Tak gwałtowna pogoda, jaką obserwujemy obecnie w Polsce, to efekt bardzo dużych różnic temperatur - tłumaczyła na antenie TVN24 prezenterka TVN Meteo Maja Popielarska. Jak dodała, obecnie można wyodrębnić trzy obszary, "na których dzieje się najwięcej".
Nad Polską przechodzi front burzowy. Z powodu gwałtownych nawałnic nad województwem pomorskim organizatorzy festiwalu Open'er w Gdyni wezwali publiczność do ewakuacji.
- Spodziewaliśmy się tej gwałtownej odsłony (frontu - red.), przy takiej różnicy temperatur muszą być tak gwałtowne zjawiska. One są powodowane bardzo dużą różnicą w temperaturze - tłumaczyła prezenterka TVN Meteo Maja Popielarska.
- Wystarczy powiedzieć, że w tej chwili w Toruniu jest 19 stopni, tam już ochłodzenie, a w Modlinie, niespełna 200 kilometrów dalej, jest 30 stopni. W Warszawie nadal mamy bardzo duży upał. O godzinie 21 w Sandomierzu 32 stopnie i tak samo było dzisiaj na wybrzeżu 29-31 stopni. Potem przyszło to uderzenie wręcz chłodnego powietrza, to powoduje zawsze wypiętrzanie chmur dodatkowo, stąd też opady gradu i bardzo obfite opady deszczu - mówiła Popielarska, relacjonując stan pogody na piątkowy wieczór.
Zwróciła uwagę, że w Chojnicach na Pomorzu wiatr wiał z prędkością 112 km/h.
Trzy strefy burzowe
Prezenterka pogodowa przeanalizowała także wieczorne zdjęcie radarowe Polski. - Można wyodrębnić trzy obszary, na których dzieje się najwięcej. Pas pojezierzy i Pomorza Gdańskiego jest obszarem w tej chwili zagrożonym, bardzo trudna sytuacja była również na Półwyspie Helskim. Z tego, co widziałam, burze już opuściły Hel, co wcale nie znaczy, że się jeszcze nie pojawią. Nadal powietrze jest mimo wszystko bardzo ciepłe i jeszcze mogą zdarzyć się bardzo intensywne opady deszczu - tłumaczyła.
Wskazała, że pozostałe dwie strefy zagrożone to obszar województwa łódzkiego i mazowieckiego oraz Śląsk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Windy.com