Dworczyk: kłamstwem jest, że w pisaniu polskiego prawa uczestniczą obcokrajowcy

Michał Dworczyk był gościem "Faktów po Faktach"
Dworczyk: kłamstwem jest, że w pisaniu polskiego prawa uczestniczą obcokrajowcy
Źródło: tvn24

Nikt z nikim na temat nowelizacji polskiego prawa w tej kadencji nie rozmawiał. Mam na myśli zagraniczne podmioty i obcokrajowców - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Jak dodał, manipulacją i kłamstwem jest sugerowanie, że w pisaniu nowelizacji ustawy o IPN uczestniczyli obcokrajowcy albo służby innych państw.

Od kilku dni w izraelskich mediach pojawiają się informacje o tym, że "nagła" nowelizacja ustawy o IPN była spowodowana "rozmowami czy naciskiem prawdopodobnie izraelskich polityków, nie tylko rządu, ale też i służb specjalnych Mosadu". - Nie wykluczam, że częścią tych negocjacji był Mosad - tak mówił o kulisach powstawania najnowszej wersji ustawy o IPN Antoni Macierewicz.

"Nikt z nikim na temat nowelizacji polskiego prawa nie rozmawiał"

Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk został zapytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy prawdą jest, że europosłowie PiS Tomasz Poręba i Ryszard Legutko brali udział w tajnych spotkaniach w siedzibie izraelskiego wywiadu na temat ustawy o IPN. Takie pytanie zadał premierowi Mateuszowi Morawieckiemu szef klubu PO Sławomir Neumann na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie.

- Odpowiadałem posłowi Neumannowi w czasie debaty parlamentarnej, że nikt z nikim na temat nowelizacji polskiego prawa w tej kadencji nie rozmawiał. Mam na myśli zagraniczne podmioty i obcokrajowców - odpowiedział Dworczyk. - Polskie prawo tworzy polski rząd - zaznaczył.

Dopytywany, dlaczego zatem premier dziękował Mariuszowi Kamińskiemu za zaangażowanie, odparł: - Pan premier dziękował za zaangażowanie, jeśli chodzi o wspólne oświadczenie, które podpisali premier Netanjahu i Mateusz Morawiecki.

"Manipulacja i kłamstwo"

Według niego, "manipulacją i kłamstwem jest sugerowanie, że w pisaniu polskiego prawa uczestniczą obcokrajowcy albo służby innych państw". - To jest podważanie zaufania do polskiego państwa i to jest po prostu szkodliwe - skomentował.

- Dyplomacja lubi ciszę. O wszystkich działaniach, które są w polityce międzynarodowej prowadzone nikt głośno nie mówi. To nic nadzwyczajnego, taka praktyka obowiązuje we wszystkich krajach cywilizowanych. W związku z tym to, że w jakichś międzynarodowych działaniach wykorzystywani są też politycy, parlamentarzyści, przedstawiciele Sejmu, Senatu, czy europosłowie, nie ma w tym absolutnie nic nadzwyczajnego - wyjaśniał szef kancelarii premiera.

Zapewnił, że w przeprowadzonej nowelizacji ustawy o IPN "nikt - poza polskim rządem - nie uczestniczył".

Pytany, czy nie było spotkania w Mosadzie, odpowiedział: - Jeśli chodzi o ustawę o IPN na pewno nie. Ani żadną inną ustawę przyjętą przez obecny parlament.

Deklaracja premierów Polski i Izraela

27 czerwca Mateusz Morawiecki w Warszawie oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu w Tel Awiwie podpisali wspólną polsko-izraelską deklarację. Podkreślono w niej, że relacje między Polską i Izraelem oraz między ich społeczeństwami "opierają się na głębokim zaufaniu i zrozumieniu" oraz współpracy "na arenie międzynarodowej, jak również w kwestiach związanych z zachowaniem pamięci i nauczaniem o Holokauście".

W oświadczeniu przywódcy zadeklarowali m.in. brak zgody na przypisywanie Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa nazistów i ich kolaborantów, podkreślili swobodę badań naukowych oraz potępili wszelkie formy antysemityzmu oraz "antypolonizm oraz inne negatywne stereotypy narodowe".

Morawiecki i Netanjahu zaapelowali również o powrót do "spokojnego dialogu opartego na wzajemnym szacunku w dyskursie publicznym".

Deklaracja została przyjęta w dniu, w którym Sejm uchwalił, Senat przyjął bez poprawek, a prezydent podpisał nowelę ustawy o IPN. Nowelizacja uchyla artykuły: 55a, który grozi karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności m.in. za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej i art. 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".

Timmermans "miałby poważny kłopot"

Szef kancelarii premiera odniósł się także do nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Zgodnie z ustawą, która weszła w życie 3 kwietnia, po upływie trzech miesięcy od tego terminu w stan spoczynku przeszli sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Przepis ten dotyczy także pierwszej prezes Małgorzaty Gersdorf, która jednak - zgodnie z konstytucją - została powołana na sześcioletnią kadencję, a ta kończy się w 2020 roku.

Dworczyk pytany, z kim miałby się spotkać wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans, gdyby przyjechał do Polski i chciałby rozmawiać z pierwszym prezesem Sądu Najwyższym, odparł: - To pan komisarz miałby poważny kłopot.

- Chyba że chciałby spotkać się z prezesem w stanie spoczynku, to wtedy z panią prezes Gersdorf. Dzisiaj nie ma pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Jest osoba pełniąca obowiązki, jest to pan sędzia Iwulski - powiedział.

Dworczyk: dzisiaj nie ma pierwszego prezesa Sądu Najwyższego

Dworczyk: dzisiaj nie ma pierwszego prezesa Sądu Najwyższego

Według Dworczyka, 4 lipca sędzia Gersdorf przeszła w stan spoczynku. - Zgodnie z ustawą, którą - wydaje się - niedawno jeszcze akceptowała i nie wnosiła żadnych wątpliwości co do tego aktu prawnego, ponieważ zgodnie z nią wystąpiła do prezydenta Rzeczypospolitej o zgodę na dodatkowe zatrudnienie na jednej z warszawskich uczelni. Taką zgodę od pana prezydenta otrzymała - mówił.

Na uwagę, że w konstytucji jest zapisane, że kadencja pierwszego prezesa Sądu Najwyższego trwa sześć lat, odpowiedział: - W konstytucji również jest napisane, że ustawa określi wiek, w którym sędzia Sądu Najwyższego przechodzi na emeryturę.

Jak przypomniał, do niedawna był to wiek 70 lat, nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym zmieniła ten wiek na 65 lat.

- Sędziowie Sądu Najwyższego po przekroczeniu 65. roku życia mogą złożyć wniosek, aby nadal być czynnymi sędziami. Pani sędzia tego nie zrobiła - dodał.

"Nie sądzę, żeby Trybunał wydał orzeczenie"

W ubiegłym tygodniu w związku z przepisami ustawy o Sądzie Najwyższym dotyczącymi zasad przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku, Komisja Europejska rozpoczęła procedurę wobec Polski w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego. Władze w Warszawie mają miesiąc, aby odpowiedzieć na wezwanie KE.

Postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego obejmuje trzy etapy: pierwszy to wezwanie do usunięcia naruszenia prawa, drugi to danie krajom określonego czasu na zmiany, a w trzecim etapie Komisja Europejska może pozwać dany kraj do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu.

Dworczyk zapytany, czy jeśli Polska trafi przed Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, premier i jego rząd uznają ten wyrok, stwierdził, że "wybieganie w przyszłość nie ma większego sensu".

Jak powiedział, rząd PiS "przestrzega prawa europejskiego". - Puszcza Białowieska jest tutaj dobrym przykładem - podkreślił.

Jednak - jak dodał - nie sądzi, żeby Trybunał wydał w tej sprawie orzeczenie. - Zaczekajmy jak się rozwinie sytuacja i wtedy będziemy komentować - powiedział.

"KE raczej nie jest zainteresowana prawdziwym dialogiem"

Dopytywany dlaczego - jego zdaniem - urzędnicy Komisji Europejskiej nie dali się dotąd przekonać w sprawie zmian w sądownictwie w Polsce, odparł: - Problem polega na tym, że do tego, żeby jakiś kompromis zawrzeć, przekonać kogokolwiek, musi być dobra wola po drugiej stronie.

- Ostatnie miesiące i liczne rozmowy, które przeprowadził premier Morawiecki, czy to z przewodniczącym Komisji Europejskiej, czy z komisarzem Timmermansem, są dowodem, że raczej Komisja nie jest zainteresowana prawdziwym dialogiem. Takie słowo jak kompromis najwyraźniej nie funkcjonuje w słowniku części urzędników (unijnych - red.) - mówił Dworczyk.

KLIKNIJ, ŻEBY OBEJRZEĆ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH"

Autor: kb//plw / Źródło: tvn24

Czytaj także: