, ukazujące skutki rozbicia samolotu uderzającego w ziemię według założeń komisji Millera (...) Podkomisja udostępniła wszystkie materiały i ekspertyzy, które były kluczowe w tej sprawie, mimo że obowiązujące prawo lotnicze nie obliguje komisji, podobnie jak innych organów, do upubliczniania ekspertyz i opinii, wykonywanych w trakcie badania i tworzenia raportu".
Świerczek o rozmowach po raporcie Macierewicza
Dziennikarz "Czarno na białym" pytany w środę w rozmowie w studiu TVN24, jak się zdobywa zaufanie ludzi w dziennikarstwie śledczym, odpowiedział, że pomógł mu ten czas. - Bardzo dziękuję tym osobom, które zgodziły się ze mną rozmawiać, dlatego że nie było łatwo. Namówiłem na rozmowę osoby, które miały do mnie potężny dystans - zaznaczył.
- Zdradzę też to, że niektóre wprost mówiły o mnie złe rzeczy. Ale kiedy przyszedł ten moment, żeby się wypowiedzieć, kiedy Antoni Macierewicz powiedział: przedstawiam raport, sugerując, że jest to raport końcowy, to w nich coś pękło. Ja się chyba wtedy w dobrym momencie w ich życiu pojawiłem, choć mieli pewnie problem z tym, żeby wypowiedzieć się dla dziennikarza TVN w takich sprawach, bo byli bardzo blisko związani z Antonim Macierewiczem i wiedzieli, że to jest taka rzeka, którą pokonuje się raz - mówił.
Zaznaczył, że "mało kto już w kraju zajmuje się katastrofą w Smoleńsku". - To jest taki wyrzut sumienia. Ja też tę nagrodę nazwałem takim pewnym dziennikarskim wyrzutem sumienia, dlatego że wszyscy porzucili ten temat, osierocili go. A ja nie - podkreślił Piotr Świerczek.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24