Dyplom za gotówkę albo po znajomości - są nowe informacje na temat tego, w jakich okolicznościach absolwenci Collegium Humanum mieli zdobywać swoje tytuły. Pojawiają się, bo z prokuraturą współpracować postanowili ci, którzy stali za organizacją procederu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Zatrzymany miesiąc temu rektor skompromitowanego Collegium Humanum współpracuje z prokuraturą. Jak udało nam się ustalić, Paweł C. szczegółowo opisuje trwający latami proceder wydawania dyplomów za łapówki.
- Pan Paweł C. nie skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień, złożył wyjaśnienia. Te wyjaśnienia są teraz weryfikowane - potwierdza Anna Adamiak, rzeczniczka prokuratora generalnego.
Po dyplomy MBA, doktoraty i habilitację do Pawła C. mieli się zgłaszać nie tylko politycy i ich rodziny, ale także sportowcy, celebryci i naukowcy. - Mówi się o kilkuset dyplomach - informuje Anna Adamiak.
32 osoby związane z Collegium Humanum usłyszały zarzuty. Prokuratura mówi o zorganizowanej grupie przestępczej, którą kierował rektor. - A ta grupa przestępcza wydawała dyplomy ukończenia studiów podyplomowych w sytuacji, kiedy osoby ani nie spełniały kryteriów, nie uczestniczyły w zajęciach, jak również nie złożyły wymaganego egzaminu - opisuje rzeczniczka prokuratora.
"Warto przyjść do CBA, zanim CBA przyjdzie do kogoś"
Osoby z pierwszych stron gazet lub ci, którzy znali rektora, dyplomy mieli dostawać za darmo. Inni aby otrzymać papiery mieli dawać łapówki. Prokuratura ustaliła, że łącznie mogło to być co najmniej milion złotych.
- Poszczególne osoby, które w sposób nieuczciwy zdobywały dyplomy prędzej czy później i tak zostaną zatrzymane - zapewnia Jacek Dobrzyński z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Jest klauzula niekaralności. Osoby, które w sposób nieuczciwy zdobywały dyplomy tej uczelni, jeśli same się zgłoszą do Centralnego Biura Antykorupcyjnego bądź prokuratury i opowiedzą o tym procederze mogą uniknąć ukarania. Warto z tego skorzystać. Warto przyjść do CBA, zanim CBA przyjdzie do kogoś - dodaje.
A to już się dzieje. - Kilka osób, mówiąc kolokwialnie "skruszonych", które uznało, że warto z tej klauzuli skorzystać, zgłosiły się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówi Dobrzyński.
Uczelnia działa od 2018 roku. Data nie jest przypadkowa, bo od tamtej pory nie egzamin, a dyplom MBA otwierał drogę do zasiadania w zarządach spółek skarbu państwa i gigantycznych zarobków. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pracuje nad zmianą przepisów tak, aby podobne sytuacje nie mogły się już powtórzyć.
- Chcielibyśmy, żeby wszystkie kierunki studiów, tych dziennych, tych podyplomowych, które dają jakiekolwiek uprawnienie zawodowe, żeby były certyfikowane, żeby były pod kontrola polskiej komisji akredytacyjnej i Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego - zapowiada minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek.
"To jest człowiek, który niszczy innych ludzi"
Tyle że Collegium Humanum miało wszystkie potrzebne dokumenty, bo Paweł C. miał dać łapówkę 450 tysięcy złotych dyrektorowi biura Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Artur G. został zatrzymany tydzień temu przez CBA. Politycy koalicji rządzącej czekają na informację, kto i ile zapłacił za dyplom, zwłaszcza teraz, kiedy rektorowi rozwiązał się język i, jak pisze "Rzeczpospolita", chce ubiegać się o status tak zwanego małego świadka koronnego.
- Wiele osób ten dyplom kupiło, nie wszyscy tam studiowali, on teraz będzie mówił, kto do niego przychodził, jakie oferty proponował, z którego resortu, z której instytucji - mówi Tomasz Trela z Nowej Lewicy.
Prawo i Sprawiedliwość też liczy na dokładne wyjaśnienie sprawy. Radosław Fogiel z PiS twierdzi, że afera Collegium Humanum to afera Platformy Obywatelskiej. - Nie tylko liczni posłowie Platformy Obywatelskiej zasiadający w Sejmie posiadali dyplomy z tej uczelni, również całe rzesze radnych i działaczy warszawskiej Platformy - zarzuca Fogiel.
Na uwagę o politykach PiS, którzy zasiadali w spółkach skarbu państwa i mieli dyplomy Collegium Humanum, odpowiada, że to "jednostkowe przypadki".
Renata Kim z polskiego "Newsweek" jako jedna z pierwszych opisała, jak działa Collegium Humanum. Rozmawiała z wieloma byłymi pracownikami uczelni, którzy pracę z rektorem opisują jednym słowem: koszmar.
- Nie szanuje granic i je nieustannie przekracza, zwłaszcza w relacjach z młodymi mężczyznami, których najpierw zatrudniał do pracy, a potem molestował - twierdzi dziennikarka.
Mobbing i zastraszanie były w Collegium Humanum dla osób podległych Pawłowi C. ponurą codziennością. - To jest człowiek, który niszczy innych ludzi, wiele z tych osób odchodziło z pracy w karetce pogotowia, z udarami, przestawało jeść, takie historie też słyszałam - wspomina Kim.
Rektorowi grozi 15 lat więzienia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl