|

Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Mapa wspomnień pana Franka
Mapa wspomnień pana Franka
Źródło: Fundacja Pałac Gorzanów

Pan Franek uciekł przed wodą na strych. Pan Grzegorz z żoną do altany na ogródkach działkowych. Kiedy fala opadła, nie mieli do czego wracać. Dziś jeden z nich ma ksywę "Księciunio", a drugi jest dobrym duchem barokowego zabytku - bo obaj żyją w pałacu. Od kiedy siedemnastowieczna siedziba austriackich arystokratów zamieniła się w hub pomocowy, przenocowała już ponad 1000 wolontariuszy.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Gorzanów leży w samym sercu Ziemi Kłodzkiej, 15 kilometrów na południe od Kłodzka, 30 kilometrów od granicy z Czechami. Jest tam szkoła podstawowa, dom kultury, młyn, stacja kolejowa i trzy zakłady butelkujące wodę mineralną, bo ponad sto lat temu we wsi odkryto jej źródła.

Skarbem architektury, z którego słynie Gorzanów, jest renesansowo-barokowy pałac - gigant, dawna siedziba austriackiego rodu Herbersteinów. Ma 424 okna, 187 komnat i 4 dziedzińce. Ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni (tylko 100 mniej niż Wawel), 2 tysiące metrów kwadratowych oryginalnych polichromowanych siedemnastowiecznych stropów, około 10 tysięcy metrów kwadratowych dekoracji na ścianach i fresków.

Pałac w jesiennym wydaniu
Pałac w jesiennym wydaniu
Źródło: Fundacja Pałac Gorzanów

Całość była przez ostatnie 12 lat dopieszczana przez właścicieli, bo kiedy kupili go w 2012 roku, powoli się rozpadał. Załatali wyrwę w dachu i dziurawe podłogi, restaurowali sufit po suficie.

W połowie września przestali. Z dnia na dzień zamienili się w lokalny punkt pomocy dla powodzian. Pod kolorowymi stropami przewinęło się od tamtej pory ponad tysiąc wolontariuszy. W Komnacie Luizy, Apartamencie Hrabianki czy Pokoju Zarządcy spali powodzianie.

Niektórzy mieszkają tam do dziś, tak jak pan Franciszek. Wielka woda zaskoczyła go w jego parterowym domu na końcu wsi. Przez trzy dni czekał na strychu, aż opadnie. Doznał takiego szoku, że przez ponad tydzień do nikogo się nie odzywał.

- Dzisiaj Franio to taka nasza maskotka, chodzi i żartuje, śmieje się, śpiewa - mówi Ola Góreczna z Fundacji Pałac Gorzanów. - Franek, jak ci się tu żyje?

- No jak to jak? Jak w pałacu! - odpowiada senior. Nie chce wracać do siebie. Zresztą nie może, bo dom jest dalej wilgotny. W jego piwnicy od trzech miesięcy stoi woda.

Pałac przygotowuje się do świąt. Dziewczyny gotują bigos.

Kopie Berniniego, skały z Pompejów

Ogrom terenu zamkowego robi wrażenie. Przechodzę przez kamienną bramę wjazdową na pierwszy dziedziniec, tam widzę tabliczki: w prawo można iść do folwarku, do budynku po lewej zgłosić się na zwiedzanie. Kieruję się na wprost, przechodzę bramą na kolejny dziedziniec otoczony murami w piaskowym kolorze. Drugie piętro fasady zamykają loggie, a na wschodzie góruje wysoka wieża z białym, okrągłym zegarem.

- Przed powodzią mieliśmy tu różne wydarzenia kulturalne. Były spektakle teatralne, występy chórów, festiwale i imprezy techno. Tydzień przed wielką wodą gościliśmy 230 osób, przyjechali artyści z całego świata, ludzie z Europy, z Australii - wylicza Ola Góreczna, która razem z właścicielem dba o zabytek i organizuje w nim wydarzenia. Mieszka na jednym z pięter.

Otwieramy drewniane wrota, przechodzimy z dziedzińca do pałacowej kawiarni. Niskie, półkoliste sklepienia, drewniane stoły i krzesła, lada z filiżankami, herbatą, na sztalugach portrety malowane przez studentów, na kamiennej posadzce dywany stylizowane na perskie. - Tu i na dziedzińcu we wrześniu stała woda. Ale nie ta z Nysy Kłodzkiej, bo pałac leży na górce. Zalał nas deszcz, tak silnie padało podczas powodzi - wyjaśnia.

