Z mojego puntku widzenia były argumenty za tym, żeby sąd wydał tego typu postanowienie - tak prof. Zbigniew Ćwiąkalski komentował piątkową decyzję krakowskiego sądu, który uznał, że ekstradycja Romana Polańskiego do USA jest niedopuszczalna. Były minister sprawiedliwości przypomniał też, że wnioskujące o to Stany Zjednoczone same niechętnie wydają swoich obywateli.
Były minister sprawiedliwości tłumaczył, że piątkowa decyzja sądu jeszcze nie kończy postępowania w sprawie reżysera.
- Prokuratura może się jeszcze odwołać od tego postanowienia i zobaczymy, jak zdecyduje sąd drugiej instancji - mówił Ćwiąkalski, który dodał, że jeśli sąd drugiej instancji zmieni to postanowienie i uzna, że ekstradycja jednak jest dopuszczalna, wtedy ostateczna decyzja o wydaniu Polańskiego będzie należeć do ministra sprawiedliwości.
Jeśli natomiast sąd drugiej instancji potwierdzi dzisiejsze postanowienie, wtedy sprawa dobiegnie końca.
Nie musimy się obawiać rewanżu
Ćwiąkalski twierdzi, że za dzisiejszą decyzją krakowskiego sądu przemawiało wiele argumentów.
- Choćby w świetle polskiego prawa przestępstwo (o które jest oskarżony Polański - red.) już dawno jest przedawnione. Pokrzywdzona wniosła o umorzenie postępowania w Stanach Zjednoczonych - wymieniał były minister. Dodał też, że nie bez znaczenia był również fakt, że jeszcze w USA Polański odbył część wymierzonej mu kary, a zawarta tam ugoda z sędzią nie miała gwarancji, że zostanie wykonana.
- Przypomnę, że Stany Zjednoczone bynajmniej nie wydają ochoczo tych, o wydanie których my wnosimy. Dlatego nie mamy tutaj powodów do obaw, że USA zastosują tutaj jakieś retorsje wobec nas, nie wydając z kolei jakiejś innej osoby - przekonywał Ćwiąkalski.
- Takie postanowienie powinno być wolne od polityki - podkreślił.
Autor: ts/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24