Lekarz-oszust masowo wprowadzał w błąd swoje pacjentki. Mężczyzna przedstawiał kobietom wyniki badań cytologicznych, których nigdy nie przeprowadził. Pracował przy tym w renomowanych stołecznych przychodniach.
Jak dowiedzieli się dziennikarze programu "Prosto z Polski", oszustem już zajęła się prokuratura. Zdaniem śledczych, mężczyzna mógł oszukać nawet 120 kobiet. - Lekarz ten przyjmował pieniądze za badania ginekologiczne. Badań tych nie wykonywał, ale przedstawiał sfałszowane zaświadczenia - powiedziała Renata Mazur z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga.
Według prokuratury, lekarz podbijał zaświadczenia pieczątką, która dwa laty wcześniej została skradziona innemu lekarzowi.
"Nie ma miejsca na takie rzeczy"
I choć usłyszał już prokuratorskie zarzuty oszustwa i sfałszowania dokumentów, to wciąż współpracuje z kilkoma przychodniami. Kiedy o zarzuty zapytał go reporter TVN24, lekarz powiedział, że nic o nich nie wie. Zapytany wprost, czy fałszował badania cytologiczne, odpowiedział: - Nic mi nie wiadomo na ten temat.
Kiedy reporter naciskał go mocniej, żeby otrzymać odpowiedź na zadawane pytania, lekarz odpowiedział: - Tu jest gabinet ginekologiczny. Tu nie ma miejsca na takie rzeczy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24