- Za to fala w kompleksie parkowym, położonym poniżej, sięgnęła dwóch metrów. Zniszczyła trzy dęby ze starodrzewu i Nimfeum, czyli pawilon ogrodowy - najstarszy, jaki mamy w Polsce. Kiedyś miał 27 fontann, kopie rzeźb Berniniego, elementy z tufu [rodzaj skały - red.] wulkanicznego z Pompejów - wylicza Ola.

Nimfeum - najstarszy zachowany pawilon ogrodowy w Polsce
Nimfeum - najstarszy zachowany pawilon ogrodowy w Polsce
Źródło: Wanda Woźniak

Hip-hop i kandelabry

Ola wspina się na piętro i każe iść za sobą. Pokazuje kolejne korytarze, sale, zaułki pałacu. Mijamy manierystyczną kaplicę ze sztukaterią włoskich artystów, teatr dworski i salę balową. - 21 listopada wystąpił tu zespół Paktofonika, współorganizowaliśmy koncert charytatywny dla powodzian - mówi.

Koncert Paktofoniki w Gorzanowie
Koncert Paktofoniki w Gorzanowie
Źródło: FB/Michał Piszko Burmistrz Miasta Kłodzka

Niektóre z pomieszczeń jeszcze czeka renowacja, inne zachwycają malowidłami, są też kopie portretów członków rodziny von Herbersteinów.

Pałac ma też pokoje dla turystów. Na gości czeka 13 pomieszczeń z łazienkami: Pokój Hrabiny, Apartament Hrabianki, Apartament Sarny, Komnata Holteia. Urządzone są po królewsku - podwójne łóżka z eleganckim wezgłowiem, stylowe, drewniane meble, bordowe zasłony, bufiaste fotele, kandelabry, a na ścianach XVIII-wieczne freski. Estetyczna uczta dla duszy.

I dobra baza noclegowa w przypadku nagłej sytuacji awaryjnej we wsi.

Harcerze i strażacy w hrabskich komnatach

W Gorzanowie stoi około 200 domów. Ostatnia powódź zalała 75 z nich. Woda wdarła się do piwnic i na partery.

15 września na TikToku pojawiło się kilkusekundowe nagranie, na którym widać seniora w otwartym oknie żółtego budynku z napisem "Piekarnia Gorzanów". Pod jego drzwi podchodziła fala z Nysy Kłodzkiej, a on stał na pierwszym piętrze i z lekkim uśmiechem grał na akordeonie jakąś żywą melodię. Ku pokrzepieniu serc.

We wsi było co robić. Kiedy woda opadła, kto żyw zabrał się za sprzątanie mułu i śmieci. Przez pierwsze cztery dni mieszkańcy nie mieli prądu, zasięgu i łączności ze światem. - Był chaos, masa pracy, śmierdziało szlamem i zdechłymi rybami. Brakowało łopat, środków czystości i kogoś do pomocy - wspomina Ola.

Natychmiast ogłosiła w mediach społecznościowych, że pałac może przenocować duże grupy ludzi. Nie czekali długo - najpierw pojawili się mieszkańcy, którzy nie mieli gdzie się podziać, a potem harcerze, strażacy i wolontariusze, w tym Zosia i Leona.

- My na początku rozwoziłyśmy dary, karmiłyśmy strażaków, ścieliłyśmy im łóżka. Pracowałyśmy też w pałacowym mieszkaniu, które teraz zajmuje pan Franek, trzeba było je oczyścić, odgrzybić - wyliczają Zosia, studentka archeologii, i Leona, studentka psychologii z Wrocławia. Poznały się właśnie w powodziowym czasie, w pałacu w Gorzanowie. Od września regularnie przyjeżdżają do pałacu, bo pracy dalej jest dużo. - Porządkujemy dary, które docierają, i wydajemy je mieszkańcom - mówią. - Jak jest w pałacu? Magicznie! Ale też zimno, bo nie ma ogrzewania, trzeba dorzucać do pieca - mówi Zosia.

- Pamiętam, że podczas powodzi byliśmy w pałacu ekipą 58-osobową. Przyjechaliśmy o pierwszej w nocy, Ola pokazała nam teren, wskazała domy, w których będzie trzeba pomóc, zapewniła, że rano wszyscy dostaniemy kawę, a wieczorem kolację - wspomina strażak z OSP Papowo Toruńskie, Krystian Polak.

