Temat Collegium Humanum powraca za sprawą środowego zatrzymania byłego europosła Ryszarda Czarneckiego. Jednak wokół tej uczelni narosło w ostatnim czasie wiele kontrowersji, głównie związanych z odbywającym się tam handlem dyplomami. Działania w tej sprawie podjęły CBA i prokuratura, były rektor uczelni usłyszał kilkadziesiąt zarzutów, sama uczelnia niedawno zmieniła nazwę, pozostały natomiast problemy studentów. Podsumowujemy to, co do tej pory wiemy o aferze Collegium Humanum.
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali we wtorek po południu Ryszarda Czarneckiego. W tym samym czasie w Warszawie została zatrzymana jego żona Emilia H.
Jak przekazał rzecznik MSWiA oraz ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński, "postępowanie prowadzone wspólnie z CBA z wydziałem zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Katowicach dotyczy Collegium Humanum".
Jak wyjaśniał na antenie dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński, "to jest inna sprawa niż śledztwo, które toczy się w prokuraturze w Zamościu i dotyczy podejrzenia wyłudzenia setek tysięcy złotych na tak zwane kilometrówki".
- Jak rozumiem, po tym, gdy prokuratura zdecydowała się dokonać zatrzymania również żony, jest prawie pewność, że zatrudnienie żony Ryszarda Czarneckiego na uczelni Collegium Humanum było formą łapówki dla samego posła. W rzeczywistości ona nie pełniła pracy, wypłacano jej pieniądze i to było tak naprawdę wynagrodzenie za pewne świadczenia na rzecz uczelni Collegium Humanum, z których, jako europoseł, Ryszard Czarnecki regularnie wywiązywał się - relacjonował Zieliński.
Ta warszawska uczelnia, która powstała w 2018 roku, błyskawiczne stając się jedną z największych polskich prywatnych szkół wyższych. Jednak w ostatnim czasie na jaw wyszło wiele nieprawidłowości związanych z jej funkcjonowaniem. Przypominamy je.
Handel dyplomami
Według ustaleń dziennikarzy, między innymi "Newsweeka"', sukces uczelni związany był z oferowaniem błyskawicznych kursów gwarantujących dyplom MBA. Wiarygodność tych dyplomów (pozwalających np. uniknąć konkursów na członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa) miały gwarantować zagraniczne uczelnie. Tyle, że one same okazywały się być jedynie działalnościami gospodarczymi, bez uprawnień do organizowania studiów MBA.
Wśród absolwentów Collegium Humanum byli politycy, prezesi i członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, oficerowie służb specjalnych i dowódcy wojskowi. Choć Collegium Humanum było kuźnią kadr przede wszystkim dla polityków Zjednoczonej Prawicy, to wśród absolwentów nie brakuje także ludzi Koalicji Obywatelskiej i innych środowisk politycznych, w tym ówczesnej i obecnie rządzącej opozycji.
- To po prostu była fabryka dyplomów - mówił w reportażu "Czarno na białym" minister nauki Dariusz Wieczorek.
Prokuratorskie zarzuty, w tym dla byłego rektora
21 lutego agenci CBA zatrzymali osoby związane z władzami uczelni Collegium Humanum. Usłyszały zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnienie przestępstw polegających na wystawianiu poświadczających nieprawdę dokumentów ukończenia studiów podyplomowych i przyjmowaniu w związku z tym korzyści majątkowych oraz osobistych.
Kierującemu zorganizowaną grupą przestępczą Pawłowi Cz., w związku z pełnieniem przez niego funkcji rektora wyższej uczelni niepublicznej, prokurator zarzucił popełnienie 30 przestępstw, w tym przywłaszczenia mienia na szkodę uczelni, nadużycia stosunku zależności służbowej i doprowadzenia innych osób do obcowania płciowego lub poddania się innym czynnościom seksualnym, a także kierowania gróźb wobec świadków w celu wywarcia wpływu na ich zeznania w sprawie. Później liczba zarzutów dla byłego rektora wzrosła do 57.
To, w jaki sposób były rektor zachowywał się wobec swoich współpracowników, opisywała Renata Kim z "Newsweeka", która jako jedna z pierwszych opisała, jak działa Collegium Humanum.
- Nie szanuje granic i je nieustannie przekracza, zwłaszcza w relacjach z młodymi mężczyznami, których najpierw zatrudniał do pracy, a potem molestował - twierdzi dziennikarka. - To jest człowiek, który niszczy innych ludzi, wiele z tych osób odchodziło z pracy w karetce pogotowia, z udarami, przestawało jeść, takie historie też słyszałam - wspominała Kim.
Dotychczasowe ustalenia śledczych
W marcu informowaliśmy, że Paweł C. poszedł na współpracę z prokuraturą i szczegółowo opisał trwający latami proceder wydawania dyplomów za łapówki.
- Pan Paweł C. nie skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień, złożył wyjaśnienia. Te wyjaśnienia są teraz weryfikowane - informowała wówczas Anna Adamiak, rzeczniczka prokuratora generalnego. Po dyplomy MBA, doktoraty i habilitację do Pawła C. mieli się zgłaszać nie tylko politycy i ich rodziny, ale także sportowcy, celebryci i naukowcy. - Mówi się o kilkuset dyplomach - informuje Anna Adamiak.
Prokuratura mówi o zorganizowanej grupie przestępczej, którą kierował rektor. - A ta grupa przestępcza wydawała dyplomy ukończenia studiów podyplomowych w sytuacji, kiedy osoby ani nie spełniały kryteriów, nie uczestniczyły w zajęciach, jak również nie złożyły wymaganego egzaminu - mówiła wówczas rzeczniczka prokuratora.
Problemy studentów. Minister mówi o "błędnym kole"
W czerwcu tego roku władze zdecydowały o zmianie nazwy uczelni, która teraz nazywa się Uczelnia Biznesu i Nauk Stosowanych "Varsovia".
Pozostają jednak problemy studentów, którzy podjęli na niej naukę. Jak opisywała na początku września "Gazeta Wyborcza", nie mogą wydobyć z niej dyplomów ani dokumentów pozwalających im przenieść się na inne studia.
4 września minister nauki Dariusz Wieczorek powiedział, że wie o problemie. Przekazał, że spotkał się kilka razy z zarządcą komisarycznym uczelni w tej sprawie. - Spotkałem się też z przedstawicielami samorządów. Problem polega na tym, że uczelnia na dziś w wielu przypadkach nie dysponuje na przykład kartami ocen, czyli mówiąc krótko w ogóle ta ewidencja nie była prowadzona, więc nie może wydać żadnego zaświadczenia. Studenci zwracają się do wykładowców, a wykładowcy nie chcą niczego podpisywać, więc jest to błędne koło - mówił Wieczorek.
Szef resortu nauki podkreślił przy tym, że uczelnia nie powinna prowadzić naboru na kolejny rok studiów. - Ja nie wierzę, że można tak szybko naprawić tę patologię, z którą mieliśmy do czynienia - mówił Wieczorek.
Minister przypomniał, że na początku roku, kiedy jego resort zaczął porządkować ten temat, w systemie na uczelni Collegium Humanum było zapisanych 25 tysięcy studentów i 80 pracowników naukowo-dydaktycznych. - Bardzo poważny problem. W mojej ocenie trzeba dziś występować o odszkodowania. A my będziemy namawiali, aby - tam, gdzie można - te karty wypełniać i oddawać dokumenty studentom, natomiast to już jest poza zasięgiem ministerstwa nauki - powiedział. Wyjaśnił, że resort przez niego kierowany w tej sprawie, na podstawie obecnych przepisów, może jedynie "prosić zarządcę komisarycznego uczelni, aby wykazał więcej empatii".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24