Policja poszukuje właściciela fabryki kosmetyków w Łodzi. Zakład jest porzucony, a to co się w nim znajduje to prawdziwa bomba ekologiczna. Walają się tam beczki z kwasem i łatwopalne chemikalia.
A jeszcze pięć lat temu „Loki” była prężnie działającą, jedną z największych fabryk w kraju. Obecnie w zbankrutowanym zakładzie można znaleźć beczki z niebezpiecznymi chemikaliami, a także dziesiątki objętych tajemnicą akt pracowników. Najbardziej niepokoją pozostawione żrące kwasy, cuchnące składniki wybielaczy czy łatwopalne komponenty farb do włosów.
- Są to silne toksyczne związki. Na wielu są ostrzeżenia że mogą wyrządzić szkodę w układzie oddechowym i rozrodczym – alarmuje Artur Michalak ze Straży Pożarnej w Łodzi.
Większość beczek z "trucizną" jest otwarta, tak jak teren wokół zakładu. O tragedię wiec nie trudno. Tym bardziej, że zakład od jakiegoś czasu był okradany.
Właściciel, zwany przez okolicznych mieszkańców "kosmetycznym baronem", wziął podobno wielomilionowe kredyty i zniknął. Szuka go policja.
Źródło: TVN24, PAP