Wszyscy mogli liczyć na nocleg w barokowych murach. W dormitoriach, na materacach i karimatach, ale też we wszystkich hrabskich komnatach - na prawdziwych łóżkach nie z epoki.

A tuż po świcie ruszali do pracy. - Na początku rozwoziliśmy jedzenie. Później, kiedy mieliśmy zmapowany teren, kierowaliśmy konkretne grupy do konkretnej pracy. Trzeba było szybko wyrzucać meble, potwornie ciężkie przez to, że nasiąknęły wodą, zrywać podłogi, kuć tynki, ale też oczyszczać studnie, przepędzać zwierzęta, które uciekły w góry - wylicza Ola.

Jak mówi, trzy czwarte zalanych rodzin we wsi stanowili seniorzy, wiedziała, że bez pomocy z zewnątrz sami nie daliby sobie rady.

Pałac był miejscem, gdzie wolontariusze wracali, żeby paść ze zmęczenia, napić się wody, kawy, zjeść coś.

- Gotowałyśmy posiłki z tego, co było. Zupy, kasze z warzywami. Ciepłe jedzenie stało w bemarach, można było się częstować - mówi Daria, która od października pracuje w pałacu.

Pochodzi z Wielkopolski. Latem przyjechała tu na wakacje, a jesienią przeprowadziła się na stałe. Samotnie wychowuje 7-letnią córeczkę, żyją w niewielkim mieszkaniu na podzamczu. - Kocham to miejsce mimo tego, że chwilę przed moim przyjazdem tu wszystko stanęło na głowie. Ten pałac ma taki klimat! Zupełnie inaczej czas płynie, zasięgu zero… pewnie przyjechałaś na godzinę, a jesteś tu już ponad dwie - śmieje się. Potwierdzam.

Przedstawiają mi powodzian, którzy po wrześniowej tragedii nie wrócili do siebie, bo nie mieli gdzie. Zostali w pałacu na stałe.

Pałac w Gorzanowie
Pałac w Gorzanowie
Źródło: Fundacja Pałac Gorzanów

"Wspomnienia"

Mężczyzny z akordeonem grającego na piętrze piekarni na pewno nie słyszał pan Franciszek.

Mieszkał sam, w parterowym budynku, na samym końcu wsi. Bez telefonu, bez internetu, z wychodkiem na podwórku. Nie rozmawiał z sąsiadami. Ma początki demencji. 15 września nie miał pojęcia, że idzie woda.

W tamtą niedzielę, kiedy przyszła, wszedł na strych i siedział tam aż do wtorku. Kiedy fala opadła, dotarli do niego pracownicy opieki społecznej. Przewieźli go najpierw do hali szkoły podstawowej w Kłodzku. - To było miejsce tymczasowego zabezpieczenia pana Franciszka. Wolontariusze z hali po kilku dniach dali nam jednak znać, że kompletnie się tam nie odnajduje, jest zagubiony, nie ma z nim kontaktu - opowiada mi dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Bystrzycy Kłodzkiej Małgorzata Kuchejda.

Pałac w Gorzanowie zaoferował, że może go przyjąć do siebie. Przez tydzień nie odzywał się do nikogo.

- Zamieszkał w naszym Pokoju Zielonym. Przez trzy dni z niego nie wychodził. Uznałam, że był zmęczony. Po jakimś czasie ośmielił się, zaczął rozmawiać. Zabrał nas do swojego domu, gdzie znaleźliśmy niesamowitą rzecz - opowiada Ola Góreczna.

Wielki kolaż na ścianie. Kilkadziesiąt zdjęć, obrazków i drobnych figurek powieszonych ciasno obok siebie. - Sfotografowaliśmy tę ścianę, ściągnęliśmy wszystko i zabezpieczyliśmy. Po odkażeniu i wyremontowaniu mieszkania chcemy dokładnie odtworzyć tę mapę - planuje.

Mapa wspomnień pana Franka
Mapa wspomnień pana Franka
Źródło: Fundacja Pałac Gorzanów

Ola przypomina sobie, że pan Franciszek pod koniec września zaczął uskarżać się na złe samopoczucie. Dopiero po kilku dniach pytania, co go boli, powiedział: "Wspomnienia".

