Pielęgniarki i pielęgniarze z Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie na dwie godziny odeszli od łóżek pacjentów w proteście przeciwko zbyt małym pensjom i niedoborom kadrowym przed kolejną turą negocjacji z dyrekcją. - Boimy się, że nie dostaniemy pensji - tłumaczą pracownicy, którzy od dwóch lat nie mogą doczekać się spełnienia swoich postulatów.
Trzy pielęgniarki i sanitariusz za dnia, dwie pielęgniarki z sanitariuszem w nocy, do tego jeden lekarz na izbie i jeden na wszystkie oddziały - oto obsada dyżurowa w Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego (WZLP) w Olsztynie. Zdaniem pielęgniarek i pielęgniarzy z zakładowej organizacji związkowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiO) przy WZLP - to stanowczo za mało na kilkudziesięcioosobowe oddziały, czasem tak przepełnione, że leży na nich 60-70 osób. - Taka sytuacja jest niebezpieczna i dla nas, i dla pacjentów - ostrzegają.
Jedna pielęgniarka na kilkudziesięciu pacjentów
Przeładowane oddziały, w których chorzy leżą na dostawkach i sytuacje, w których na kilkadziesiąt osób przypada jedna pielęgniarka, bo druga zajęta jest pilną pomocą potrzebującemu pacjentowi, to w Olsztynie codzienność. Dlatego właśnie zwiększenie zatrudnienia jest jednym z głównych postulatów związkowców, którzy w poniedziałek przed południem na dwie godziny odeszli od łóżek pacjentów. Około 60 ze wszystkich 100 pielęgniarek strajkowało w sali konferencyjnej, a bezpieczeństwa pacjentów pilnowały pielęgniarki oddziałowe, które później wymieniły się z koleżankami.
Dwugodzinny strajk przeszedł bez zakłóceń. To wstęp do jutrzejszego spotkania z dyrekcją. - Walczymy, między innymi, o urealnienie wynagrodzeń. Dzisiaj pielęgniarki oddziałowe, a więc osoby zarządzające, odpowiedzialne za pracę innych i jej organizację, zarabiają średnio o 1000 złotych mniej niż pielęgniarki będące ich podwładnymi. Tak być nie powinno. To demotywujące i po prostu niesprawiedliwe - mówi przewodniczący organizacji związkowej OZZPiP Wojciech Szymski.
Spór trwa dwa lata
Pielęgniarki są w sporze zbiorowym z dyrekcją od dwóch lat. Początkowo wśród postulatów było zwiększenie środków ochrony osobistej potrzebnych w pandemii i zrównanie płac pielęgniarek z wykształceniem średnim i licencjatem. Oba są już nieaktualne - środki ochrony osobistej, takie jak przyłbice, nie są już na oddziałach wymagane. Dyrekcja uważa także, że ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych w publicznej ochronie zdrowia rozwiązała kwestie nierówności między pensją pielęgniarki po szkole średniej i z licencjatem. Związkowcy wciąż jednak walczą o zróżnicowanie pensji w zależności od odpowiedzialności i zwiększenie zatrudnienia.
- Spełniamy też ustawowe normy zatrudnienia, ale szanujemy zdanie strony związkowej, że personelu pielęgniarskiego jest za mało. Kolejne punkty omawiać będziemy we wtorek na kolejnym, czwartym już, spotkaniu z udziałem mediatora – mówi rzecznik WZLP Andrzej Błaszczyk. Dodaje, że postulat wzrostu zatrudnienia w szpitalu jest realizowany: - Dyrekcja zatrudnia każdą pielęgniarkę i każdego pielęgniarza, którzy się do nas zgłoszą – zapewnia rzecznik.
Zachęcić dodatkami
Pracownicy uważają, że w kwestii zatrudnienia jest jeszcze wiele do zrobienia: - Chcemy, by nasz szpital był konkurencyjny wobec innych szpitali w regionie. Zależy nam na godziwym wynagrodzeniu za pracę w trudnych warunkach. Praca z pacjentami psychiatrycznymi jest bardzo intensywna i może być wypalająca. Pracodawca powinien wziąć to pod uwagę - mówi Karolina Zdanewicz, członkini zarządu zakładowej organizacji związkowej przy WZLP.
- Pracodawca mógłby rozważyć na przykład wprowadzenie "dodatku psychiatrycznego", który kiedyś funkcjonował w naszym szpitalu lub wprowadzić rozwiązanie analogiczne do funkcjonującego w innych szpitalach, czyli pozaustawowe "stażowe", zależne od liczby lat przepracowanych w placówce - mówi Wojciech Szymski.
Oddział dla dzieci został
O WZLP zrobiło się głośno, gdy wypowiedzenia złożyły lekarki specjalistki pracujące na w tutejszym oddziale psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży. Ich odejście oznaczałoby koniec funkcjonowania jedynego dotychczas całodobowego oddziału dla dzieci w kryzysie psychicznym na dwa województwa. Do początku października, gdy otwarto całodobowy ośrodek dla dzieci i młodzieży przy Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, na Podlasiu nie było miejsca, do którego można by było zgłosić się z dzieckiem w nocy.
Na szczęście, dzięki pomocy konsultant krajowej doktor nauk medycznych Aleksandry Lewandowskiej, NFZ oraz władz samorządowych, oddział udało się utrzymać. - Zawarliśmy porozumienie ze specjalistkami psychiatrii dzieci i młodzieży, które zdecydowały się przedłużyć umowę ze szpitalem. Udało się to dzięki propozycji ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia, dzięki której stawka za osobodzień (dobowy pobyt pacjenta) wzrosła z ponad 400 do 600 zł. Pozwoliło to na podwyżki dla personelu. Od stycznia do dwóch lekarek specjalistek dołączy trzecia, wracająca z urlopu związanego z rodzicielstwem. Do pracy w poradni psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży wrócił natomiast lekarz specjalista, który przebywał na urlopie zdrowotnym. Udało nam się również wygospodarować pieniądze, dzięki którym jesteśmy w stanie zapłacić za przyjmowanie w poradni dwóm lekarkom rezydentkom – mówi rzecznik Andrzej Błaszczyk.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock