Kim są trzej profesorowie, na których autorytet powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają się na lotnictwie, a Tu-154 nawet nie widzieli. Profesorowie, od których odcięły się już wyraźnie ich uczelnie. Choć szef Polskiej Akademii Nauk nadal widzi sens publicznej debaty z nimi. Z profesorami - o ich modelach dochodzenia do prawdy - rozmawiał reporter "Czarno na Białym"
Reporter "Czarno na Białym" postanowił przyjrzeć się pracy naukowej ekspertów zespołu Macierewicza: - prof. Wiesława Biniendy, prof. Jacka Rońdy, i prof. Jana Obrębskiego - i związkom z tezami, jakie głoszą podczas posiedzeń parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy TU-154.
To m.in. dzięki nim jedna trzecia Polaków uwierzyła w to, że w Smoleńsku doszło do zamachu.
Jak na razie, uczelnie, na których pracują eksperci Macierewicza, zaprzeczają, jakoby profesorowie badali przyczyny katastrofy smoleńskiej w ramach swojej pracy naukowej.
"Prof. Jacek Rońda i prof. Jan Obrębski nie są specjalistami w zakresie badań przyczyn katastrof lotniczych, ani nie prowadzą badań związanych z tą tematyką" - przekonują krakowska AGH i Politechnika Warszawska, uczelnie, na których naukowcy pracują.
Zaś minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka w ostrych słowach wypowiada się o ekspertach.
- Naukowcy się kompromitują, jeśli sobie to uświadomią, to mam nadzieję, że będzie to rzadziej występować - stwierdza Kudrycka.
- Jeśli ktoś nie potrafi oddzielić pracy naukowej od osobistych poglądów, to rzeczywiście ma problem. Może też wtedy potrzebować lekarza - dodaje minister.
"Nie ma termodynamiki wybuchów"
Prof. Rońda, mówiąc dziennikarzom o swoich dokonaniach, przyznał, że nie badał katastrof lotniczych, a jedynie budowlane. Jak jednak zaznaczył, ma na tym polu osiągnięcia, był m.in. rzeczoznawcą sądowym. Jest też - jak mówi - specjalistą od termodynamiki wybuchów.
- W telewizji słyszałem, że profesor zajmuje się termodynamiką wybuchów. W jego CV, w polskiej bibliografii jest termodynamika, ale nie ma termodynamiki wybuchów - mówi rektor Akademii Górniczo-Hutniczej prof. Tadeusz Słomka.
Dodaje, że uczelnia zwracała profesorowi uwagę, że jeśli wypowiada publicznie prywatne opinie, nie może używać szyldu Akademii Górniczo-Hutniczej.
Prof. Rońda w rozmowie z reporterem "Czarno na Białym" podkreśla, że czuje się ofiarą nagonki.
- Uważam, że stałem się zwierzyną łowną. Wcześniej za komuny, potem dwukrotnie w Afryce, a teraz w Polsce, kiedy zacząłem być wiceprzewodniczącym komitetu naukowego, spotkałem się z niezasłużoną agresją - mówi Rońda.
Profesor jest przekonany o słuszności głoszonych przez siebie tez ws. katastrofy smoleńskiej, m.in. tej dotyczącej wybuchu.
Dumni z pracy naukowca
Z kolei prof. Binienda, zwraca uwagę, że mimo, iż minister Kudrycka wypowiada się o nim tak negatywnie, to jej resort wysyła mu propozycje badań do oceny.
Stwierdza również, że jego uczelnia - amerykański uniwersytet w Akron - jest z niego dumna, iż tak gorąco poświęcił się jednemu tematowi, jakim jest wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Sama uczelnia, podkreślając, że docenia zaangażowanie i pracę doktora Biniendy, oświadczyła, że żadne jej fundusze nie zostały przeznaczone na badania związane z katastrofą smoleńską.
Prof. Binienda stwierdza w rozmowie z reporterem "Czarno na Białym", że metoda badawcza, jaką posłużył się przy badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej jest wiarygodna i właściwa, bo sprawdziła się m.in. w sprawie katastrofy promu kosmicznego "Columbia", w której badaniu współuczestniczył. W raporcie po katastrofie promu nazwiska profesora jednak znaleźć nie można. - Nie wiem dlaczego - przyznaje on w rozmowie z reporterem "Czarno na Białym"
Prof. Binienda głosi m.in, że fragment skrzydła samolotu Tu-154M nie mógł się urwać na brzozie i zostać znaleziony 111 metrów dalej, gdyż według przeprowadzonej przez niego symulacji, w takim przypadku, powinien upaść na ziemię w odległości od 10 do 12 metrów od brzozy.
Trzeci z ekspertów, prof. Obrębski odkąd prokuratura ujawniła jego zeznania, nie pojawia i nie wypowiada się publicznie.
Podważone kompetencje
O ekspertach zespołu Macierewicza zrobiło się głośno w zeszły wtorek, po publikacjach "Gazety Wyborczej", która przytoczyła fragmenty ich zeznań, stwierdzając, że te kompromitują zespół Macierewicza.
"GW" przypisywała konkretne zeznania danym świadkom - prof. Wiesławowi Biniendzie, prof. Jackowi Rońdzie i prof. Janowi Obrębskiemu, ale w upublicznionych później przez prokuraturę pełnych protokołach nazwiska zeznających świadków zaczerniono.
Autor: MAC//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24