Pracownicy OPS skierowali wniosek do sądu o umieszczenie mężczyzny w domu pomocy społecznej, do którego sąd się przychylił, ale senior na razie nie będzie się przeprowadzał. - Po odpoczynku powrócił do sprawności umysłowej, dlatego zrezygnowaliśmy z nalegania, by zamieszkał w DPS. Tak długo, jak właściciele pałacu Gorzanów się zgadzają, będzie mieszkał w tym miejscu - przekazuje dyrektorka OPS.

- Jest mi ciepło, dostaję jedzenie, wszystko w porządku - mówi mi w pierwszym tygodniu grudnia, kiedy odwiedzam pałac.

- Franiu to pewnie już czeka na świąteczne pierogi - śmieje się Ola.

- Oj tak, lubi dobrze zjeść, na śniadanie dużo chleba z konserwą tyrolską, a od dziesiątej zaczyna myśleć o obiedzie - wtóruje jej Daria.

Mówi, że namawiają seniora do ruchu, Franciszek dużo spaceruje po pałacowym parku, a kiedy przyjeżdżają busy z darami, pomaga je nosić.

Od lewej: pan Franek i pan Jarek, sąsiad
Od lewej: pan Franek i pan Jarek, sąsiad
Źródło: Wanda Woźniak

"Księciunio"

Podobnie jak pan Grzegorz, który mieszka w pałacowym Domku Ogrodnika z żoną, Teresą. Kiedy przyszła powódź, zalało 19-metrowe mieszkanie, w którym żyli, więc wynieśli się do altany na ogródkach działkowych. - Znaliśmy się z Olą sprzed powodzi - mówi mi pan Grzegorz - zadzwoniła, żebyśmy przyjechali, więc jesteśmy.

Zna go od dawna cała wieś, bo pracuje jako kierowca śmieciarki. Kiedy Gorzanów walczył ze sprzątaniem, on pracował, krążąc po gminie i wywożąc odpady. 10 dni urlopu powodziowego, jaki należał mu się jako osobie poszkodowanej, odbiera dopiero teraz, na początku grudnia. - Mieszkańcy wsi nazywają go "Księciunio", właśnie przez to, że zamieszkał teraz u nas - mówi ze śmiechem Daria.

W pałacu żyje jeszcze pan Józef, pochodzi z pobliskiej gminy. - Do września żył kompletnie sam. Jego też zalało, więc sprzątaliśmy mu dom razem ze strażakami, skuliśmy kafle, tynki. Niespodziewanie, po miesiącu, odezwała się jego rodzina i nagle okazało się, że pan Józef zrzekł się wszystkich praw własnościowych domu na rzecz krewnych, a ci niedługo potem kazali mu się wyprowadzić. Został z niczym. Od tamtej pory mieszka z nami - opowiada Ola Góreczna.

Pomoc wciąż potrzebna

Choć przeszłość powodzian żyjących w siedzibie von Herbersteinów jest trudna, w pałacu czuć dobrą energię. Daria nie narzeka, że zwiększyła się liczba osób czekających rano na śniadanie. Śmieje się z Franciszka, Grzegorza i Józefa, którym nudzi się czasem ta sama zupa trzeci dzień z rzędu. - Ale ja muszę gotować taką dużą ilość porcji, bo nigdy nie wiem, ile wolontariuszy przyjedzie w weekend - wyjaśnia.

Misją Oli jest organizacja pomocy mieszkańcom Gorzanowa. W każdą sobotę i niedzielę zaprasza do pałacu ludzi chętnych do charytatywnej pracy we wsi. - Trzeba rąbać drewno, rozdawać jedzenie, rozwozić dary tym starszym, którzy są niemobilni - wylicza. - Mam spisane wszystkie adresy osób potrzebujących. Wiem, gdzie trzeba opału, gdzie cementu, gdzie kafelków, komu brakuje komody - wyjaśnia.

Od lewej: Daria i Ola na dziedzińcu
Od lewej: Daria i Ola na dziedzińcu
Źródło: Wanda Woźniak

Kilkaset metrów od pałacu stoi dom kultury, który był oficjalnym wiejskim punktem pomocowym.

Sołtyska Marzena Serafin: - My jako samorząd od samego początku pomagaliśmy mieszkańcom, wydawaliśmy nawet 700 ciepłych posiłków dziennie, rozdawaliśmy ubrania, proszki do prania. Teraz, jeśli trafiają do nas dary, rozdajemy je wszystkim, którzy się po nie zgłoszą. W ubiegłą środę były to na przykład 35-kilogramowe paczki jedzenia - mówi mi tydzień przed Wigilią.

- Aktualnie skupiam się jednak na załatwianiu pieców na pelet i ekogroszek od jednej fundacji, mam 46 domów oczekujących na taki prezent - informuje sołtyska. Zapowiada, że 21 grudnia w domu kultury odbędzie się spotkanie wigilijne. - Jeśli chodzi o punkt pomocowy, który był wcześniej otwarty cały tydzień, to zamknęliśmy go z końcem listopada. Od pierwszego grudnia już darów nie wydajemy. Ludzie są zaopiekowani - mówi Serafin.

Ola Góreczna jest jednak innego zdania. - Pomoc potrzebna jest cały czas. Nieustannie podkreślam, że niektóre domy wciąż są mokre, więc remonty zaczną się dopiero na wiosnę, dlatego za kilka tygodni będzie potrzeba konkretnych materiałów budowlanych - przewiduje. - Ludzie nie przestają przychodzić do nas po karmę dla zwierząt, buraki, ziemniaki, kawę, herbatę, oleje. Każdy musi napalić w piecu, osuszać dom, płacić rachunki, pieniądze szybko topnieją - wylicza.

Obie kobiety przyznają, że marzy im się, żeby o Gorzanowie więcej mówiło się w mediach.

- Politycy byli u nas na początku, kilka dni po powodzi, a później długo nikt. Ostatnio w październiku odwiedził nas pan Kierwiński [pełnomocnik rządu do spraw odbudowy po powodzi - red.] i obiecał zająć się naszymi przeprawami przez rzekę. Byłoby miło, bo nasza kładka dla pieszych pozostaje zniszczona od powodzi w 1997 roku, a jeden z dwóch mostów zerwała ta ostatnia, wrześniowa. Mieszkańcy muszą nadrabiać kilka kilometrów drogi, żeby przedostać się na drugą stronę rzeki - tłumaczy sołtyska Marzena Serafin.

*

17 grudnia w pałacu odbyło się spotkanie świąteczne dla wszystkich chętnych mieszkańców Gorzanowa. Przyszło kilkadziesiąt osób, wpadli też żołnierze. Było śpiewanie kolęd, ktoś grał na akordeonie, był sernik, uściski w blasku świec, koło gospodyń wiejskich przygotowało uszka i pierogi. Gar z bigosem był tak wielki, że aby dobrze w nim zamieszać, Daria stawała na taborecie.

*

Fundacja Pałac Gorzanów nie planuje zamykać swojego punktu z darami. Ola Góreczna zachęca do pomocy. Najbardziej przydadzą się teraz:

  • opał: drewno, węgiel, pelet;
  • karma dla zwierząt, nie tylko kotów i psów, ale też dla kur, kaczek;
  • jeden pastuch elektryczny;
  • tynki regeneracyjne, tynki wapienne "każda ilość!";
  • płyty OSB podłogowe;
  • panele winylowe, podłogi o grubości 22 mm;
  • elektronarzędzia dla wolontariuszy.

Jak mówi Góreczna, przydałaby jej się też pomoc specjalisty od stron internetowych, bo chciałaby stworzyć wirtualną mapę potrzeb z odnośnikami do konkretnych domów, do której mieszkańcy mogliby się zalogować jako potrzebujący, a internauci jako darczyńcy.

Jeśli chcesz pomóc Fundacji Pałac Gorzanów, skontaktuj się z nimi lub ze mną: wanda.wozniak@wbd.com.

Można też pomóc mieszkańcom gminy Bystrzyca Kłodzka, wchodząc na stronę internetową gminy.

Zaśnieżony pałac Gorzanów
Zaśnieżony pałac Gorzanów
Źródło: Wanda Woźniak

opał: drewno, węgiel, pelet;

karma dla zwierząt, nie tylko kotów i psów, ale też dla kur, kaczek;

jeden pastuch elektryczny;

tynki regeneracyjne, tynki wapienne "każda ilość!";

płyty OSB podłogowe;

panele winylowe, podłogi o grubości 22 mm;

elektronarzędzia dla wolontariuszy.

Czytaj także: