Z całą pewnością Jarosław Gowin stanowi dość poważny kłopot dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Powoduje, że większość rządowa staje się coraz mniej stabilna. Natomiast na miejscu opozycji jakichś długoterminowych strategii na tego typu politykach bym nie budował – powiedział w "Faktach po Faktach" Donald Tusk, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, były polski premier i były szef Rady Europejskiej.
Donald Tusk pytany był w "Faktach po Faktach", kiedy ostatni raz spotkał się z Jarosławem Gowinem – wicepremierem, ministrem rozwoju, pracy i technologii oraz prezesem Porozumienia wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy. Gość TVN24 odpowiedział, że rozmawiał z nim "lata temu", kiedy Gowin był członkiem jego rządu (ministrem sprawiedliwości – red.).
Na pytanie, czy nie ma wątpliwości, po której stronie opowie się Gowin za tydzień, dwa, miesiąc czy za pół roku, Tusk odparł: - Szczerze powiedziawszy, nie zawsze wiedziałem, po czyjej stronie stoi Jarosław Gowin wtedy, kiedy był w moim rządzie i w jaką stronę się aktualnie przechyla, a co dopiero teraz.
"Znak zapytania nad tym, czy istnieje jeszcze większość rządowa w Polsce"
- Ja bym generalnie jakichś poważnych strategii politycznych na tej elastyczności Jarosława Gowina nie budował. Z całą pewnością on stanowi dość poważny kłopot dla wicepremiera (Jarosława) Kaczyńskiego. Powoduje, że większość rządowa staje się coraz mniej stabilna, a nawet w jakimś sensie stawia znak zapytania nad tym, czy istnieje jeszcze większość rządowa w Polsce. Natomiast na miejscu opozycji jakichś długoterminowych strategii na tego typu politykach bym nie budował – powtórzył Tusk.
Dopytywany, czy wierzy, że Gowin opuści Zjednoczoną Prawicę, odparł, że to pytanie do Gowina i ono "gdzieś tam wisi w powietrzu". Wyraził obawę, że dużo czasu minie, zanim usłyszymy jakąś precyzyjną odpowiedź.
- Nie wykluczam też, że ta sytuacja, w której Jarosław Gowin jest podejrzewany o możliwość zmiany frontu też jest jedyną metodą przetrwania dla niego, bo jego głosy są jakoś Kaczyńskiemu potrzebne – dodał były premier.
- Ja nie obserwuję z jakąś szczególną fascynacją tej gimnastyki Jarosława Gowina – wyznał.
"Ja bym zastanawiał się, czy zlecić panu Obajtkowi prowadzenie stacji benzynowej"
Były premier odniósł się do sprawy Daniela Obajtka, obecnego prezesa Orlenu.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała w piątek "taśmy Obajtka", czyli nagrania rozmów telefonicznych z 2009 roku, kiedy obecny prezes Orlenu był wójtem Pcimia. Na nagraniach, według dziennika, rozmawia on z mężczyzną pracującym dla spółki TT Plast. Obajtek - pisze "Wyborcza" - "wydaje pracownikowi polecenia, zleca rozmowy z klientami, decyduje o urlopach" i "z tylnego siedzenia kieruje spółką TT Plast". A przepisy - zwraca uwagę "GW" - zabraniają łączenia posady wójta z działalnością w biznesie. TT Plast jest konkurencją dla Elektroplastu – firmy wujów Obajtka: Romana i Józefa Lisów.
- Jakkolwiek bulwersujące są niektóre sformułowania, jakich pan Obajtek używa na tych nagranych rozmowach, to jednak dużo poważniejszą sprawą jest to, czy on - ale także wielu innych mianowanych przez PiS i Kaczyńskiego najwyższych urzędników państwowych, prezesów spółek, telewizji etc. - czy ma podstawowe kwalifikacje nie tylko etyczne, o tym zawsze można dyskutować, ale też merytoryczne. Bo problem z panem prezesem Obajtkiem jest taki - i to nie jest tylko moja opinia - że ja bym zastanawiał się, czy zlecić panu Obajtkowi prowadzenie stacji benzynowej, a nie Orlenu – powiedział Tusk.
Dodał, że "trudno mówić, żeby była to kwitnąca firma pod władzą pana prezesa Obajtka".
Tusk: jeżeli chcemy być poważni, to nie spekulujmy, czy pan Obajtek nadaje się na premiera
Na uwagę, że pojawiały się doniesienia, jakoby Obajtek miał zastąpić Mateusza Morawieckiego na stanowisku premiera, Tusk odpowiedział, że "nie będzie uczestniczył w tej grze pozorów albo absurdów".
- Ja dlatego dość twardo formułuję ocenę kompetencji i zdolności, nie tylko politycznych, pana Obajtka. Dzisiaj problem polega na tym, że rzeczywiście niektórzy poważnie zastanawiają się, czy prezes Orlenu Obajtek mógłby być premierem, tak jak niektórzy zdecydowali, że Adam Glapiński został prezesem Narodowego Banku Polskiego – mówił Tusk. – Ja długie lata obserwuję, znam tego polityka, i szczerze powiedziawszy, ja bym go nie wpuścił do szkolnej kasy oszczędności – dodał.
- Jeżeli chcemy być poważni, to nie spekulujmy, czy pan Obajtek nadaje się na premiera, czy nie. Raczej rozmawiajmy o tym, co takiego w Polsce się stało w ostatnich latach, że kariery - i to w dziesiątkach i setkach - miejsc robią ludzie, których kwalifikacje są rażąco niedoskonałe, że też użyję delikatnego sformułowania – podkreślił były premier.
Tusk: rozmawiamy o panu Gowinie i sytuacji w rządzie, a blisko 50 tysięcy Polaków umarło na COVID-19
Donald Tusk mówił także o tym, jak polityczne napięcia w obozie władzy mogą przełożyć się na działania rządu w walce z pandemią. Zwracał uwagę, że "wyjście z pandemii, poskromnienie pandemii, ale też odbudowa gospodarki będą wymagały sprawnej ekipy".
Stwierdził, że "PiS i rząd Kaczyńskiego z niezwykłą intensywnością zajmuje się swoimi własnymi problemami". - I mam wrażenie, że nie za bardzo ma głowę do tego, od czego w jakimś sensie zależą nie tylko gospodarka i przyszłość Polski w Europie, ale też bardzo często zdrowie i życie ludzi – dodał.
- Rozmawiamy o panu Gowinie i o lękach pana Kaczyńskiego związanych z tą elastycznością pana Gowina, a blisko 50 tysięcy Polaków umarło na COVID-19. Słyszymy dzisiaj rządowe prognozy, że może być 20, 30, a nawet 50 tysięcy zachorowań dziennie. Mamy do rozdysponowania przez kilka najbliższych kilka lat grubo ponad 100 miliardów euro, to wymaga bardzo precyzyjnych planów, projektów. A nasza pozycja w Unii Europejskiej i ta szamotanina w rządzie to nie są najlepsze prognozy na wychodzenie z pandemii – ocenił Tusk.
- Staram się mieć szacunek do wszystkich uczestników tej polskiej politycznej gry, ale szczerze powiedziawszy, mało mnie to obchodzi, kiedy widzę, że każdego dnia, każdego miesiąca rządzący zajmują się głównie sobą, a ludzie umierają i zapadają na tę najstraszliwszą z chorób – mówił były premier.
Tusk: projekt o tym, jak ubezwłasnowolnić media
Donald Tusk odniósł się także do zapowiadanego przez większość rządową pomysłu nowej daniny medialnej. 9 lutego kilkadziesiąt redakcji, grup medialnych i wydawnictw opublikowało list otwarty do władz Rzeczypospolitej i polityków w tej sprawie.
Tusk powiedział, że "znamy fascynację liderów PiS-u i prezesa Kaczyńskiego modelem węgierskim". - Nie mam żadnych wątpliwości, bo śledzę te zdarzenia z racji pełnionych funkcji wcześniej i teraz, i widzę wyraźnie, że krok za krokiem starają się ten orbanowski, węgierski model wdrażać, naśladować – dodał.
- A on między innymi polega na tym, żeby media, które niekoniecznie sprzyjają tej władzy albo zachowały neutralność, albo prezentowały inna linię, inny światopogląd. Żeby te media wszystkimi dostępnymi metodami zdusić, a równocześnie przede wszystkim kontrolować media publiczne. Żeby de facto zmonopolizować informację – diagnozował sytuację były premier.
Ocenił, że "władza, która ma takie skłonności autorytarne (…), aby kontrolować za wszelką cenę informację, (robi to) też po to, aby być bezkarnym".
Zdaniem Tuska premier Morawiecki mówił "nieprawdę, że chodzi o opodatkowanie gigantów informatycznych w rodzaju Google czy Amazona". Gość "Faktów po Faktach" dodał, że "oczywiście ta ustawa i w treści i w intencji politycznej była - czy będzie, bo nie jest jeszcze przyjęta, do końca przygotowana - o czymś zupełnie innym". - Była tak naprawdę o tym, jak założyć kaganiec, jak poskromić, a na końcu ubezwłasnowolnić media, które dzisiaj są wciąż mediami niezależnymi – zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24